Kia Picanto trzeciej generacji zadebiutowała na początku 2017 roku, w związku z czym jest trochę taką "ciepłą bułeczką". W stosunku do prezentowanego auta określenie to może być jednak nieco niesprawiedliwe. O ile Kię Picanto pierwszej generacji z powodzeniem można było określać mianem "bułeczki", tak już nowa odsłona malca przybrała postać małego rozrabiaki. Podstawowa korzyść wynikająca z jeżdżenia po mieście autem segmentu A, to gabaryty auta. Kią Picanto zmieścimy się dosłownie wszędzie. Bardzo kompaktowe wymiary (3595 mm długości, 1595 mm szerokości, 1485 mm wysokości) i ciasny promień zawracania 4,7 metra sprawiają, że na ciasnych parkingach poczujemy się jak ryba w wodzie. Rozstaw osi wydłużono o 15 mm w stosunku do poprzedniej generacji, uzyskując okrągłe 2400 mm. Dodatkowo testowy egzemplarz posiadał tylne czujniki cofania oraz kamerę, które pozwalają zaparkować auto dosłownie na milimetry.
Nadwozie nowej Kii Picanto zostało w 44% wykonane ze stali o podwyższonej wytrzymałości. Auto powstało na nowej platformie "K", którą odchudzono o 28 kilogramów w stosunku do poprzedniej konstrukcji. Ciekawostką jest fakt, że aby zaoszczędzić na masie, w nadwoziu zrezygnowano z nitów i spawów na rzecz kleju. Łączna długość połączeń klejonych w Kii Picanto to aż 67 metrów! Jeśli ustawilibyśmy małe pikantne Kie jedną za drugą, to w sznurze ustawiłoby się prawie 19 aut. Dla porównania druga generacja modelu mogła pochwalić się niecałymi ośmioma metrami kleju.
Myśl pozytywnie!
Wygląd nowej Kii Picanto z pewnością przyciąga uwagę. Mimo, że auto jest małe, to stylistycznie prezentuje się bardziej zadziornie niż pociesznie. Z przodu znajdziemy nieduże projekcyjne reflektory z LED-owymi światłami do jazdy dziennej. Nie zabrakło także znanej z gamy koreańskiej marki osłony chłodnicy "tigernose". Trudno powiedzieć, czy tygrysi nos faktycznie tak wygląda (trzeba by spytać kogoś, kto przyglądał się z bliska dużemu pręgowanemu kotkowi), jednak Picanto doskonale wpasowuje się w ujednolicaną od pewnego czasu stylistykę marki. W wersji GT Line nie zabrakło także charakterystycznych dla modeli z tej linii pionowych wlotów powietrza umieszczonych w dolnych partiach zderzaka.
Linia boczna jest nieco mniej porywająca. W oczy rzucają się bardzo krótkie zwisy (675 mm przedni i 520 mm tylny) i stosunkowo duże drzwi. Może nie są duże w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak wsiadanie na tylną kanapę nie przypomina przeciskania się przez dziurkę od klucza, jak to czasem bywa w autkach segmentu A. Mimo małych wymiarów, wsiadanie i wysiadanie z tego mieszczucha nie jest ani trochę niewygodne.
Z tyłu znajdziemy ciekawe wąskie diodowe światła przypominające kształtem literę C. Optycznie poszerzają tył auta i sprawiają, że wszystko tworzy zgraną całość. Spod zderzaka nieśmiało wyglądają dwie końcówki wydechu, broniąc honoru emblematu GT Line, który znajdziemy na tylnej klapie.
Kia Picanto już od pierwszego wejrzenia jest autkiem wesołym, ale ze sportowym pazurem. Wersja GT Line dodaje mu zadziornego charakteru. W nadwoziu znajdziemy takie sportowe wstawki, jak czerwone ramki wlotów powietrza w przednim zderzaku, listwy drzwiowe czy wąski czerwony pasek w dolnych partiach tylnego zderzaka. Okazale prezentującym się dodatkiem są 16-calowe felgi aluminiowe, dostępne tylko w wersji GT Line.
Ciasny ale własny
Wsiadając do środka będziemy miło zaskoczeni. Wnętrze jest utrzymane w ciemnych barwach, jednak czerwone wstawki ożywiają smętną czerń. Fotele zostały obszyte ekologiczną skórą, która niestety jest dość śliska i "sztuczna" w dotyku. Mimo niewielkich rozmiarów zewnętrznych, w środku jest zadziwiająco przestronnie. Nawet wysokie osoby nie powinny mieć problemu z zajęciem wygodnej pozycji w pierwszym rzędzie siedzeń. Nieco gorzej jest na kanapie. Przy założeniu, że z przodu podróżują dwie osoby o przeciętnym wzroście 170 cm, miejsce na nogi osób siedzących z tyłu drastycznie się skurczy.
Deskę rozdzielczą zaprojektowano od nowa, wplatając w nią wiele ciekawych rozwiązań. Opcjonalny 7-calowy ekran dotykowy umieszczono na szczycie konsoli środkowej, co pozwoliło na schludne rozmieszczenie wszystkich niezbędnych funkcji. Przyciski wyboru poszczególnych opcji w menu są manualne i znajdują się po bokach ekranu. Poniżej znalazły się eleganckie kratki nawiewu, a z kolei pod nimi – panel sterowania klimatyzacją. Za jego projekt Koreańczykom należy się solidny uścisk dłoni. Nie mamy tam żadnego przerostu formy nad treścią. Przyciski i pokrętła są odpowiednio duże i ergonomiczne, a obsługa klimatyzacji jest banalnie prosta. Całość jest schludna, a panel przypomina nieco... pada do Play-Station!
Pod centrum sterowania znalazł się obszerny schowek z rozkładanymi uchwytami na kubki. Nie jest to rozwiązanie zbyt wygodne, ponieważ bez kubków schowek jest za duży (telefon "lata" w nim podczas jazdy), a z kubkami nie zmieścimy tam nic więcej. Pomocna jest jednak półka nad wejściem USB. Tam smarfton będzie bezpieczny. Szkoda tylko, że producent nie wpadł na to, by pokryć powierzchnię w tym miejscu gumopodobnym tworzywem. Wówczas leżące tam przedmioty nie ślizgałyby się podczas jazdy.
Mimo, że ładowność nie jest najmocniejszą stroną aut segmentu A, Kia Picanto pozwala zabrać na pokład coś więcej niż damską torebkę i siatkę z zakupami. Bagażnik pomieści 255 litrów. Jest dość wąski, ale za to głęboki. Choć utrudnia to przewożenie większych przedmiotów, dobrze sprawdza się przy pakowaniu mniejszych – nawet podczas dynamicznej jazdy, nie będą obijały się o ścianki bagażnika. W razie potrzeby możemy złożyć oparcia tylnej kanapy (w proporcji 40:60), zwiększając tym samym przestrzeń bagażową do całkiem pokaźnych 1010 litrów.
Nie mów do mnie "mały"!
Pod maską testowanej Kii Picanto znalazł się benzynowy czterocylindrowy silnik MPI o objętości skokowej 1.2 litra. Niepozorny motorek generuje moc 84 KM i maksymalny moment obrotowy 122 Nm. Choć w pierwszych chwili takie parametry nie powalają na kolana, auto zaskakuje już po pierwszych kilometrach. Pięciobiegowa manualna skrzynia biegów jest bardzo intuicyjna, a przełożenia choć są typowo miejskie, nie wymuszają ciągłego "wachlowania" biegami. Podczas jazdy z większymi prędkościami nieco brakuje szóstego przełożenia, za to w miejskim ruchu obecne pięć biegów w zupełności wystarcza.
84 koniom mechanicznym nie można odmówić wigoru w rozpędzaniu ważącego 864 kg malca. Pierwsze 100 km/h zobaczymy na prędkościomierzu po 12 sekundach, jednak subiektywnie podczas jazdy dzieje się to dużo szybciej. W momencie gdy mamy wrażenie, że właśnie osiągamy prędkość dźwięku, rzut oka na prędkościomierz sprowadza nas na ziemię wskazując przepisowe 100 km/h. Trudno w tym aucie o mandat, bo zawsze wydaje nam się, że jedziemy szybciej, niż w rzeczywistości.
Również w kwestii prowadzenia Picanto potrafi pokazać pazurki. Zawieszenie pracuje dość sztywno, co tylko zachęca do szybszego wchodzenia w zakręty. Skrzynia biegów stawia przyjemny opór, ale biegi wchodzą bardzo ciasno i precyzyjnie. Układ kierowniczy jest dość sztywny jak na samochód segmentu A. Łatwo wyczuć jak samochód zachowuje się podczas jazdy i co się dzieje z kołami. Jedynie podróżowanie z większymi prędkościami może skutkować nieznacznym dyskomfortem. Ze względu na krótki rozstaw osi i wagę piórkową, powyżej 120 km/h samochód lekko podskakuje i nie jest już tak pewny w prowadzeniu. Jednak to cecha wrodzona małych aut o niskiej masie.
Gang maluchów
Segment A rośnie w siłę. Takie auto w mieście jest po prostu bardzo praktyczne, a dzięki nowym technologiom nie musimy się już obawiać, że kontrolowana strefa zgniotu tak małego auta zacznie się 2 metry za samochodem. Szukając konkurencji "po sąsiedzku", nie sposób pominąć Hyundaia i10. Ale... bądźmy szczerzy – wystarczy jeden rzut oka na wyglądającą jak kostka mydła i-dziesiątkę, by wybrać zadziorne Picanto. Nieco dalej, w kraju Kwitnącej Wiśni, znajdziemy Toyotę Aygo, która w podstawowej wersji na tle Picanto wypada nieco skromnie. Koreański malec w standardowej wersji wyposażenia otrzymuje już wielofunkcyjną kierownicę, Bluetooth i pełne koło zapasowe. Kia Picanto jest też pięciomiejscowa (aczkolwiek trzeba by być wyjątkowo szczupłym, aby komfortowo podróżować z tyłu we trójkę). Tymczasem większość przedstawicieli tego segmentu, to auta czteroosobowe (poza wspomnianym Hyundaiem i10).
Będzie wersja "terenowa": Kia Picanto X-line
Kia Picanto w wersji GT Line to żwawe miejskie auto. A dzięki pakietowi stylistycznemu, faktycznie wygląda na nieco usportowione. Sugerując się jedynie wyglądem można by przypuszczać, że pod maską drzemie coś więcej, niż silnik o pojemności kartonu mleka (w promocji +20% gratis). Picanto GT Line to zadziorny przyjazny malec, który uprzyjemni codzienne dojazdy do pracy i pozwoli się wyróżnić na ulicy.
Kia Picanto - polski cennik
silnik/wersja | M | L | GT Line |
---|---|---|---|
1.0 MPI 67 KM 5MT | 39 990 zł | 43 990 zł | 52 990 zł |
1.2 MPI 84 KM 5MT | 41 990 zł | 45 990 zł | 54 990 zł |
1.2 MPI 84 KM 4AT | - | 49 990 zł | 58 990 zł |
Kia Picanto 1.2 MPI - dane techniczne
SILNIK | R4, 16V |
---|---|
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1248 cm3 |
Moc maksymalna | 84 KM przy 6000 obr./min. |
Maks moment obrotowy | 122 Nm przy 4000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 173 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 12 s |
Skrzynia biegów | manualna, 5 biegów |
Napęd | przedni |
Zbiornik paliwa | 35 l |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) |
5,9 l/ 3,8 l/ 4,6 l |
poziom emisji CO2 | 106 g/km |
Długość | 3595 mm |
Szerokość | 1595 mm |
Wysokość | 1485 mm |
Rozstaw osi | 2400 mm |
Masa własna | 864 kg |
Maksymalna masa całkowita | 1400 kg |
Pojemność bagażnika/ po złożeniu siedzeń |
255 l/ 1010 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe / tarczowe |
Zawieszenie przód | kolumny MacPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) | 195/45 R16 |