TEST Ford S-MAX Vignale 2.0 TDCI 180 AWD PowerShift: eleganckie MPV

2017-06-19 4:30

Ford S-Max od ponad 10 lat wymyka się standardom. W założeniach producenta to rodzinne MPV które prowadzi się jak sedan i ma przyciągać klientów odbijających się od nudnego Galaxy. Teraz do tego miksu dochodzi luksus wersji Vignale, która nieśmiało puka do segmentu premium.

Wbrew pozorom ubogacenie prezentowanego MPV nie jest pomysłem chybionym. Nawet nowa generacja małej Fiesty również będzie oferowana w wysoko pozycjonowanej (czyli rewelacyjnie wyposażonej i odpowiednio wycenionej) wersji Vignale. Konkurencja już zauważyła potencjał takich rozwiązań – ekskluzywna linia DS Citroena stała się ambitną, oddzielną marką, a Opel z kolei proponuje niespotykane dotychczas opcje w nowej Insignii. Jak widać, istnieje zapotrzebowanie na więcej rozwiązań z wyższej półki, dlatego szkoda tego nie wykorzystać.

Czytaj: TEST Ford Mondeo Vignale 2.0 TDCi 210 KM: luksus wg. Forda

Vignale nie jest nazwą obcą dla Forda. Wcześniej pojawiła się ona przy kilku konceptach (np. Forda Focusa Vignale z 2004 roku), a w portfolio marki znalazła się już w latach 70-tych, razem z brandem Ghia. Vignale i Ghia to firmy wykonujące wcześniej indywidualne nadwozia na zamówienie, które stopniowo zostały wygaszone w korporacyjnym sposobie pracy marki. O ile Ghia swego czasu stanowiła topową linię wyposażenia w Fordzie, tak Vignale stało się po prostu ciekawostką dla fanów. Do teraz.

Więcej niż Ghia

Ford przygotował w duchu Vignale Mondeo, Kugę, Edge'a oraz S-MAXa. Z zewnątrz wyróżnia je chrom. Dużo chromu. W S-MAXie znalazł się na grillu o nowym wzorze, detalach pasa przedniego, felgach (ten element jest różnie odbierany) czy listwach na całej długości pojazdu. Dodatkowo nasz egzemplarz wykończono w specjalnym lakierze Milano Grigo, który w zależności od padania promieni słonecznych prezentuje skalę od beżu (z domieszką zielonego) do przyjemnego różu. Najważniejsze, że kolory w żadnym przypadku nie są krzykliwe, ale stanowią wisienkę na szczycie tortu indywidualisty. Projekt Claudio Messale chyba nigdy nie wyglądał lepiej.

Odwiedź: TEST Ford Mondeo 2.0 Hybrid eCVT: lekcja jazdy hybrydą

Kilka chromowanych pasków to nie koniec opcji w rodzinie Vignale. Do dyspozycji mamy osobistego doradcę Vignale, auto może być odbierane z naszego domu na przeglądy i serwis, dożywotnio też Ford gwarantuje darmowe mycie nadwozia i kosmetykę wnętrza. To więcej niż u DS-a, lecz nadal nie stanowi to karty przetargowej.

Vignale to dodatkowo skórzana tapicerka obejmująca większość kokpitu, a nawet boczki drzwi. To również fotele nad którymi pracowano dwa i pół roku. Ich obszycie wymaga użycia znacznie większej ilości pikowanej skóry, a dodatkowo za odpowiednią dopłatą mogą być wentylowane, podgrzewane i wyposażone w 11-punktowy masaż (także w siedzisku).

Liczy się wnętrze

Oczywiście sam projekt kabiny pozostał ten sam co w standardowych wersjach, a osamotnione pokrętło do zmiany głośności może i wygląda na początku dziwnie, lecz ten element imitujący wysokiej klasy zestawy Hi-Fi umieszczono w idealnym miejscu – nie znajdziemy tu żadnych dotykowych paneli, płytek czy innych wynalazków. Klimatyzacja też jest "analogowa", czyli dokładnie taka, jaka powinna być. Za to można przyznać Fordowi duży plus.

Rynek: Ford Fiesta lepszy od Volkswagena Golfa!

Oczywiście Ford nie ucieka przed cyfryzacją. Na pokładzie S-MAXa Vignale zainstalowano jeszcze świeży system multimedialny SYNC trzeciej generacji. Na poprzednie podejścia Forda do układów rozrywki wypada spuścić zasłonę milczenia. Obecne rozwiązanie jest znacznie lepsze, przyjemne dla oka, czytelne i łatwe w obsłudze. Nadal jednak boryka się z mnogością opcji – trzeba się sporo naklikać i nastukać. Analogicznie jest w przypadku ośmiocalowego wyświetlacza przy zegarach – właśnie tam, po przejściu przez kilka (lecz nadal za dużo) odsłon menu, możemy zmienić... ustawienia tłumienia amortyzatorów. U konkurencji zazwyczaj jest to załatwione jednym przyciskiem wstawionym gdzieś w tunel środkowy.

S-MAX Vignale na pewno punktuje pozycją za kierownicą, wygodą foteli jak i rewelacyjnym wygłuszeniem. Oprócz dodatkowych mat w drzwiach oraz ścianie grodziowej na pokładzie, zainstalowano tutaj jeszcze aktywny system eliminowania dźwięku silnika. Trzy mikrofony nasłuchują tonacji motoru, a z głośników emitowane są fale akustyczne niwelujące klekot diesla. To opcja znana z Lexusów i działa rewelacyjnie. Silnika po prostu nie słychać.

W tym samym segmencie: TEST Volkswagen Sharan vs. Ford Galaxy

S-MAX jest jednak przede wszystkim autem rodzinnym. Z tyłu mamy trzy indywidualne fotele z regulacją oparcia, mocowaniami Isofix i możliwością przesunięcia siedzisk. Bagażnik jest ogromny (700 litrów do linii okien, chyba, że zamówimy trzeci rząd siedzeń). Oparcia foteli możemy złożyć za pomocą przycisku, a klapę otworzymy machając stopą pod zderzakiem. S-MAX Vignale to chyba jedyne auto, w którym ten system naprawdę porządnie działa. Tyle, że nie jest to samochód idealny - brakuje portów USB w drugim rzędzie (alternatywą jest wyjście 230V, płatne), a za roletki w drzwiach i stoliki umieszczone na oparciach trzeba jeszcze zapłacić. Hmmm...

Pocisk ziemia-ziemia

Całe to wyposażenie i elektronika ważą, windując masę naszego egzemplarza do 1857 kilogramów. Całe szczęście, że już 180-konny diesel radzi sobie rewelacyjnie z autem. Wrażenia nie robi sprint do setki na poziomie 10 sekund, jednak elastyczność układu napędowego przy wyprzedzaniu – jak najbardziej. Nie dość, że do dyspozycji mamy 400 niutonometrów przenoszonych przez całkiem sprawnie działający sześciobiegowy automat, to Ford instaluje w S-MAXie napęd 4x4, który może przerzucić całą moc na tylną oś.

Już po liftingu: TEST Ford Kuga ST-Line

Przy mocnym wciśnięciu pedału gazu wydaje się, że auto się napręża, po czym po chwili staje się dwutonowym pociskiem. Odczucia dźwiękowe są tłumione przez rewelacyjne wyciszenie, przez co z łatwością można się zapomnieć podczas jazdy autostradą i znacznie przekroczyć dozwoloną prędkość. W takich warunkach S-MAX Vignale spali około 8,5 litra na sto kilometrów, w mieście jest jednak mniej oszczędny i trzeba liczyć się nawet z "dyszką".

Twierdzenia Forda o sportowym prowadzeniu są oczywiście jak najbardziej reklamową przynętą, lecz nie zmienia to faktu, że S-MAX jest najlepiej komunikującym się z kierowcą MPV w klasie. To nie tylko kwestia odpowiednio dobranego wspomagania czy całkiem sztywnego jak na ten segment zawieszenia. Auto nie stara się sztucznie stłumić wrażeń kierowcy, nie jest komputerem na kołach. Zmienne tryby zawieszenia to bardziej kaprys właściciela, ale różnica pomiędzy kolejnymi ustawieniami jest zauważalna. To nie jest Focus RS, lecz jak niemal każdy Ford, daje przyjemność z jazdy.

Ceny i podsumowanie

Ile więc trzeba zapłacić za takie Vignale? Cóż, "zwykły" Ford S-MAX z takim układem napędowym (180 KM, 4x4, automat) w najwyższym pakiecie wyposażenia Titanium to wydatek 153 300 złotych. W specyfikacji Vignale to już 183 350 złotych. Brzmi nieźle, prawda? Nie do końca...

Nie przegap: TEST Ford Edge 2.0 TDCi Twin-Turbo: SUV jak z szablonu

Egzemplarz na zdjęciach kosztuje 220 850 złotych. Problem leży w dodatkach – możemy przełknąć lakier za 1150 złotych, szklany dach za 3900 złotych czy opcjonalne ogrzewanie postojowe, bowiem są to kwestie indywidualne i nie każdemu potrzebne. Dziwi jednak, że w bądź co bądź ekskluzywnym aucie do jakiego aspiruje Vignale płacimy za nawigację, tuner cyfrowy DAB, wtyczkę 230V, podgrzewaną kierownicę, aluminiowe nakładki na pedały, koło dojazdowe i wiele innych. Wydaje się, że potencjalny klient prędzej zwróci uwagę na bogatsze wyposażenie niż fakt, że płaci za ponad dwa i pół roku pracy nad fotelami (które są wygodne, no ale...)

Nie zmienia to faktu, że S-MAX dalej jest rewelacyjnym samochodem, a linia Vignale z każdym rokiem będzie coraz bardziej rozpoznawalna. Na razie to propozycja dla indywidualistów, którzy nie muszą obnosić się z prowadzeniem auta z marek sprawdzonych w segmencie premium, lecz lubią komfort i wysoką jakość podróżowania. Może za kilka lat doczekamy się oddzielnej marki Vignale. Na razie Ford wystartował całkiem nieźle. Przed nim spory maraton.

.
Ford S-MAX 2.0 TDCi PowerShift - dane techniczne
.

SILNIK R4 16V
Paliwo diesel
Pojemność 1997 cm3
Moc maksymalna 180 KM/ przy 3500 obr./min.
Maks mom. obrotowy 400 Nm/ przy 2000-2500 obr./min.
Prędkość maksymalna
206 km/h
Przyspieszenie 0-100km/h 10,5 sekundy
Skrzynia biegów automatyczna/ 6 biegów
Napęd 4x4
Zbiornik paliwa 64,4 l
Katalogowe zużycie paliwa
(miasto/trasa/średnie)
6,4 l/ 5,4 l/ 5,8 l
poziom emisji CO2
149 g/km
Długość 4796 mm
Szerokość 1953 mm
Wysokość 1658 mm
Rozstaw osi
2849 mm
Masa własna
1857 kg
Ładowność 758 kg
Pojemność bagażnika/ po złożeniu siedzeń
700 l/ 2200 l
Hamulce przód/ tył tarczowe wentylowane/ tarczowe
Zawieszenie przód
kolumny MacPhersona
Zawieszenie tył
wielowahaczowe
Opony przód i tył (w testowym modelu)
245/45 R19

Bądź na bieżąco z motoryzacją. Polub nas na Facebooku

Nasi Partnerzy polecają