TEST - Chevrolet Malibu 2.0 D LTZ: Cicha ucieczka z Polski

2014-02-15 4:30

Obecnie na polskim rynku limuzyn segmentu D prym wiodą takie pojazdy jak Opel Insignia, Volkswagen Passat, Toyota Avensis czy Ford Mondeo. W ich cieniu cały czas nieco pozostawał Chevrolet Malibu - auto które łatwo może zmienić pogląd na produkty spod znaku złotego krzyża. A dlaczgo pozostawał a nie pozostaje? Niestety amerykańska marka wycofuje się z europejskiego poletka, a jako pierwsze z gamy modelowej "wypadło" właśnie Malibu. Trochę szkoda, bo ten niedoceniony pojazd ma całkiem dużo zalet.

Pogmatwana historia

Nazwa Malibu występuje u Chevroleta już od bardzo dawna. Po raz pierwszy pojawiła się ona w latach 60-tych, kiedy oznaczenie to nosiło mocne coupe, zaś z czasem zaczęto tak nazywać bardziej rodzinne sedany. Z dwudrzwiowego pojazdu utrzymanego w stylu amerykańskiej szkoły z drugiej połowy XX wieku, model przekształcił się w wygodną, czterodrzwiową limuzynę, która miała odnieść globalny sukces. Najnowsza generacja jest oferowana w Stanach Zjednoczonych, a w Polsce można ją było kupić jeszcze w 2013 roku, co przy nadwiślańskim debiucie w roku 2012 jest bardzo krótkim okresem sprzedaży. Światowa premiera tego wozu przed szerszą publicznością odbyła się na Salonie Samochodowym w Nowym Yorku w 2011 roku.

Niestety Chevrolet wycofuje się z Europy, co jest dziwnym krokiem, gdyż na rynku Starego Kontynentu "Jankesi" radzą sobie rewelacyjnie, zaś w naszym kraju sprzedaż samochodów ze złotym krzyżem na atrapie chłodnicy wciąż rośnie. To jednak zabija powoli inną, o wiele ważniejszą na Starym Kontynencie markę z szeregów General Motors - Opla. To właśnie z tego powodu GM pozbywa się z większości europejskich krajów. Rok 2014 to ostatni dzwonek dla tych, którzy chcieliby nabyć któryś z modeli producenta z północnej Ameryki. Na koniec bieżącego roku w sprzedaży najprawdopodobniej zostaną tylko dwa topowe modele dostępne na zamówienie - Camaro i Corvette.

Nowoczesna i atrakcyjna stylistyka

Design amerykańskiej limuzyny przyciąga wzrok. Auto prezentuje się nowocześnie i bardzo atrakcyjnie, dzięki czemu skutecznie wyróżnia się na naszych drogach. Malibu konstrukcyjnie jest bardzo zbliżone do Opla Insigni (obydwie marki należą do koncernu GM), jednak trudno mówić tutaj o podobieństwie stylistycznym. Co ciekawe, dla niektórych osób Chevrolet prezentuje się bardziej prestiżowo niż jego europejski odpowiednik, a przecież również niemieckiemu samochodowi nie można zarzucić brzydoty. Dobrze dobrane proporcje oraz umiejętne dawkowanie przetłoczeń i obłości sprawiają, że "Chevy" podoba się większości kierowców. To dobrze zaprojektowany i solidny pojazd, który może budzić zazdrość u innych. Dynamiczna sylwetka wraz z nutą elegancji tworzą udany miks, łechcący ego kierowcy.

Przód pojazdu nawiązuje stylem do innych produktów Chevroleta. Wyrazisty zderzak w połączeniu z atrapą chłodnicy z umieszczoną na niej belką ze złotym krzyżem dodają Malibu charakteru, zaś przednie reflektory o bardzo ładnym kształcie wprowadzają delikatną atmosferę tajemniczości oraz elegancji. Takie połączenie sprawia, że przechodnie dosyć często odwracają się za "jankeską" limuzyną, a samo auto pozytywnie wyróżnia się spośród nieco zbyt opatrzonej niemieckiej konkurencji oraz na tle mdłych japońskich rywali. Niestety zabrakło tutaj modnych ostatnimi czasy świateł do jazdy dziennej w technologii LED - nabywcy muszą się zadowolić światłami dziennymi skonstruowanymi z tradycyjnych lamp. Brak "LED-ów" nie jest oczywiście tragedią, jednak wszyscy rywale mają ten dodatek na wyposażeniu.

Przeczytaj też: Chevrolet Trax 1.7 Diesel AWD - TEST lekkiego crossovera od SuperAuto24.pl

Styliści pracujący nad tylną partią Malibu chcieli upodobnić go do tego, jaki znamy z modelu Camaro. Kwadratowe lampy i pokrywa bagażnika z wyraźnym przetłoczeniem może nie prezentują się tak elegancko jak przód "Chevego", ale za to odpowiednie ukształtowanie kufra i tylnych błotników dało efekt przemieszczania się w miejscu. Oczywiście także z tyłu limuzyny nie mogło zabraknąć logo producenta, które dumnie błyszczy się na sporej połaci gładkiego metalu. Niektórzy mogą narzekać na nieco ociężały zderzak, jednak w rzeczywistości wygląda to znacznie lepiej. Ponadto czarny element umieszczony u jego dołu imituje dyfuzor, jednak tylko nieliczni dadzą się nabrać na tę sztuczkę. Na szczęście designerom udało się uniknąć efektu doklejenia przestrzeni bagażowej, dzięki czemu "tyłek" sprawia dobre wrażenie.

Patrząc z profilu natychmiast wiemy, że mamy do czynienia z prawdziwą limuzyną. Długie nadwozie z długą maską i pokaźnych rozmiarów bagażnikiem jednoznacznie zdradzają przeznaczenie tego modelu. Płynnie unoszące się przetłoczenia wraz z narysowaną pod kątem linią okien dodają dynamizmu, a pod nadkolami goszczą ładne, 18-calowe obręcze z lekkich stopów. Oczywiście z tej strony również nie brakuje elegancji i harmonii, dzięki czemu podjechanie pod teatr nie musi być upokarzającym doświadczeniem. Co więcej, auto powinno wywołać raczej ukłucie zazdrości wśród obserwatorów, a przecież mówimy wciąż o Chevrolecie - marce, które w Polsce bardziej kojarzy się z połączeniem sił koreańsko-amerykańskich, aniżeli z prawdziwą "jankeską" motoryzacją. Jak widać nie można nie doceniać Malibu, gdyż to auto jest bliższe Stanom Zjednoczonym i Europie niż Korei Południowej.

Globalne wnętrze

Środek ma bardzo nowoczesny, nieco kosmiczny sznyt. Zasiadając w wygodnych fotelach pokrytych skórą w oczy rzuca się efektowna deska rozdzielcza wykonana z przyjemnych w dotyku plastików. Dodatkowo przez jej środek przebiega poziomo chromowana listwa, która ponadto jest podświetlana przyjemnym, niebieskim światłem (efektowny gadżet, który tworzy subtelny nastrój). Na konsoli centralnej znalazł się system multimedialny z dotykowym ekranem (prosty w obsłudze, a dźwięk wydobywający się z głośników jest na dobrym poziomie), za którym wygospodarowano tajny schowek mieszczący np. portfel i telefon. Niektórych może początkowo zrazić spora ilość przycisków odpowiadających za sterowanie urządzeniami, jednak po krótkim czasie da się szybko zapamiętać do czego służy poszczególny z nich. Uwagę zwraca kierownica, która została przeniesiona z modeli Opla, jedynie zmianie uległo logo producenta. Kwadratowe zegary mają się kojarzyć z modelem Camaro, który także otrzymał podobne rozwiązanie. Są one bardzo czytelne, a pomiędzy nimi umieszczono wyświetlacz komputera pokładowego.

Zobacz: Chevrolet Spark po liftingu 1.2 16V - TEST wesołego, odmłodzonego maluszka

Jeśli chodzi o ilość przestrzeni dla pasażerów w środku, to nawet wysokie osoby nie powinny marudzić. Z przodu miejsca jest bardzo dużo, a fotele są wygodne, chociaż brakuje im nieco podparcia bocznego. Długie podróże nie są utrapieniem dla pleców czy nóg, a można by powiedzieć że podróżni wysiądą u jej celu zrelaksowani. Również z tyłu nie ma powodów do narzekania na ilość oferowanej przestrzeni, aczkolwiek gdy za "kółkiem" siądzie wysoka osoba, wtedy nieco brakuje miejsca na kolana pasażera z tyłu, który jest porównywalny wymiarowo do kierowcy. Kanapa jest szeroka lecz słabo wyprofilowana, przez co również po środku ktoś może zająć miejsce.

Spora ilość schowków pozwala na utrzymanie ładu i czystości w kabinie. Bagażnik może się pochwalić dużą objętością - wynik na poziomie 545 litrów jest jednym z większych w klasie. Dzięki temu, że kufer ma regularne kształty a zawiasy są osłonięte, pasażerowie mają możliwość zabrania naprawdę dużej ilości większych i mniejszych przedmiotów, co przyda się podczas długich rodzinnych wycieczek.

Niezwykle udane połączenie

Testowany przez nas Chevrolet Malibu został wyposażony w turbodoładowany silnik wysokoprężny 2.0-litra o mocy 160 KM i momencie obrotowym na poziomie 350 Nm, połączony z automatyczną skrzynią biegów. Taki zestaw jest idealny do tego auta. Jednostka napędowa pracuje dosyć głośno jednak ma odpowiednią moc i elastyczność, zaś 6-biegowy "automat" sprawnie wyczuwa intencje kierowcy. Dzięki temu zestawowi układ napędowy wzbudza pozytywne emocje. Może i motor nie jest najmocniejszy w klasie, jednak naszym zdaniem to optymalny wybór. Wyprzedzanie ciężarówek nie jest problemem, podobnie jak dalekie podróże autostradami. Sama przekładnia zmienia biegi niewyczuwalnie i w granicach około 1800-2000 obr./min co pozwala na zmniejszenie zużycia paliwa.

Sprawdź również: Chevrolet Aveo hatchback 1.4 - nasz TEST atrakcyjnej cenowo 5-drzwiówki

Malibu najlepiej się czuje w warunkach pozamiejskich, gdyż samochód jest na tyle komfortowy, że po pewnym czasie kierowcę zaczyna irytować ciągłe przyspieszanie i hamowanie na światłach. Zawieszenie dobrze tłumi nierówności, chociaż jego praca czasami mogłaby być cichsza. Ci, którzy spodziewają się, że komfortowe auto musi podpierać się lusterkami na zakrętach, będą w błędzie. Podwozie jest mięsiste i zwarte, dzięki czemu winkle nie są wyzwaniem dla Chevroleta. To duży postęp w porównaniu do wcześniejszych modeli marki, które powstały w wyniku współpracy koreańsko-amerykańskiej. Układ kierowniczy jest precyzyjny i dobrze przekazuje informacje z przedniej osi. Przełożenia układu zostały odpowiednio dobrane, dzięki czemu kierowca nie musi nadmiernie obracać "kółkiem", a pokonywanie slalomów jest przyjemnym doznaniem. Jednym słowem, Malibu jest autem komfortowym z dobrym układem jezdnym, dzięki któremu aż chce się "nawijać" kolejne kilometry.

Pomimo sporej wagi (Malibu waży 1595 kg) oraz automatycznej skrzyni biegów, amerykańska limuzyna należy do oszczędnych pojazdów. Producent obiecuje spalanie na poziomie 6,6 l/100 km w mieście, 4,2 l/100 km warunkach pozamiejskich i 5,7 l/100 km w cyklu mieszanym. Nam udało się uzyskać odpowiednie wyniki na poziomie około 8 l/100 km w mieście i 4,6 l/100 km w trasie (spokojna jazda). Wartości te to zasługa długich przełożeń skrzyni biegów, dzięki czemu nawet przy szybszym pokonywaniu kilometrów auto potrzebuje niewielkiej ilości paliwa. Ponadto są one możliwe do osiągnięcia bez nadmiernych wyrzeczeń.

Podsumowanie

Chevrolet Malibu to limuzyna z "krwi i kości". Wygoda i komfort jazdy są na wysokim poziomie i na szczęście nie zostały one okupione kiepskim prowadzeniem. Amerykanin nie stroni od zakrętów, jednak jego środowiskiem naturalnym są autostrady z punktami docelowymi oddalonymi o kilkaset kilometrów. To zasługa zarówno dobrego zawieszenia jak i udanego tandemu silnika wysokoprężnego oraz automatycznej skrzyni biegów. Zestaw ten działa harmonicznie, a jego sprawność rozleniwia kierowcę, pozwalając mu odstresować się po całym dniu w pracy. Również sytuacje typu wyprzedzanie ciężarówek nie podnoszą ciśnienia we krwi, a niskie zużycie paliwa poprawia humor właściciela auta w trakcie pobytu na stacji benzynowej.

Wnętrze Malibu rozpieszcza ilością miejsca z przodu oraz wygodnymi siedzeniami. Nawet dalekie podróże nie są męczące, zaś fotele sprawiają, że kręgosłupy pasażerów nie doznają uszczerbku w trakcie wyjazdów. Jedynie trzymanie boczne przednich oparć mogłoby być nieco lepsze. Nowoczesna deska rozdzielcza z dobrych materiałów i z klimatycznym oświetleniem sprawia, że w kabinie tworzy się przytulna atmosfera. Z tyłu również nie ma powodów do narzekań o ile na przednim stanowisku nie usiądzie wysoka osoba (powyżej 185 cm wzrostu). Kanapa jest wygodna i szeroka, co oczywiście pozytywnie wpływa na komfort podróżowania. Sumując wszystkie za i przeciw Chevrolet Malibu to naprawdę dobrze wykonane auto, które przeczy dotychczasowym mitom na temat aut spod znaku złotego krzyża. Jest nowoczesne, oszczędne, dobrze wykonane, a przez to nie ma czego się wstydzić w starciu z jego konkurentami. Jedynie nabywcy muszą odsunąć uprzedzenia na bok i docenić możliwości amerykańskiej limuzyny.

Warto również wspomnieć o zakupie auta. W zeszłym roku nabywców znalazły 174 egzemplarze Malibu. Niestety w związku z wycofaniem modelu z polskiego rynku, jego zakup jest obecnie bardzo utrudniony. Klienci chcący nabyć amerykańską limuzynę powinni zgłaszać się do dilerów, jednak czas oczekiwania na samochód jest trudny do ustalenia. Ponadto ceny również są uzgadniane z lokalnym przedstawicielem marki, jednak jak udało się nam ustalić, prezentowany przez nas wariant wyposażeniowy LTZ (dwustrefowa klimatyzacja, czujniki parkowania, elektrycznie sterowane i podgrzewane fotele przednie, nawigacja z systemem multimedialnym i 7-calowym wyświetlaczem dotykowym, skórzana tapicerka, 6 poduszek powietrznych, ESP+TCS, biksenowowe reflektory oraz system bezkluczykowy) z 2-litrowym silnikiem diesla oraz automatyczną skrzynią biegów, kosztuje 115 390 zł (rok produkcji 2014). Porównywalny Opel Insignia kosztuje od 121 650 zł, Ford Mondeo od 121 650 zł, a Volkswagen Passat od 127 590 zł. Za mniejsze niż u konkurencji pieniądze otrzymujemy w pełni wyposażony samochód, który naprawdę dużo ma do zaoferowania. Pytanie tylko, czy komukolwiek będzie się teraz chciało "bawić" w takie utrudnione zamawianie...

Dane techniczne

SILNIK R4, turbo
Paliwo Olej napędowy
Pojemność 1956 cm3
Moc maksymalna 160 KM przy 4000 obr./min
Maks mom. obrotowy 350 Nm przy 1750 obr./min
Prędkość maksymalna
213 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 9,7 s
Skrzynia biegów automatyczna/ 6
Napęd przedni
Zbiornik paliwa 80 l
Masa własna/ ładowność
1595 kg/ 665 kg
Emisja CO2 134 g/km
Bagażnik 545 l

.