Napęd na cztery koła w miejskim ruchu może wydawać się bezużyteczny. Jednak tylko na pierwszy rzut oka. Faktycznie podczas spokojnej jazdy po suchej nawierzchni, jedna oś będzie się nudzić. Jednak w zimniejszej porze roku sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Deszcz, błoto, a nawet śnieg i lód, to warunki, w których nawet najlepszym oponom może być ciężko utrzymać przyczepność. Szczególnie jeśli już wpadniemy w poślizg. W takiej sytuacji dołączany napęd tylnej osi jest wybawieniem.
Japoński plac zabaw
Na zaproszenie marki Suzuki wybraliśmy się na tor Jastrząb. To stosunkowo nowy obiekt, na którym nie tylko odbywają się różnego rodzaju zawody, ale przede wszystkim pełni on funkcję ośrodka doskonalenia jazdy. Znajdują się na nim zarówno dłuższe proste jak i bardziej techniczne zakręty. Nie zabrakło także płyt poślizgowych, z czego jedna wyposażona jest w szarpak, czyli płytę, która w bardzo agresywny sposób przesuwa nam tylną oś w bok, wprowadzając auto w pełny poślizg. To właśnie ów szarpak był kluczowym punktem programu i pokazał, jak bardzo może przydać się dołączany napęd na cztery koła.
Na miejscu spotkaliśmy się z niemal pełną gamą modelową marki Suzuki, dysponującą napędem na cztery koła AllGrip. Zabrakło jedynie wszędobylskiego Jimny'ego. Wskoczyliśmy za kółko popularnego SX4 S-Cross, większej Vitary, a także typowo miejskiego Ignisa, który także może pochwalić się napędem na obie osie.
Trzy twarze napędu AllGrip
Choć marka Suzuki dysponuje kilkoma modelami "czteronapędowców", to jednak napęd napędowi nie równy. W zależności od typu pojazdu, nieco inaczej rozwiązano kwestie jego przeniesienia, a także dzielności terenowej.
AllGrip Auto – miastowe cztery łapki
Najbardziej miejski jest system AllGrip Auto, który znajdziemy w najmniejszym Suzuki Ignis. Podczas jazd wskoczyliśmy za kółko egzemplarza z silnikiem 1.2 DualJet i pięciobiegową manualną skrzynią biegów. Zasada działania AllGrip Auto opiera się na automatycznie załączającym się wiskotycznym sprzęgle międzyosiowym, które zachęca do działania tylną oś w momencie wykrycia poślizgu. Z tyłu mamy sztywny most, co nie jest zbyt komfortowe w miejskim ruchu, jednak dobrze spełnia swoją rolę przy ratowaniu z opresji.
Zobacz TEST: Suzuki Ignis – miks stylów i gatunków
Kontrola przyczepności realizowana jest przez system ESP, a kierowca nie ma możliwości manualnego dołączenia napędu tylnej osi. Jednak w praktyce w ogóle to nie przeszkadza, a wręcz sprawdza się zadziwiająco dobrze. Ignis był ostatnim autem, jakim jeździliśmy po oblodzonym torze Jastrząb, a wcale nie odstawał od dzielniejszej na pierwszy rzut oka Vitary. Malutka masa i krótki rozstaw osi sprawiają, że Ignis świetnie radził sobie na torze. Dołączany tylny napęd wyciągał nas z tarapatów nawet na zaśnieżonej płycie poślizgowej! Przyznam szczerze, że do tego malca podchodziłam dość sceptycznie, początkowo nie wierząc, że poradzi sobie w tak trudnych warunkach. Autko wyglądające jak motomysz z Marsa (pokolenie lat 80.-90. wie o czym mówię) ani razu nie wypadło z trasy, ani nie zakręciło widowiskowego bączka (co zdarzyło się Vitarze nie raz) i nie zawiodło nawet przez moment. Marka oczywiście otwarcie przyznaje, że z Ignis nie jest autem terenowym i jakiekolwiek próby zabrania go na prawdziwy off-road zakończą się niepowodzeniem. Przeznaczeniem tego malca z napędem na cztery koła jest właśnie radzenie sobie z deszczem, śniegiem, błotem pośniegowym czy wychodzeniem z poślizgów na trudnej nawierzchni. I te założenia spełnia w 100%. Statystyki pokazują, że 23% zamówień na Suzuki Ignis w Polsce, obejmowało auta z napędem na cztery koła AllGrip (68 z 293 aut).
AllGrip Select – gdy miasto to za mało
W większych modelach marki Suzuki, czyli SX4 S-Cross (testowaliśmy go w dwóch wersjach napędowych: 1.0 BoosterJet i 1.4 BoosterJet) oraz w największej Vitarze z jednostką 1.4 BoosterJet, zastosowano bardziej rozbudowany system napędu na cztery koła. AllGrip Select to już bardziej zaawansowana konstrukcja elektromagnetycznego sprzęgła międzyosiowego z opcją manualnego wyboru trybów jazdy. Poza wariantem automatycznym, kierowca ma do wyboru także tryb Sport, Snow i Lock, które zmieniają charakterystykę pracy poszczególnych podzespołów, aby auto radziło sobie jak najlepiej w konkretnych warunkach.
AllGrip Select w modelach SX4 S-Cross i Vitara, został znacznie dopracowany w stosunku do poprzednika, który był obecny na pokładzie (a w zasadzie pod pokładem) Suzuki SX4. Poprzednio system działając w trybie Auto dołączał napęd tylnej osi dopiero w chwili wykrycia poślizgu. Choć robił to w ciągu ułamka sekundy, było to działanie polegające na reakcji, przez co czasem mogło być za późno. Nowa generacja wyznaje zasadę, że lepiej zapobiegać niż ratować, a napęd tylnej osi dołączany jest już w momencie naciśnięcia pedału przyspieszania. Dzięki temu wszystkie koła są w gotowości jeszcze zanim auto wpadnie w poślizg, co sprawia, że jest jeszcze bezpieczniejsze.
Zobacz: Suzuki SX4 S-Cross – zmiany tylko na lepsze
Największym zaskoczeniem było Suzuki Vitara. O ile SX4 S-Cross też radził sobie dobrze, to wydawał się nieco za lekki i za miękki do torowych zmagań. Większa i cięższa Vitara radziła sobie natomiast znakomicie! Podczas przejazdów po płycie poślizgowej wyposażonej w szarpak, pod okiem instruktora wykonaliśmy ciekawą próbę. Podczas najazdu z prędkością 40 km/h, instruktor kazał… puścić kierownicę! Choć w pierwszej chwili brzmiało to absurdalnie, to co zrobić: instruktor każe, kursant musi. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy przy 40 km/h Vitara zupełnie sama wyprowadziła się z poślizgu. System zareagował dosłownie ułamek sekundy po tym, jak szarpak przestawił tylną oś pojazdu. W okamgnieniu system sam założył kontrę, a następnie wyprostował tor ruchu pojazdu. Niestety przy 50 km/h AllGrip Select nie poradził sobie już tak dobrze, wymagając pomocy kierowcy. Tak czy inaczej zaskakujący jest fakt, że auto dosłownie samo wychodzi z poślizgu. Daje to też do myślenia, jeśli wspomniny kampanię bezpieczeństwa z hasłem "10 mniej ratuje zycie". Niby 10 km/h to nie dużo, a jednak w trudnych warunkach potrafi zrobić kolosalną różnicę.
AllGrip Select to chyba najlepsze, a zarazem najbardziej uniwersalne rozwiązanie dołączanej tylnej osi. System załącza się samoczynnie (nawet podczas dynamicznego ruszania z miejsca), automatyczne działanie wyklucza błąd kierowcy podczas ząłączania napędów, a dodatkowo zapewnia całkiem dobre zdolności terenowe. Mimo to podczas spokojnej jazdy tylna oś odpoczywa, co znacznie zmniejsza zużycie paliwa, za sprawą mniejszych oporów toczenia.
AllGrip PRO – gdy kuszą bezdroża
Najbardziej zaawansowany system napędu na cztery koła jaki znajdziemy w gamie Suzuki, występuje w modelu Jimny. Historia japońskiej terenówki sięga 1970 roku, jednak współczesne wcielenie nijak ma się do poprzednika, który posiadał dwusuwowy silnik o zawrotnej mocy 25 KM. Ale mimo to miał napęd na cztery koła i skrzynię redukcyjną! Choć w ciągu minionego półwiecza technologię znacznie udoskonalono, to zasada przekazania napędu w obecnym Jimny jest taka sama – napęd standardowo przekazywany jest na koła tylne, a w razie potrzeby ręcznie możemy dołączyć przednią oś. Piasty przedniej osi załączają się dzięki pneumatycznemu układowi, którego czynnikiem roboczym jest podciśnienie w dolocie silnika. Przednią oś kierowca dołącza manualnie i może to robić nawet podczas jazdy z prędkością do 100 km/h, pod warunkiem, że koła ustawione są prosto. W przeciwnym razie układ pneumatyczny nie poradzi sobie z załączeniem przednich piast. Aby zblokować napęd w trybie 4WD-L, konieczne jest jednak zatrzymanie pojazdu. Z załączonym reduktorem Jimny wjedzie niemal wszędzie. Od lat model ten chwalony jest za ponadprzeciętne zdolności terenowe, podobnie jak nieco starszy Samuraj, który jednak był znacznie mniej zaawansowany pod względem technologicznym.
Niestety na prezentacji napędów zabrakło najbardziej terenowego auta z rodziny Suzuki, jednak w przyszłym roku zobaczymy zupełnie nową generację Jimny’ego. O ile Ignis, SX4 S-Cross czy nawet Vitara, to auta miejskie, które w szczególnych przypadkach poradzą sobie z delikatnym terenem, to Jimny, choć nieduży, jest prawdziwym pogromcą bezdroży.
Zobacz porównanie: Suzuki Vitara vs. SsangYong Tivoli
Kiedyś napęd na cztery koła kojarzył się jedynie z autami terenowymi. I choć nadal trudno wyobrazić sobie terenówkę z napędem na jedną oś, czteronapędowe auta miejskie przestają zaskakiwać. Dzięki takim rozwiązaniom po prostu jesteśmy bezpieczniejsi podczas jazdy w trudnych warunkach atmosferycznych. Suzuki jest marką dość szaloną, ponieważ produkuje pojazdy zupełnie od siebie różne i niestety dość niedoceniane na polskim rynku. Jednak statystyki z roku na rok są coraz lepsze. W ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy tego roku, marka sprzedała dokładnie 7984 pojazdy, czyli o 20% więcej, w stosunku do analogicznego okresu z roku poprzedniego. Z tej liczby aż jedna czwarta, to pojazdy z napędem na cztery koła AllGrip. Wszystko wskazuje na to, że Polacy coraz bardziej doceniają wszechstronność takiego rodzaju napędu, a marka Suzuki przewiduje, że będzie to dla nich rekordowy rok pod względem sprzedaży.