Prowadzenie samochodu jednym kierowcom wychodzi lepiej, innym trochę gorzej. Kluczowe są przede wszystkim umiejętności i staż posiadania prawa jazdy. Aby faktycznie dobrze jeździć i potrafić się odnaleźć w różnych drogowych sytuacjach, trzeba w prowadzeniu pojazdu zwyczajnie nabrać wprawy. Im więcej praktyki, tym lepiej, a najszybszą drogą do zapoznania się z zachowaniem auta w sytuacjach kryzysowych, są odwiedziny miejsc specjalizujących się w doskonaleniu kierowców w zakresie bezpiecznej, ekonomicznej czy defensywnej jazdy.
Przeczytaj też: Zimą bezpieczniej z napędem na cztery koła - sprawdziliśmy to w zaśnieżonej Laponii
Umiejętności to jedno, natomiast auto, jakim się jedzie, to druga sprawa. Ewolucja w motoryzacji powoduje, że na drogi wyjeżdżają samochody, które nie wymagają od kierowcy wysiłku. Nafaszerowane innowacyjnymi technologiami prowadzą się niemalże same. Systemy wsparcia czuwające nad ochroną nie tylko osób podróżujących pojazdem, ale i innych uczestników ruchu, zapobiegają kolizjom i potrąceniom pieszych. W sytuacjach kryzysowych sztuczna inteligencja sama powiadamia służby o zdarzeniu drogowym i wzywa pogotowie ratunkowe.
Jeszcze 15 lat temu tak nie było. Kierowca musiał być zdany na siebie i swoje umiejętności. Auta samodzielnie nie hamowały, nie czytały znaków drogowych, nie adaptowały się do warunków ruchu, nie parkowały. Prowadzenie samo w sobie także wyglądało inaczej. Hydrauliczne wspomaganie układu kierowniczego nie pracowało tak lekko, jak pełne wspomaganie elektryczne. Prostsza konstrukcja zawieszenia wpływała na bardziej bezpośrednie czucie drogi, a inna czułość hamulców i oprogramowania wspierającego ich pracę, przekładała się trochę inaczej na czas i drogę potrzebną na wytracenie szybkości.
Dowiedz się: Takie siły działają na samochód podczas jazdy
Stare auto bez systemów wsparcia, czy jedynie z prostymi układami ograniczającymi poślizg kół lub zapobiegającymi ich blokowaniu podczas hamowania, dużo szybciej mówi kierowcy, gdzie jest granica. Nowe pojazdy niemal wszystko biorą na siebie i są znacznie bezpieczniejsze, ale swoją zdecydowanie wyższą precyzją usypiają czujność kierowcy. To prowadzi do sytuacji, że pozwalamy sobie za kierownicą na więcej, bo poziom zaufania do nowych aut jest nieporównywalnie wyższy.
Szkolenie na obiekcie Skoda Autodrom Poznań, jakie odbyłem w kilkunastoletnich Skodach, świetnie pokazało mi, jak przez 15 lat rozwinęły się technologicznie auta oraz troska o bezpieczeństwo kierowców. Wykonywanie manewrów i pokonywanie przeszkód odbywało się na zmianę w starszych oraz najnowszych modelach Skody. Wprowadzanie w poślizg przez szarpak, slalom między pachołkami po mokrej nawierzchni, hamowanie awaryjne, omijanie przeszkód przy różnych prędkościach.
Pisaliśmy również: Skoda Autodrom Poznań - obiekt szkoleniowy został oddany do użytku
W sytuacji zagrożenia na drodze, podstawą jest umiejętność hamowania awaryjnego. Im szybciej się jedzie, tym dłuższa robi się droga hamowania. I już w tym momencie łatwo o pierwsze wnioski, że starsze auta z systemem ABS (system pozwalający zachować sterowność autem przy hamowaniu) nie zatrzymują się tak szybko, jak nowe modele uzbrojone w znacznie większą ilość systemów wspierających hamowanie. Nazw systemów jest tak dużo, że mało kto potrafi je wymienić, nie mówiąc już o rozwinięciu tajemniczych skrótów.
Wystarczy kilka ćwiczeń połączonych z wiedzą na temat hamowania awaryjnego oraz jazdy w slalomie, a omijanie przeszkód na mokrym asfalcie od razu robi się łatwiejsze - szczególnie jeśli wsiądzie się do współczesnego pojazdu. Z 15-letnią Skodą Octavią, a nawet flagowym Superbem musiałem się siłować, aby poprawnie wykonać zadanie. W nowych odpowiednikach dzięki szybko wtrącającym się w paradę układom stabilizacji pojazdu, trudno już było o błąd, o ile nie przesadziło się z szybkością. Ilość elektronicznych aniołów stróżów ma kolosalny wpływ na zachowanie auta.
Pisaliśmy: Zawsze bierzemy za dużo! Te triki pomogą w pakowaniu
Prędkość około 50 km/h i najazd na szarpak podcinający oś tylną. Pojazd w mgnieniu oka zostaje wprowadzony w poślizg i tylko szybka reakcja kierowcy może nie dopuścić do obrócenia nadwozia. Natychmiastowa kontra, gaz w podłogę i w modelach Scala, Octavia, a nawet w najdłuższym Superbie, udawało mi się zawsze wracać na obrany tor jazdy. W 15-letnim Superbie przy tym samym scenariuszu wyjście z opresji bez zaliczenia piruetu nie było już takie łatwe.
O dziwo w próbach omijania szykan na mokrej nawierzchni najszybciej bez zaliczenia pachołka dało się pojechać Kodiaqiem RS, czego wytłumaczeniem był napęd na cztery koła. Ale kiedy już totalnie przesadziło się z pedałem gazu, drogę hamowania wydłużała pokaźna masa własna i karta odwracała na korzyść lekkiej starej Octavii, która na mokrym podłożu stawała najszybciej (ze względu na słaby silnik nie dawała się odpowiednio rozpędzić).
Sprawdź: Testy w Laponii pokazały nam co zimą jest ważne
Jazda w okręgu po macie poślizgowej w celu uzyskania zjawiska podsterowności? Tu znowu punkty dla nowoczesnych aut. Niekończący się zakręt i trochę szybsza jazda powoduje, że samochód (tak samo starszy, jak i nowszy) zostaje wypluwany do zewnętrznej strony. Utrata przyczepności osi przedniej i tylnej jest nieunikniona. Hamowanie i dokręcanie kierownicy to najlepszy sposób reagowania. W przypadku nowszych pojazdów po takiej śliskiej macie udaje się pojechać nieco szybciej, na co wpływ ma m.in. system XDS, będący elektroniczną blokadą mechanizmu różnicowego.
Wizyta na Skoda Autodrom Poznań, gdzie Skoda Auto Szkoła prowadzi swoje szkolenia, dzięki którym już ponad 200 000 osób w Polsce nauczyło się jeździć bezpieczniej, przypominałem sobie, co auta oferowały 15 lat temu w momencie opuszczenia salonu. Były znacznie prostsze od strony technicznej, ale też prowadziło się je nieco trudniej. Nie ulega wątpliwości, że postęp technologiczny w motoryzacji podniósł poziom bezpieczeństwa i komfortu, a w przypadku marki Skoda, można mówić wręcz o dokonanym skoku. Dziś w Superbie, Octavii czy nawet Fabii, znacznie łatwiej jest zapobiec niebezpiecznym sytuacjom na drodze, kolizjom i wypadkom. A jeśli już do nich dojdzie, auta same wezwą pomoc.
Przeczytaj też: Nie ryzykuj poślizgu, zwolnij na mokrej drodze
Nie ważne jednak, jak bardzo zaawansowanym autem jedziemy, bo w kryzysowej sytuacji największe znaczenie ma i tak prędkość. Wystarczy kilka kilometrów więcej na szybkościomierzu, aby z opresji nie wyjść obronną ręką. Jeśli przekroczy się granicę, systemy w nowych autach mogą tylko wpłynąć na obniżenie szkód i obrażeń. Doświadczyłem tego w warunkach symulowanych - już 10 km/h więcej naprawdę ma znaczenie. Pamiętajmy o tym. Nie ważne czy w nowym, czy starszym samochodzie, myślmy za kierownicą i nie zapominajmy o przepisach ruchu drogowego.