TEST - Mercedes-AMG SL 63 4MATIC+
Po ekscytującym i intensywnym weekendzie z najmocniejszym Mercedesem w historii, nie miałem zbyt wiele czasu, by ochłonąć. Po odstawieniu na parking potężnego Mercedesa-AMG GT 63 S E Performance, wręczono mi kluczyki do samochodu, na który od dawna czekali ci bardzo specyficzni i wymagający klienci - to były kluczyki do nowego Mercedesa-AMG SL 63 4MATIC+. Samochód był pokryty grubą warstwą białego puchu, a nadchodzące dni miały być bardzo mroźne i pełne silnych opadów. Kto, jak nie ja, miał mieć tyle szczęścia!
Jego historia jest mocno pokręcona
Aby zrozumieć, jak wielkim przedsięwzięciem jest nowy SL, musimy się trochę cofnąć. Po zakończeniu produkcji Mercedesa SL 6. generacji w 2020 roku, inżynierowie ze Stuttgartu mieli sporo do przepracowania. Słupki sprzedaży mówiły jasno - luksusowy i mocarny kabriolet z każdym rokiem sprzedawał się coraz gorzej. Czy było bardzo źle? Wystarczy powiedzieć, że w ostatnim roku produkcji zamówionych zostało nieco ponad 200 egzemplarzy. Niemcy sami byli temu winni.
Produkowany od 2011 do 2020 roku SL (R231) musiał konkurować z Klasą S Coupe i Klasą S Cabrio, które podobnie jak flagowy kabriolet, również występowały w odmianach 63 AMG z silnikiem V8 i 65 AMG z jednostką V12. Jakby tego było mało, w międzyczasie do oferty gwiazdy dołączył iście sportowy i rasowy Mercedes-AMG GT, który także występował w wersji GT C jako roadster z miękkim, składanym dachem. Niemcy chcieli sprzedawać trzy niemal takie same auta jednocześnie, ale zderzyli się ze ścianą.
Kanibalizacja w gamie trwała w najlepsze, co w 2020 roku finalnie poskutkowało wycofaniem z oferty 3-drzwiowej Klasy S Coupe i Klasy S Cabrio, oraz zakończeniem produkcji SL-a. Gdy ostatni egzemplarz zjechał z taśmy produkcyjnej, fani byli przekonani, że następcy już nie będzie. Po dwóch latach przerwy pojawia się zapowiedzieć zupełnie nowej, siódmej generacji (R232), która nie jest już SL-em, jakiego wszyscy znaliśmy
Został od podstaw zbudowany przez AMG
Za zbudowanie nowego SL-a od początku do końca byli odpowiedzialni inżynierowie z Affalterbach. Podkreśla to chociażby fakt, że najnowsza generacja wychodzi wyłącznie spod szyldu AMG (43, 55 i 63). Samochód został stworzony na kompletnie nowej płycie podłogowej, którą ma wiele wspólnego z topowym GT - choć ta jest sztywniejsza o 50 procent. Po raz pierwszy w historii SL otrzymał tylną oś skrętną (do 2,5 stopni), inteligentny napęd na wszystkie koła z funkcją DRIFT (4MATIC+), aktywne aerodynamiczne tunele i ruchomy spojler oraz 5-wahaczowe zawieszenie przedniej osi.
Przy projektowaniu nowego modelu inżynierom właśnie na tym zależało - na uzyskaniu typowych dla AMG właściwości jezdnych. Jak więc widać po tym krótkim wstępie, w nowym SL-u jest więcej AMG, niż Mercedesa. Model kojarzący się z komfortem i luksusem, porzucił swoje 70-letnie tradycje na koszt osiągów i sportowych wrażeń z jazdy. Co z tego wyszło?
Mercedes-AMG SL 63 4MATIC+ jeździ jak opętany
Nowy Mercedes-AMG SL 63 4MATIC+ to aktualnie najmocniejszy wariant, jaki możemy dostać w salonie - wobec tego najlepszy. Chodzą plotki, że w przyszłości możemy się doczekać jeszcze mocniejszej wersji E Performance, ładowanej z gniazdka. Napędza go dobrze znana i ręcznie składana jednostka V8 biturbo o pojemności 4-litrów, która w tym wydaniu generuje 585 KM i 800 Nm. W połączeniu z szybką, choć momentami brutalną, automatyczną przekładnią AMG SPEEDSHIFT MCT 9G, pierwsza "setka" ze startu zatrzymanego pojawia się już po 3,6 sekundy. Auto rwie przed siebie bez zawahania i kończy przyspieszać dopiero przy 316 km/h.
Jest ciężki jak diabli (1950 kg), a mimo to prowadzi się tak lekko. To przede wszystkim zasługa podwozia, które współpracuje z przecinanym powietrzem, zaawansowanego zawieszenia AMG ACTIVE RIDE CONTROL z półaktywną stabilizacją przechyłów i elektromechanicznego wspomagania o zmiennej sile wspomagania. Dodatkowo samochód w standardzie posiada kompozytowe tarcze wentylowane i perforowane o średnicy 390 mm z przodu (6-tłoczkowe zaciski) oraz takie same o średnicy 360 mm z tyłu (1-tłoczkowe zaciski pływające).
Cywilizowany na co dzień. Groźny na zawołanie
Nowy SL 63 4MATIC+ w mieście jest bardziej cywilizowany od wcześniej testowanego przeze mnie GT 63 S E Performance. Skrzynia, czasem marudna i szarpliwa (na przykład przy redukcjach przed sygnalizacją świetlną) pozwala z gracją lansować się po centrum Stolicy, choć bardziej zazdroszczę tym, którzy będą nim przemierzać wybrzeża słonecznej Kalifornii. Z wybieraniem nierówności na drodze radzi sobie bardzo dobrze, choć czuć, że sztywności mu nie żałowali. W trybie "Comfort" zawieszenie nawet w duecie z 20-calowymi kutymi felgami, jędrnie wybiera nierówności. Nie przepływa przez nie, ale nie wybija też plomb. Wisienką na torcie jest towarzyszący całej podróży bulgot widlastej ósemki, która ku mojemu zdziwieniu, ma sporo do powiedzenia
Wystarczy przekręcić pokrętło na kierownicy, by SL z wygodnego GT zamienił się w rządnego zakrętów sportowca. W trybie Sport+ (oraz Race) samochód niebywale szybko reaguje na wydawane przez kierowcę polecenia - zarówno te prawą nogą, jak i kierownicą. Przy okazji amortyzatory zalewa beton, a wszelkie przechyły znikają. Na końcu najlepsze - strzały z wydechu, tak głośne, że przy pierwszej redukcji się przeraziłem. Dawno nie słyszałem, żeby nowy samochód wydał z siebie taki ryk!
Jak wygląda kwestia zużycia paliwa? Pewnie żadnego klienta, którego stać na ten samochód, to kompletnie nie interesuje, ale wspomnieć warto. Pierwszego dnia nie mogłem się nim nacieszyć, wobec większość czasu spędziłem w trybie "Sport+", który pozwala cieszyć się dźwiękiem widlastego potwora. Wówczas średnie zużycie paliwa oscylowało w okolicach 26 l/100 km. Spokojniejsza jazda w mieście skutkowała wynikiem o kilka litrów mniejszym. Na trasie z kolei, przy przepisowych 120-140 km/h, silnik na każde 100 km potrzebował ok. 12-13 l bezołowiowej. Średnie zużycie z kilku dni wahało się na poziomie 17 litrów.
Już nie elegancki salonik, a wystawa elektroniki
W kabinie nie znajdziemy już pikowanej skóry na boczkach drzwi z prawdziwego bydła, szlachetnego aluminium, lakierowanego drewna czy podkreślających status SL-a przetłoczeń. Z eleganckiego salonu przenieśliśmy się do wystawy z elektroniką, gdzie całą obsługa odbywa się na dwóch ciekłokrystalicznych wyświetlaczach. Ten za kierownicą został schowany przed daszkiem, by w słoneczne dni można było coś z niego odczytać. Drugi natomiast można ustawić pod różnymi kątami.
Do czynienia mamy rzecz jasna z najnowszą wersją systemu MBUX, którą znamy już z elektrycznych nowości EQ, Klasy C, flagowej Klasy S i nowego GLC. Wszystkimi więc funkcjami (także klimatyzacją czy składaniem dachu) sterujemy za pomocą dotykowych paneli na kierownicy, palcami lub komendami głosowymi. Lubię to rozwiązanie, jednak często bywa kapryśne i lubi się zawiesić, co zwłaszcza w tak ważnym i drogim aucie, nie powinno mieć miejsca.
Mercedes SL przeszedł wielką metamorfozę, ale czy udaną?
Wcześniej był eleganckim, kanciastym i analogowym przystojniakiem, który nikomu nie musiał niczego udowadniać. Dziś gdy na niego patrzę, widzę ambitnego młodzieńca, który popisuje się na lewo i prawo, chwaląc się najnowszymi bajerami tj. nastrojowe oświetlenie (64 kolory), programy ćwiczeń ENERGIZING czy opowiadaniem przez komputer żartów. Kiedyś SL nie potrzebował tego wszystkiego, by wzbudzić zainteresowanie. Bez wątpienia nowa generacja jest lepszym samochodem, zwłaszcza sportowym, natomiast chyba nie jest już tak dobrym SL-em. Jestem zdania, że trzeba iść z duchem czasu, ale nie jestem przekonany, czy tego chcieli klienci nowego SL-a.
Mam z tym samochodem jeszcze jeden problem. Kiedyś klienci SL płacili krocie za szeroko pojęty luksus, mocny i ogromny silnik, świetne materiały i najlepszą jakość spasowania, której w nowej odsłonie miejscami brakuje. To, moim zdaniem oznacza, że jeśli charakter SL-a się zmienił, trzeba go klasyfikować bardziej jako auto sportowe, ze szczyptą komfortowych rozwiązań tj. trzy programy masażu, podgrzewane i wentylowane fotele oraz bardzo ciepły nawiew na kark, niż bulwarówkę do lansu.
Konkurencja jest równie ciekawa
W takiej sytuacji nie do końca wiem kto jest jego konkurencją, a kto nie. Podobne osiągi do nowego Mercedesa-AMG SL 63 4MATIC+ (od 1 017 900 zł) oferuje m.in. BMW M8 Coupe Competition (od 783 tys. zł). Jest również Porsche 911 Turbo S Cabriolet (od 1 124 000 zł) i Audi R8 Spyder (od 1 121 900 zł), jednak tam silnik mamy umieszczony centralnie. W BMW wygodniej przewieziemy dodatkowych pasażerów, mamy do czynienia z lepszymi materiałami i również mamy V8. Z kolei w Porsche i Audi otrzymujemy jeszcze lepsze osiągi i zapewne trochę więcej prestiżu. Zważywszy więc na cenę, nowy SL nie będzie miał na rynku łatwo. Zwłaszcza, że już niebawem pojawi się Mercedes-AMG GT nowej generacji, który - jak ćwierkają ptaszki - może pojawić się w wersji Roadster.
Nowy Mercedes-AMG SL - ceny w Polsce
Wersja | SL 43 | SL 55 4MATIC+ | SL 63 4MATIC+ |
---|---|---|---|
Silnik | 2-litrowy, R4 | 4-litrowy, V8 BiTurbo | 4-litrowy, V8 BiTurbo |
Skrzynia | AMG-SPEEDSHIFT | AMG-SPEEDSHIFT | AMG-SPEEDSHIFT |
Napęd | Na tylną oś | Na wszystkie koła | Na wszystkie koła |
0-100 km/h | 4,9 sek | 3,8 sek | 3,6 sek |
Prędkość maks. | 275 km/h | 295 km/h | 316 km/h |
Cena | od 628 400 zł | od 867 200 zł | od 1 017 900 zł |