Wilk w owczej skórze
Klasyczna elegancja – tak najkrócej można określić wygląd minivana spod znaku Toyoty. Auto jest wysokie i stosunkowo szerokie, nie poraża natomiast długością. Spokojna linia przypomina raczej auta europejskie niż konstrukcje z Kraju Kwitnącej Wiśni, nie można jej natomiast odmówić dystyngowania. Sportowe zacięcie zdradza jedynie głęboka czerń, 17-calowe aluminiowe obręcze kół i bardzo mocno przyciemnione szyby.
Podobnie jest we wnętrzu. Ciemną tapicerkę oraz czarne i grafitowe plastiki monotonie przełamują jedynie chromowane wstawki w konsoli środkowej i zupełnie nie pasujący do reszty podświetlany na zielono panel sterowania klimatyzacją.
Krytycznego słowa nie można natomiast powiedzieć na temat wykonania i jakości materiałów. Plastiki są miękkie, bardzo dobrze dobrane i precyzyjnie zamontowane. Dbałość o szczegóły jest na tyle duża, że wszystkie schowki mają powierzchnie antypoślizgowe, a elementy łatwo brudzące się są gładkie i łatwe w czyszczeniu. Całość robi wrażenie bardzo dobrze przemyślanego wnętrza pod kątem dalekich podróży nawet piątki pasażerów.
W krytycznych sytuacjach Verso może również posłużyć jako transport dla siedmiu osób - w podłodze bagażnika umieszczono dodatkowe dwa fotele. W ostatnim rzędzie miejsca na nogi wystarczy jednak tylko dla dzieci, a o przewiezieniu większego bagażu trzeba wtedy zapomnieć. W sytuacji awaryjnej sprawdzają się jednak doskonale.
Serce rodem z Polski
Stonowana powierzchowność zupełnie nie zdradza drogowych możliwości rodzinnej Toyoty, a właśnie po wciśnięciu guzika "start" (ponieważ auto nie ma tradycyjnego kluczyka) czeka nas największa niespodzianka. Pod maską Corolli Verso pracuje, produkowany w Polsce, silnik diesla o pojemności 2,2 litra i mocy...180 koni mechanicznych!
Takie stado koni powoduje, że auto jest zaskakująco zwinne i bardzo dynamiczne. Szczególnie na wyższych biegach Corolla pokazuje pazur i pozostawia w tyle nawet auta sportowe. Zawiedzeni będą jedynie miłośnicy "wyścigów spod świateł". Turbina nie popisuje się płynnością, a gdy dodamy do tego za krótkie dwa pierwsze biegi, okaże się, że systemy elektroniczne po prostu sobie nie radzą. Próba ostrego startu zawsze zakończy się chmurą dymu palonych opon, a to wcale nie przekłada się na osiągi.
Za ekstrawagancję trzeba zapłacić na stacji benzynowej. I tak przy wykorzystywaniu wszystkich schowanych pod maską koni trzeba się liczyć ze spalaniem nawet 14 litrów oleju napędowego na 100 km. Jeśli jednak zrezygnujemy z wciskania pedału do samej podłogi na każdym skrzyżowaniu, spalanie spada do 6,8 l/km, a to już wynik bardzo dobry.
Trudna sztuka kompromisu
Mocny silnik, spore rozmiary i waga nie ułatwiły inżynierom Toyoty zadania przy konstruowaniu zawieszenia. Ostateczne wyniki ich pracy można podsumować jako "zadowalające", ale moje odczucie byłyby zapewne dużo lepsze gdyby nie jakość naszych ulic.
Verso prowadzi się bardzo neutralnie, choć na kierownicy wyraźnie daje się odczuć, że to ciężki przód prowadzi to auto. Wszystko przez stosunkowo miękkie zawieszenie. Dzięki niemu auto jest komfortowe, ale gdy wykonamy gwałtowny manewr w koleinach, na bardzo dziurawej nawierzchni lub piasku Corolla traci pewność siebie. Na szczęście, elektroniczni strażnicy cały czas panują nad sytuacją, a w razie kłopotów ingerują pewnie i stanowczo.
Podsumowanie
Corolla Verso to auto, które jest przede wszystkim... rozsądne, a to dlatego, że w rodzinnej toyocie każdy odnajdzie coś dla siebie. Legendarna już jakość i niezawodność, doskonale przemyślane wnętrze i nieprzemijająca (choć może trochę zbyt nudna) linia przemawiają do wyobraźni ojca rodziny. Mocny silnik i osiągi, jakich nie powstydziłby się usportowiony kompakt zadowolą natomiast męskie ego i ambicje.
Taka uniwersalna mieszanka nie jest jednak tania. Podstawowa wersja siedmioosobowej Verso, z benzynowym silnikiem 1,8, kosztuje 75 tysięcy złotych. Gdy dodamy do tego liczne gadżety z listy opcji oraz oczywiście mocnego diesla pod maską, cena zatrzyma się na poziomie 96 tysięcy złotych. Tak wyposażona Verso nie ma jednak konkurencji - żaden inny producent nie miał tyle odwagi, żeby wyprodukować rodzinną "rozsądną wyścigówkę".