Ofensywa modelowa marki MINI była w ostatnich latach niezwykle dynamiczna. W salonach sprzedaży poza tradycyjnymi niewielkimi modelami 3-drzwiowymi (z zamkniętym lub otwartym nadwoziem) i crossoverem Countrymanem, spotkać można było jeszcze takie twory jak Coupe, Roadster czy Paceman. Natknięcie się na jedno z tych trzech aut na ulicy graniczy jednak z cudem, bo modele te po prostu nie chciały się sprzedawać. Klienci jakoś nie zaakceptowali ich specyficznego wyglądu i obniżonej funkcjonalności, dlatego w konsekwencji zdecydowano o zakończeniu produkcji.
W portfolio reaktywowanej przez BMW w 2001 roku marki MINI (pisanej od tamtej pory wielkimi literami), obok wymienionych wyżej aut funkcjonowała od 2007 roku jeszcze jednak pozycja - MINI Clubman. Długo mówiło się, że i ten model nie będzie miał następcy, dzieląc los Coupe i Roadstera, a ostatecznie w strukturach firmy znalazło się miejsce dla jego spadkobiercy. Spadkobiercy, który dziedziczy po poprzedniku głównie nazwę, bo w rzeczywistości nie jest już dającą frajdę z jazdy, wesołą "Miniawką" z przedłużonym tyłem, a wygodnym samochodem typu kombi.
Clubman na nowo
Gusta i guściki - dobrze, że je mamy bo nuda nigda nie zagości do motoryzacyjnego świata. Clubman od początku swojego istnienia jest przykładem walki z monotonią, przez co nie jest w stanie przypaść do gustu każdemu, podobnie jak to było z poprzednikami. Stary brytyjski Mini Clubman (produkcja 1969-1980) był dwudrzwiowym, nieco wydłużonym kombi, ze skrzydłowymi drzwiami bagażnika otwieranymi na boki. Następca (od roku 2007) stworzony już pod niemiecką pieczą zachował styl retro, wydłużoną sylwetkę i charakterystyczny podwójny układ drzwi bagażnika. Dorobił się za to jednych tylnych drzwiczek otwieranych nietypowo pod wiatr, umiejscowionych od strony pasażera.
A co z dzisiejszym Clubmanem z roku 2015? Poza ogólnym podobieństwem do rodziny aut MINI, to po poczciwym dziadku Mini Clubmanie nie odziedziczył prawie niczego. Sposób w jaki model ewoluował jest zrozumiały. MINI sparzyło się wspomnianą wyżej próbą tworzenia lifestylowych małych autek, i teraz obok współczesnych wcieleń klasyków (One i Cooper) wychodzi z propozycją modelu bardziej praktycznego. I właśnie z tego powodu wzrósł rozstaw osi, karoseria stała się dłuższa i szersza, a jedne drzwiczki ułatwiające wsiadanie na kanapę zostały zastąpione klasycznymi pełnowymiarowymi drzwiami po obu stronach nadwozia. Trudno się zresztą temu dziwić, bo płytę podłogową przejęto z BMW serii 2 Active Tourer. Jedyne wyraźne rodzinne dziedzictwo to układ podwójnych drzwi bagażnika jak z dostawczaka.
MINI kombi
Takie 6-drzwiowe wydanie kombi od MINI łączy użyteczność z wesołym charakterem. Wygląd przedniej części jest nieco inny, jak w mniejszym modelu One, ale wciąż zachowuje rozpoznawalny brytyjski sznyt. Pozostała wielka pokrywa silnika, nie brakuje eliptycznych świateł głównych, a grilla nie da się pomylić z żadnym innym. Sylwetka z profilu choć przypomina pokracznego jamnika z krótkimi łapkami, nie pozostawia złudzeń z jakiej marki pojazdem ma się do czynienia. Oświetlenie LED-owe przyjemnie wygląda zarówno z przodu, jak i z tyłu, a pakiet stylizacyjny usportowionej odmiany Cooper S dodaje karoserii pazura.
Każde z symetrycznych skrzydeł bagażowych z własną wycieraczką, potrafi otwierać się automatycznie po naciśnięciu każdej klamki z osobna, lub zdalnie z pilota, za co odpowiadają ukryte siłowniki. Opcjonalny jest dostęp komfortowy (funkcja Easy Opener), automatycznie otwierający drzwi po machnięciu stopą pod zderzakiem. Pojemność? Ta jest typowa dla auta kompaktowego. Kufer mający podwójną podłogę zmieści 360 litrów, a po rozłożeniu dzielonych oparć składanych w formie 60:40 przestrzeń zwiększa się do 1250 l. Przy wyjmowaniu rzeczy z bagażnika trzeba mieć się tylko na baczności żeby nie przyrżnąć głową w dach, bo auto jest po prostu niskie.
Fascynującym elementem jest rzucany na ziemię pod drzwi kierowcy snop światła z logotypem MINI. Wersje od drugiego w kolejności radia Visual Boost zawierają antenkę dachową w formie płetwy rekina, migającą na czerwono po uzbrojeniu alarmu niczym sygnalizator na skrzydle samolotu. Fajna jest niezliczona oferta indywidualizacji od doboru mieszanin barw na nadwoziu, po masę dekoracji w kabinie. Mnogość możliwości pozwala w oryginalny sposób spersonalizować samochód, a jeszcze więcej charakteru i zwiększoną funkcjonalność zaszczepić poprzez domówienie oryginalnych akcesoriów. Przykłady to okrągłe reflektory diodowe montowane do grilla, dodające rajdowego stylu, czy 320-litrowy boks dachowy zwiększający pojemność przewozową prawie o drugie tyle. Testowana odmiana miała m.in. pakiet wizualny John Cooper Works, w skład którego wchodziły specjalne felgi, detale we wnętrzu i sportowe fotele.
Więcej przestrzeni
Nowa generacja rozpompowanego MINI Clubmana zrywa z postrzeganiem wnętrz aut MINI, jako z małym i klaustrofobicznym pudełkiem. Auto znacznie się rozrosło - dodatkowe centymetry czuć od razu po zajęciu miejsca w kabinie. Fotele z przodu są bardziej odstawione od siebie, dzieli je pokaźny tunel środkowy, a wnęki na nogi są wyraźnie głębsze od tych w MINI One. Zresztą forma deski rozdzielczej mimo przechwycenia sztandarowych elementów znanych z innych "Miniaków", jest całkiem nowym i dość smukłym projektem, dostosowanym do płyty podłogowej z BMW 2 AT.
Dowiedz się: Nowe MINI John Cooper Works w polskim cenniku
O samych fotelach pojawiających się w serii nie zdołam nic napisać. To dlatego, że w testowanym Clubmanie zagościły obszerne, mocno wyprofilowane siedziska zintegrowane z zagłówkami, noszące sygnaturę JCW. Dobrze trzymały na boki, pozwalały się łatwo regulować, ale nie dawały możliwości przybliżenia zadka bliżej podłogi. To dlatego, że w Clubmanie po prostu siedzi się wyżej jak w tradycyjnym Cooperze. Zajmowanie miejsc z tyłu dzięki drugiemu kompletowi drzwi nie wymaga już akrobatycznych umiejętności. Miejsca na nogi jest nieporównywalnie więcej jak dawniej, kanapa do tego pozwala przewieźć trzy osoby, a zakończenie tunelu środkowego oferuje kanały wentylacyjne dla pasażerów. Wygoda z tyłu jest jednak dyskusyjna, bo tak naprawdę najlepiej będzie jeśli z przodu nie zasiądą dryblasy, a usadowione osoby z tyłu będą dwie i to niezbyt rosłe.
Żywiołowa kabina
Wracając jeszcze na chwilę do samego projektu kabiny, dominują w niej kształty eliptyczne i okręgi. Ten nieszablonowy schemat potrafi rozweselić, ale nie jest aż tak ekstrawagancki, jak w modelu 3-drzwionym. Wyświetlacz systemu info-rozrywki otoczony pierścieniem mieniącym się w kolorach tęczy, pozwala dostosować swoje barwy do aktualnego nastroju kierowcy. Kolory te są też zależne od funkcji z jakiej aktualnie się korzysta. Regulując temperaturę pierścień mieni się na czerwono i niebiesko, w jeździe ekonomicznej dominuje kolor zielony, a pomarańcz i żółć pojawiają się przy ustawieniach systemu audio. Można jeszcze zaszaleć i zamówić nastrojowe podświetlenie deski, boczków drzwiowych i wnęk na nogi o zmiennej tonacji barw.
Za kierownicą znajduje się analogowy zestaw wskaźników i kontrolek, a na środku konsoli dominuje wielki okrąg będący centrum rozrywkowo-informacyjnym. Obsługuje się go w prosty sposób pokrętłem otoczonym przyciskami funkcjonalnymi, wpasowanym w tunel środkowy. System multimedialny wraz ze sterowaniem przywodzi na myśl iDrive stosowany w BMW, a to zdecydowanie dobra informacja, bo intuicyjność obsługi jest na wysokim poziomie. W zasięgu ręki kierowca ma wszelkie potrzebne regulatory. Bombowo wygląda czerwony przełącznik służący do uruchomienia silnika - przy klikaniu ma się wrażenie odpalania śmiercionośnego pocisku. Do jakości wykonania tego wszystkiego nie da się przyczepić - klimat premium bije niemal z każdego miejsca.
Interesujące gadżety w Clubmanie to: wyświetlacz Head-Up Display, system multimedialny wraz z nawigacją satelitarną, wyświetlacz o przekątnej 8,8 cala, bezkluczykowy dostęp ComfortAccess, aktywny tempomat, system ostrzegania o kolizji lub potrącenia pieszego z funkcją awaryjnego hamowania wstępnego, czy system czujników cofania wraz kamerą o wysokiej rozdzielczości.
Już nie taki gokart
Kilka zakręconych czerwonych literek "S" rozlokowanych na nadwoziu zdradza tylko jedno - pod maską musi się znajdować mocny silnik. I tak też faktycznie było w przypadku testowanego auta, ale zanim skrobnę o nim kilka spostrzeżeń, wspomnę jeszcze o ofercie gamy silnikowej. Jako, że MINI Clubman jest technicznie powiązany z BMW Serii 2 Active Tourer, pod maską zainstalowano podobne 3- i 4-cylindrowe rzędowe motory wspomagane turbodoładowaniem (diesle: 1.5 116 KM, 2.0 150 KM i 2.0 190 KM, benzyny: 1.5 102 KM, 1.5 136 KM, 2.0 192 KM). Przeniesienie napędu na koła przednie odbywa się przy pomocy 6-biegowej skrzyni manualnej lub automatycznej przekładni Steptronic. Zgodnie ze współczesnymi trendami silniki współpracują z systemami ograniczającymi zużycie paliwa i spełniają wyśrubowane normy emisji spalin Euro 6.
Wracając do testowanego Clubmana w odmianie Cooper S, model ten wcale nie jest tak psotny na drodze, jak dużo mniejszy 3-drzwiowy Cooper S. Clubman to już zupełnie inny samochód - mało w nim porywczego hot-hatcha, a dużo spokojnego minivana BMW. O ile 2-litrowy silnik z technologią MINI TwinPower Turbo (turbodoładowanie, wtrysk bezpośredni, w pełni zmienny wznios zaworowy i zmienne fazy rozrządowe) potrafi dręczyć asfalt w 3-drzwiowej "S-ce", to już w Clubmanie S trudno o szał emocji. Duża moc 192 KM i 280 Nm robi wrażenie w ważącej 1190 kg 3-drzwiówce, ale z masą 1465 kg jaką legitymuje się Clubman, już sobie tak dynamicznie nie radzi. Oczywiście trwające 7,1 sekundy przyspieszenie do "setki" jest imponujące, bo maksymalny moment obrotowy oferowany jest już przy przy 1250 obr./min., ale dla porównania mały Cooper S ten sam dystans osiąga w 6,4 s, dając podczas jazdy znacznie więcej pokładów frajdy.
Clubman to dorosłe auto dla dorosłych ludzi. Nie ma w nim już tej reklamowanej przez MINI gokartowej frajdy z jazdy, z jaką ma się styczność w przypadku mniejszych modeli. Nawet odmiana Cooper S jest wygodna, stara się gładko wybierać nierówności i przemierzać kilometry w komforcie. Rozstaw osi mierzący 2670 mm robi swoje i nici już z łatwych ciasnych nawrotek. Co do samego sposobu prowadzenia nie można autu zarzucić braku precyzji. Polecania kierowcy są sprawnie wykonywane, ale jeśli jeździło się wcześniej mniejszymi "Miniawkami", kierowcy będzie cały czas towarzyszyć poczucie, że prowadzenie nie jest już takie samo. Pochwalić zdecydowanie wypada działanie 8-biegowego automatu, z którym idzie się łatwo zaprzyjaźnić. Trochę gorzej wypadają już argumenty na temat zużycia paliwa. Clubman Cooper S w mieście potrzebuje około 11 l/100 km (o ile nie dręczy się pedału gazu), a średnie zapotrzebowania to koło 8 litrów na "setkę".
Cena i podsumowanie
Nowa generacja MINI Clubmana nie jest już typowym MINI wymagającym kompromisów. Zapewnia więcej przestrzeni przewozowej, jest znacznie bardziej wygodna i funkcjonalna. Co prawda nie wszystko urosło, bo przeszkadzać wciąż potrafią małe okna, kiepska widoczność do tyłu, czy nisko poprowadzona linia dachu przyczyniająca się do nabijania guzów na głowie. Te różne cechy mają jednak paradoksalnie przysporzyć autu klientów. Do Clubmana łatwo zapałać sympatią, jak do każdego innego MINI. Ma w sobie pełno charyzmy, zachowuje typowy klimaty współczesnych "Miniaków" i nie da mu się odmówić wyrazistego stylu retro przemieszanego z nowoczesnością.
MINI tym samochodem kontynuuje zmiany pokoleniowe. Powiększonym nadwoziem i wykonaniem premium przypadnie do gustu osobom lubiącym się wyróżniać, ale potrzebującym czegoś więcej, niż małego zwinnego pudełeczka. Tu liczy się lifestyle przemieszany z jedyną w swoim rodzaju 6-drzwiową użytecznością. A skoro coś jest nietypowe i nie ma konkurencji, to jedyna w swoim rodzaju jest też i cena. Koszt zakupu MINI Clubmana jak łatwo się domyślić jest wysoki - podstawowa wersja One rozpoczyna cennikowy żywot od kwoty 89 900 zł. Jeśli nie chce się rezygnować ze sportowych wrażeń, to w ofercie nie brakuje usportowionej odmiany Clubman S. Koszt takiej wesołej i dość szybkiej maszynki to minimum 114 900 zł (wersja testowa ze zdjęć to konfiguracja za aż 198 795 zł).
Czy ten samochód, za tak wysokie pieniądze to ryzykowne posunięcie? Pokaże to dopiero czas i poziom zainteresowana. Praktyczność ma wzięcie, co pokazał łatwo zaakceptowany crossover Countryman, dlatego i nowy Clubman powinien się przyjąć. Obserwując polskie realia przebojem pewnie nie będzie, ale nie powinno zabraknąć skłonnych do słonego płacenia za prestiż i trochę blichtru.
MINI Clubman Cooper S - dane techniczne
SILNIK | R4, 16V Turbo |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1998 cm3 |
Moc maksymalna | 141 kW/ 192 KM/ przy 5000 obr./min |
Maks mom. obrotowy | 280 Nm/1250 obr./min |
Prędkość maksymalna | 228 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 7,1 sekundy |
Skrzynia biegów | automatyczna/ 6 biegów |
Napęd | Przedni |
Zbiornik paliwa | 48 l |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) | 7,9/ 5,2/ 6,2 l |
poziom emisji CO2 | 134 g/km |
Długość | 4253 mm |
Szerokość | 1800 mm |
Wysokość | 1441 mm |
Rozstaw osi | 2670 mm |
Masa własna | 1465 kg |
Ładowność | 530 kg |
Pojemność bagażnika/ po złożeniu siedzeń | 360 l/ 1250 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe wentylowane/ tarczowe |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Opony przód i tył (w testowym modelu) | 225/45 R17 |