BMW iX - test elektrycznego SUV-a
Choć o stylistyce BMW iX można napisać bardzo wiele, wydaje mi się, że nie do końca jest sens to robić. Każdy ocenia nowego SUV-a BMW przez pryzmat własnego gustu i faktem jest również, że niewiele głosów określa iX-a jako "ładny" samochód. Nie mogę z czystym sumieniem napisać, że znajduję się w tym wąskim gronie, choć zupełnie uczciwie przyznaję, że tył i bok BMW iX są dla mnie zupełnie w porządku. Zupełnie inaczej jest jednak w kokpicie. Tu nie jest tylko "w porządku". Tu jest nieziemsko. W przypadku wnętrza nie ma mowy nawet o chwili zawahania, a wypełnione wysokiej jakości materiałami wnętrze urzeka nawet sceptycznych z początku pasażerów. Ale po kolei...
BMW iX jest trochę jak koncept
Na tle reszty gamy modelowej, BMW iX, póki co, gra w swojej własnej lidze. Wskazuje na to nawet oznaczenie iX - nie ma tu żadnej liczby, która zdradzałaby, w jakiej klasie pozycjonowane jest auto, ale jego wymiary sugerują, że jest to elektryczny odpowiednik BMW X5. Wnętrze jest bardzo przestronne, a wrażenie to potęguje rozplanowanie przestrzeni, która wykorzystuje w pełni zalety płyty podłogowej samochodu elektrycznego. Nie ma tu tunelu środkowego, a wygodnie można podróżować nawet w komplecie pasażerów. Długie na 4953 mm i szerokie na 1967 mm nadwozie pozwoliło wygospodarować naprawdę sporą ilość miejsca i rozsądny, 500-litrowy bagażnik. Już otwieraniu drzwi towarzyszy wrażenie obcowania z futurystycznym konceptem. Nie ma tu ramek okien - szyby są widoczne w całości, jak w coupe, a zamiast klamki z fizycznym cięgnem mamy przyciski. Przestrzeń między drzwiami a wnętrzem również nie jest typowa, blaszana. Wyeksponowane poszycie z włókna węglowego to cecha, która zrobi wrażenie na każdym, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się motoryzacją.
Pokaz technologii
W przeciwieństwie do większości "elektryków", w BMW słychać, gdy samochód budzi się do życia, a to za sprawą IconicSounds - dźwięków napędu, które są odtwarzane przez głośniki i zależne od wybranego trybu jazdy. Nie jestem fanem takich rozwiązań, ale BMW iX serwuje uszom doznania, które nie przypominają żadnego innego "udawanego dźwięku silnika", które proponują inni producenci. Funkcję można rzecz jasna wyłączyć, ale złożoność tych dźwięków i ich brzmienie w odpowiedzi na styl jazdy jest tak ciekawa, że wracałem do nich raz za razem. Prawdziwe zaskoczenie. Świetne doznania akustyczne, ale i dotykowe płyną również z obsługi przycisków i guzików, z kryształowym pokrętłem systemu iDrive na czele. Wszystko sprawia wrażenie przemyślanego, dopracowanego i dopieszczonego, a system multimedialny możemy obsługiwać dotykowo, za pomocą wspomnianego pokrętła i gestami, które znamy już z BMW od pewnego czasu. Wielki, szklany dach nie ma rolety, ale za naciśnięciem przycisku możemy zmienić przejrzyste okno dachowe w taflę mlecznego szkła i w niewielkim stopniu zaciemnić wnętrze. Znów zachwycam się kokpitem, ale w tym aucie jest to chyba nie do uniknięcia. Dla równowagi dodam jednak, że obsługa klimatyzacji z ekranu jest lekko zagmatwana i niepotrzebnie skomplikowana, a kierownica wydaje się być spłaszczona do przesady - wygodniejsza byłaby normalna, nieco bardziej zaokrąglona.
BMW iX - dane techniczne
Czas przedstawić kilka suchych faktów. Testowana przeze mnie odmiana BMW iX xDrive 50 jest wersją "środkową" - między iX 40, a iX M60. ma dwa silniki, moc 523 KM i moment obrotowy 765 Nm. Pierwsze 100 km/h to kwestia 4,6 sekundy, a prędkość maksymalna została ograniczona do 200 km/h. Osiągi są więcej niż wystarczające, a reakcja na gaz spontaniczna, jak na mocnego elektryka przystało. Rekuperacja działa bardzo skutecznie i, co ważne, hamuje do zera - pozwala zatrzymać się bez użycia pedału hamulca. Szkoda, że jej poziom wybieramy z ekranu komputera pokładowego lub włączając tryb B - rozwiązanie z łopatkami byłoby chyba wygodniejsze. W trybie D, możemy skorzystać z automatycznej rekuperacji, która w mieście radziła sobie bardzo sprawnie. Mądre wykorzystanie hamowania regeneracyjnego pozwala osiągnąć zużycie energii, o którym porównywalne mocą i osiągami Audi e-tron S może zapomnieć. BMW iX w gęstym ruchu, przy ostrożnej jeździe zużywa 19,5-20,5 kWh/100 km, co zgadza się z danymi WLTP. Oznacza to, że zasięg na pełnym ładowaniu, w ciepły dzień naprawdę może zbliżyć się do 600 km, choć w drogowych warunkach, na dłuższym dystansie będzie to wyzwaniem. 500 km bez ładowania jest natomiast realne, zupełnie osiągalne. Ładowanie jest możliwe z maksymalną mocą 200 kW, choć warto przypomnieć, że jest to wartość maksymalna. Im bardziej naładowana bateria, tym BMW wolniej "wciąga" prąd.
BMW iX jeździ jak BMW
Ten komplement przestaje być oczywistością, gdy zerkniemy w dowód rejestracyjny i w polu "masa pojazdu" zobaczymy wartość przekraczającą 2500 kg. Choć potężny SUV jest (co łatwo przewidzieć) piekielnie ciężki, nie daje po sobie tego poznać na krętych drogach. Komfort jazdy jest nienaganny, nawet na 22-calowych felgach, które giną w przepastnych nadkolach. Czuć tu rękę inżynierów bawarskiej marki, którzy zestroili układ jezdny tak, że BMW prowadzi się naprawdę przyjemnie. Skrętna tylna oś poprawia zwrotność i pomaga zamaskować 3-metrowy rozstaw osi.
Ile kosztuje BMW iX?
Tu również obędzie się bez zaskoczeń. "Duży, ciężki i drogi" to opis pasujący do iX tak samo, jak "szybki, innowacyjny i dopracowany". Cena testowanej przez nas wersji iX xDrive 50 startuje z poziomu 505 000 zł. Egzemplarz, który widzicie na zdjęciach jest jednak sporo droższy - kosztuje około 640 000 zł. Dopłaty wymaga m.in. efektowne okno dachowe, lepszy system audio, skórzana tapicerka czy większe felgi. Jak na złość, niemal wszystkie z tych opcji wydają się być warte dopłaty, co jasno dowodzi, że iX jest pokazem technologii dla klientów z zasobnym portfelem. Czy zaczną się oni przesiadać na iX ze swoich konwencjonalnie napędzanych X5 i X6? Być może jeszcze nie teraz, choć szczerze mówiąc, potężny zasięg testowanego iX, taką przesiadkę uczyniłby już chyba możliwą. Możliwość stosunkowo swobodnego podróżowania to jednak jedna z wielu zalet. iX jest intrygujące na swój sposób, a siedząc w fantastycznym kokpicie nie musimy go przecież oglądać z zewnątrz...