Suzuki Swift to typowy japoński mieszczuch. Auto jakich wiele na rynku. Pierwsza odsłona tego samochodu zadebiutowała w 1983 roku, a sukcesy sprzedaży święciła głównie na japońskim rynku. Debiutująca w 1989 roku druga generacja japońskiego mieszczucha była już zdecydowanie częściej widywana na europejskich ulicach. Ciekawostką tej generacji była odmiana Cabrio, która nigdy wcześniej i nigdy później nie zagościła w gamie modelowej Swifta.
Testowaliśmy: Suzuki Vitara Hybrid - czy miękka hybryda naprawdę coś zmienia? OPINIA, DANE TECHNICZNE
Kolejne wcielenia były tak naprawdę liftingami poprzedników, a prawdziwa rewolucja nastała wraz z debiutem 4 odsłony znanego modelu. Debiutujące w 2004 roku auto nie tylko zrywało z kanciastymi kształtami nadwozia starszych modeli, ale także wprowadzało do Suzuki zupełnie nową jakość i właściwie zaczęło pisać swoją historię no od mowa. Na dodatek, po raz pierwszy w historii zadebiutowała wersja Sport.
Na przestrzeni lat Suzuki dopieszczało swój miejski model, a w 2010 roku pokazało kolejne wcielenie Swifta. Widoczne na zdjęciach auto to najnowsza odsłona (debiut w 2017 roku) miejskiego Suzuki w wersji Sport z hybrydą oferowaną dopiero od lutego 2020 roku.
Nie rzuca się w oczy
Cechą wspólną obu prezentowanych modeli jest zdecydowany brak chęci ponadprzeciętnego rzucania się w oczy. Pierwszy Swift Sport prezentuje się bardzo niewinnie. Jedynie dwie końcówki układu wydechowego budują niepewność. Reszta? Mało nachalna, typowa dla... typowego auta segmentu B. Co prawda w stosunku do ”niesportowych” odmian, wersja Sport posiada także inny przedni zderzak oraz specjalne felgi, jednak te elementy wyłapią tylko prawdziwi fani marki. Aha, pierwszy usportowiony Swift występował tylko w wersji 3-drzwiowej. 5-drzwiowe nadwozie zarezerwowane było dla nudnych odmian.
Sprawdź też: Nieskomplikowany crossover. Suzuki SX4 S-Cross 1.4 Boosterjet SVHS 2WD 6MT Elegance - TEST, OPINIA, WIDEO
Najnowsze wcielenie usportowionego Suzuki dostępne jest tylko z pięcioma drzwiami. Wersji 3-drzwiowej nie ma w ogóle. Niezależnie od silnika jaki drzemie pod maską. Tak czy inaczej nowy Swift Sport także nie kłuje w oczy już od pierwszego spojrzenia. Wyjątkiem jest lakier - żółty z daleka rzuca się w oczy, podobnie jak pomarańczowy, jakim pokryto prezentowany egzemplarz. Co ciekawe auto zachowało charakterystyczne dwie końcówki układu wydechowego o pokaźnej średnicy. Co ważne, są to prawdziwe końcówki, a nie zaślepione atrapy. Inna sprawa, że ich rozmiar sugeruje, jakby auto miało co najmniej 200-250 KM. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Ale o tym nieco później...
Delikatne akcenty
Wnętrza obu aut, podobnie jak ich nadwozia łączy wspólna cecha – brak mocnych, sportowych wyróżników. Tutaj spotkać można jedynie delikatne akcenty, a nie pobudzające zmysły dodatki, pokazujące z jaką wersją mamy do czynienia.
W pierwszej generacji Swifta Sport obcujemy z typową japońską klasyką. Mało polotu, brak miękkich materiałów oraz zero fantazji. Ot, japońska motoryzacja sprzed kilkunastu lat w czystej postaci. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Obsługa jest banalnie prosta, a poziom skomplikowania minimalny. Sport przejawia się jedynie w mocniej wyprofilowanych fotelach. Notabene świetnie trzymających w zakrętach fotelach. Również czerwone wstawki na obiciach przednich drzwi mają pobudzać wyobraźnie... i na tym koniec.
Otwieram drzwi do nowego Swifta Sport i gdyby nie fotele z mocniej uwydatnionymi boczkami oraz napis Sport w okolicach zagłówka, nie wiedziałbym, że mam do czynienia z usportowioną odmianą modelu. Dopiero po chwili dostrzegam czerwoną nić przeszywającą m.in. kierownicę, dźwignię standardowego (!!!) hamulca ręcznego oraz czerwoną wstawkę na desce rozdzielczej. Jest także czerwona tarcza obrotomierza wyskalowanego do 8 tys. obr./min. Cała reszta? Typowa dla standardowych wersji Swifta.
System multimedialny w całości opiera się na dotykowym ekranie. Menu główne podzielono na cztery segmenty. Obsługa jest w miarę prosta chociaż korzystanie z dotykowej regulacji głośności mocno irytuje. Na pochwały zasługuje bardzo poręczna kierownica oraz pozycja za kierownicą, która nie jest przesadnie niska. Widoczność w każdą stronę jest dobra, a auto posiada wszystkie cechy miejskiego samochodu.
Dwa podejścia
Porównując oba modele od strony praktycznej wyraźnie widać dwa zupełnie różne podejścia do motoryzacji. Podejścia, które mocno się zmieniły na przestrzeni ostatnich lat.
Trzydrzwiowe nadwozie starszego modelu już z założenia nie mogło być praktyczne. Jednak w tamtych czasach nikt się tym nie przejmował. Zajęcie miejsca z tyłu wymagało odsunięcia przednich foteli. Ilość miejsca na tylnej kanapie także nie była ponadprzeciętna. Jednak, jak już wspomniałem kilkanaście lat temu mało kto zwracał na to uwagę.
Nie przegap: Suzuki Swift Sport 1.4 BoosterJet 140 KM 6MT: rakieta do miasta - TEST, OPINIA
Teraz, 3-drzwiowe hatchbacki praktycznie się nie sprzedają. Producenci doskonale zdają sobie sprawę z tego trendu, wycofując takie wersje nadwoziowe z oferty. Za sprawą 5-drzwiowego nadwozia na tylną kanapę najnowszego Swifta Sport wygodnie się wsiada. Wygodnie montuje się także fotelik dziecięcy. Ilość miejsca jest większa niż w pierwowzorze, ale ponadprzeciętnej przestrzeni nie należy oczekiwać. Podobnie wygląda kwestia bagażnika. 265 litrów nie są klasowym rekordem, ale to i tak znacząco lepszy wynik od 213 litrów jakimi legitymował się pierwszy Swift Sport.
Stara szkoła
Oddzielnym tematem jest układ napędowy. Suzuki dość długo broniło się przed downsizigniem, ale siłą rzeczy chcąc utrzymać się na rynku musiało się ugiąć. W efekcie do oferty trafił silnik 1.4 BooosterJet. Jednak zanim to nastąpiło Japończycy preferowali wolnossące silniki.
Testowaliśmy też: Suzuki Burgman 125: młodszy brat legendy
Pod maską pierwszego Swifta Sport drzemie 16-litrowa jednostka benzynowa. Oczywiście wolnossąca jednostka. Motor ma cztery cylindry, 125 KM przy 6800 obr./min. oraz 148 Nm przy 4800 obr./min. Niezbyt dużo? Auto waży nieco ponad 1000 kg więc potrafi skutecznie wykorzystać dostępną moc i moment obrotowy.
Pierwsze 100 km/h pojawia się na prędkościomierzu po 8,9 sekundy. Ok, kilkanaście lat temu były szybsze hot-hatche, ale Suzuki nie zamierzało się z nikim ścigać na cyferki. Japończycy szli własną drogą łącząc niezbyt wygórowaną moc z niską masą oraz przyjemnością jazdy po zakrętach
Nowa szkoła
Układ napędowy nowego Swift Sport to zupełnie inna bajka. Samochód początkowo miał 140 koni mechanicznych, ale w 2020 został zelektryfikowany i teraz turbodoładowany silnik 1.4 BoosterJet legitymuje się mocą 129 KM. Maksymalna moc dostępna jest przy 5500 obr./min. a maksymalny moment obrotowy równy 235 Nm kierowca ma do dyspozycji już od 2000 obr./min. Dołożona 48-voltowa instalacja elektryczna czyni z nowego Swifta Sport tak zwaną miękką hybrydę. Auto nie potrafi poruszać się tylko i wyłącznie siłą elektronów, ale potrafi wyłączyć silnik spalinowy jeszcze przed całkowitym zatrzymaniem się pojazdu.
Zobacz koniecznie: Tak zmieniło się nowe Suzuki Swift
Motor połączony jest standardowo z 6-biegową przekładnią manualną. Napęd? Oczywiście przedni. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Osiągi? Gorsze niż w protoplaście. To dość zaskakujące, ale najnowsze wcielenie usportowionego japończyka rozpędza się do pierwszych 100 km/h w czasie 9,1 sekundy. Biorąc pod uwagę aktualne standardy to mało sportowy wynik. Ba, samochody bez dopisku Sport w nazwie potrafią być bardziej dynamiczne. I w tym momencie dochodzimy do clou. Czy Suzuki Swift Sport jest hot-hatchem?
Warm-hatch
Najnowsze wcielenie usportowionego miejskiego Suzuki nie jest motoryzacyjnym zawadiaką. Nie kusi, nie prowokuje i nie oferuje ponadprzeciętnych doznań. Osiągi nie są porywające, zawieszenie komfortowe, a średnie spalanie na poziomie 6,7 l/100 km zdecydowanie bardziej kojarzy się z rozsądkiem niż sportowym brakiem ograniczeń. Suzuki Swift Sport to taki lekko podgrzany hatchback. Hot-hatch? Nie! To warm-hatch. Jednak cena nie już jest ani hot ani warm.
Pisaliśmy: Suzuki Swift po liftingu. Oszczędne auto przeszło oszczędną modernizację - CENY w Polsce
Nowe usportowione dziecko Suzuki wyceniono na 89 500 zł. 200-konna Fiesta ST (zobacz nasz test) kosztuje 91 150 zł. Prosty wybór? Dla mnie tak. Dla kogoś, kto stara się iść pod prąd być może nie. Ostatecznie trudno jest mi dostrzec prawdziwą tożsamość nowego Swifta Sport.
Starsza generacja szła swoją własną drogą. Miała wolnossący silnik, 3-drzwiowe nadwozie oraz udanie łączyła swoistą analogowość z niską masą. Najnowsze wcielenie ma już turbodoładowany motor oraz mało podniecające osiągi, które zostały pogorszone w momencie elektryfikacji jednostki napędowej (tak było przed modernizacją - ZOBACZ). Prowadzenie jest co prawda bez zarzutu, ale sportowych, współczesnych emocji w nim nie odnajdziecie.
Dane techniczne
Suzuki Swift Sport 1.6 VVT |
Suzuki Swift Sport 1.4 BoosterJet SVHS |
|
---|---|---|
SILNIK | R4, 16V | R4, 16V |
Paliwo | benzyna | benzyna |
Pojemność | 1586 cm3 | 1373 cm3 |
Moc maksymalna | 125 KM przy 6800 obr./min. | 129 KM przy 5500 obr./min. |
Maks moment obrotowy | 148 Nm przy 4800 obr./min. | 235 Nm przy 2000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 200 km/h | 220 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,9 s | 9,1 s |
Skrzynia biegów | ręczna 5-biegowa | ręczna 6-biegowa |
Napęd | przedni (FWD) | przedni (FWD) |
Pojemność zbiornika paliwa | 40 l | 37 l |
Katalogowe średniezużycie paliwa | 7 l/100 km | 4 l/100 km |
poziom emisji CO2 | 165 g/km | 127 g/km |
Długość | 3765 mm | 3890 mm |
Szerokość | 1690 mm | 1735 mm |
Wysokość | 1500 mm | 1495 mm |
Rozstaw osi | 2380 mm | 2450 mm |
Masa własna | 1030 kg | 1020 kg |
Pojemność bagażnika (po złożeniu siedzeń) |
213 l | 265 l |
Hamulce przód/ tył |
tarczowe wentylowane/ tarczowe |
tarczowe wentylowane/ tarczowe |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna | belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
195/45 R17 | 195/45 R17 |