Na redakcyjnym parkingu stanął biały Nissan Pulsar. Jako, że miałem już okazję we wrześniu 2014 roku uczestniczyć w pierwszych jazdach, standardowy test byłby pójściem po najmniejszej linii oporu. W tym materiale zdecydowałem wiec pokazać, jak bardzo zmieniły się kompakty tej marki w ostatnim czasie. Dlatego obok Pulsara zaparkował jego starszy brat, czyli Nissan Almera. Stawiając obok siebie dwa samochody można w najlepszy sposób pokazać jak bardzo potrafi zmienić się motoryzacja.
Na początku zatem krótki rys historyczny. Młodszy japończyk pojawił się na rynku w maju 2014 roku i jest pierwszym hatchbackiem od 2006 r., kiedy to zakończyła się sprzedaż Alemery. Pierwsza jej generacja została zaprezentowana w roku 1995 i przez ponad 11 lat skutecznie opierała się ofensywie niemieckiej czy francuskiej konkurencji. W 2006 r. Nissan zaprezentował zupełnie nową konstrukcję ukrytą pod nazwą Tiida. Osobiście uważam, że była to słaba i dziwna wizualnie konstrukcja, przez co nie można mówić o kontynuowaniu historii Almery przez ten model. Skupmy się jednak na Pulsarze.
Z krągłości do ostrych krawędzi
Stawiając oba samochody koło siebie widać doskonale jakie zaszły różnice w projektowaniu samochodów. Czerwone auto trafiło do nas dzięki uprzejmości p. Jakuba, który jest drugim właścicielem samochodu. Prezentowana Almera pochodzi z 2003 roku. Już na pierwszy rzut oka widać, że sylwetka jest ponad czasowa. Krągłości, które widać na całej karoserii nie nudzą się, chociaż patrząc na Pulsara widać, że od takich rysów, współcześnie się odeszło. Ale o tym za chwilę. Dwie duże lampy przedzielono w połowie delikatnym wlotem powietrza. Subtelne przetłoczenia na masce wciąż dodają powiewu Almerze. Linia boczna jest prosta, przy czym zgrabnie komponuje się z całością. W przypadku naszego auta, stało ono na 15-calowych felgach stalowych. Również wygląd tyłu to prostota i brak ekstrawagancji. Dwie duże lampy z fikuśną pomarańczową wstawką są miłym akcentem dla banalnego wyglądu.
Kliknij: TEST Nissan e-NV200 Tekna: elektrowóz pasażerski - GALERIA
Współczesny kompakt jakim jest Pulsar, dostał dużo ostrzej nakreśloną bryłę. Patrząc na sam przód już widać spore zmiany. Reflektory wyposażono w opcjonalne diody LED, o czym 10 lat temu nawet się nie śniło. Grill nabrał pokaźniejszych rozmiarów, a chromowana wstawka zmienia się w dużo większe jak w Almerze, przetłoczenie na masce. Zderzak jest bardziej dynamiczny z nowoczesnymi wstawkami przy światłach przeciwmgielnych. Dobrą widoczność zapewnia duża przednia szyba, ale wycieraczki powinny być dłuższe, bo powierzchnia oczyszczająca jest trochę za mała. Dwa pokaźne przetłoczenia na linii bocznej dbają o dynamikę, tak jak charakterystycznie zaprojektowane "na ostro" tylne światła. Widoczność do tyłu w Pulsarze jest tylko poprawna (Almera przebija go powierzchnią szyb), ale podczas manewrów w bogatszych wersjach z pomocną przychodzi oko kamery cofania.
Wsiadając do środka
Trudno nie odnieść wrażenia, że Nissan poddał się współczesnym trendom w projektowaniu samochodów. Sam kokpit Pulsara bardzo przypomina ten zainstalowany w większym Qashqai'u czy X-Trail'u. W kwestii materiałów wykończeniowych, to porównując bezpośrednio do tych montowanych w Volkswagenie Golfie czy Peugeocie 308, Japończycy mają jeszcze sporo do nadrobienia. Plastiki są poprawnej jakości, ale różnica w pracy przycisków panelu klimatyzacji w tej klasie już dobrego wrażenia nie robi. Po środku konsolety miejsce znalazło się dla ciekłokrystalicznego ekranu systemu multimedialnego (dotykowy). Plusem, który został podpatrzony z europejskiej konkurencji jest delikatne otaczanie kierowcy przez cały kokpit.
Patrząc na to co jest w Almerze, widać i czuć skok o lata świetlne. Dlatego też kokpitów obydwu Nissanów nie ma sensu bezpośrednio porównywać. Różnica jest ogromna. W Almerze próżno szukać kolorowych wyświetlaczy czy nowoczesnego panelu sterowania klimatyzacją. Królują szare plastiki. Nie można jednak zarzucić czegokolwiek w kwestii porządku i ergonomii. Można próbować doszukiwać się jednak podobieństw – chociażby ze względu na: jajowaty kształt konsoli głównej, półeczkę przy skrzyni biegów, czy sposób umieszczenia kratek wentylacyjnych. Co ciekawe Nissan nie zmienił podejścia co do oświetlenia i wciąż stosuje pomarańczowe światło klawiszy, tak jak to było 10 lat temu. Przebieg 250 tyś. km jaki przebyła Almera daje się odczuć już w środku, chociaż osobiście uważam, że dzielnie znosi trudy eksploatacji.
Wygodnie i obszernie
Fotele Nissana Pulsara są wygodne i zapewniają komfortową podróż. Duży zakres regulacji powoduje, że każdy znajdzie dla siebie odpowiednią pozycję. Przed kierowcą znajdują się dwa duże zegary przedzielone 5-calowym ekranem, znajdujące się na wyposażeniu już standardowej wersji. Na nim wyświetlane są wszystkie informacje o samochodzie – w tym informacje komputera pokładowego czy czujników ciśnienia w oponach. Wielofunkcyjna kierownica dobrze leży w dłoniach, a przyciski sterujące radiem, komputerem pokładowym czy tempomatem są intuicyjne. Białe podświetlenie cyferblatów jest o wiele przyjaźniejsze, jak dawny pomarańcz. Ciekawostką jest przestawienie miejscami tarcz obrotomierza i prędkościomierza - jeśli ktoś jeździł przez lata Almerą i nagle przesiądzie się do Pulsara, może być to początkowo kłopot.
Patrz też: TEST Nissan Note 1.5 dCi Tekna: nietypowy, oszczędny mieszczuch - ZDJĘCIA
Przesiadając się do tyłu Pulsara można przeżyć głęboki szok. Jako, że japoński hatchback ma największy (obok Mazdy 3) rostaw osi przez co należy spodziewać się sporej ilości miejsca na nogi. Ale to nie jest odpowiednie słowo. W kwestii miejsca na tylnej kanapie Nissan Pulsar może rywalizować z dużo większą klasą D, bo osoba ze wzrostem 190 cm może spokojnie założyć nogę na nogę. Co ważne tunel środkowy nie będzie przeszkodą w podróży z kompletem pasażerów na pokładzie. Jest niewielki, przez co człowiek siedzący na środku nie powinien mieć problemu ze znalezieniem miejsca. W kwestii bagażnika wspomnę tylko krótko, że przez ogrom miejsca w przestrzeni pasażerskiej, ta bagażowa wcale nie ucierpiała. Pokaźne 385 l, w porównaniu do 380 l w Seacie Leonie, 350 l w Alfie Romeo Giulietta czy 398 l w Peugeocie 308, stawia Pulsara w czołówce stawki. Prostym ruchem można bagażnik powiększyć do 1395 l.
Francuskie korzenie
W testowanym Nissanie Pulsarze nie zapomniano o francuskiej ekipie dostarczającej jednostki napędowe. Pod maską białego auta drzemał wysokoprężny motor o pojemności 1.5 l z rodziny dCi. Sama praca jest cicha i przyjemna – nie męczy kierowcy ani pasażerów. Żadne niepotrzebne wibracje i hałasy nie przenoszą się do kabiny czy na koło kierownicy. 110 KM i 260 Nm momentu obrotowego zapewniają niezłe możliwości w czasie jazdy. Moc rozkładana jest równomiernie i wydajnie. Jeśli wciśniemy mocniej pedał gazu, Pulsar ochoczo przyspiesza. Pierwsze 100 km/h pojawia się po 11,5 sekundy a prędkość maksymalna to 190 km/h. Na papierze wartości wyglądają dość skromnie. W rzeczywistości auto dostarcza jednak więcej radości z jazdy.
Moc przenoszona na koła jest dzięki 6-stopniowej przekładni manualnej do której praktycznie nie ma co się przyczepić. Przyjemne opory nie wpływają w żadnym stopniu na jej pracę. Sam lewarek mógłby mieć krótszy skok, co przełożyłoby się na lepszy komfort podróży, ale to już szukanie minusów na siłę. W benzynowym Pulsarze istnieje możliwość zamówienia bezstopniowej przekładni CVT jednak w bezpośrednim porównaniu zdecydowanie polecam manualną skrzynię.
Zobacz także: TEST nowy Nissan X-Trail 1.6 dCi 130 KM: walka na argumenty o klienta
Słowo jeszcze o zużyciu paliwa. Producent deklaruje następujące wartości: w mieście 4,1 l/100 km, w trasie 3,3 l/100 km, w cyklu mieszanym 3,6 l/100 km. Szczerze powiedziawszy te wartości nie są możliwe do osiągnięcia. W warszawskich korkach, przy spokojnej jeździe i używaniu systemu start&stop, udało się osiągnąć spalanie na poziomie 4,8 l/100 km. W trasie przy podróżowaniu z prędkościami rzędu 110-120 km/h z dwoma osobami na pokładzie udało się obniżyć je do 4,0 l/100 km. Średnio w teście Nissan Pulsar 1.5 dCi zużywał 4,4 l/100 km.
W porównaniu do Volkswagena Golfa, którego paleta obejmuje 7 jednostek, czy Peugeota 308 z 5 silnikami to trochę skromnie. Japończycy oferują jeszcze tylko jedną jednostkę benzynową 1.2 DIG-T o mocy 115 KM. Ma pojawić się dużo mocniejsze 1.6 DIG-T 190 KM, ale to i tak wciąż skromna oferta.
Spokojne preferencje
Nissan Pulsar w tej konfiguracji preferuje spokojny styl jazdy. Jeśli go pogonić mocniej wciskając pedał gazu wóz nie będzie bardzo protestować, ale jeśli ktoś lubi dynamicznej pojeździć, powinien poprzebierać w ofercie konkurencji. Układ kierowniczy działa precyzyjnie chociaż poprzez zastosowanie elektronicznego wspomagania nie zawsze przekazuje co się dokładnie dzieje z przednimi kołami.
Siłę wspomagania i sam układ będą dobrze wspominać kierowcy jeżdżący po mieście. Tam duża doza elektronicznego wspomagania okazuje się być bardzo pomocną. Mocno ułatwia manewrowanie na parkingu czy powolne lawirowanie w wąskich uliczkach. Nie ma potrzeby wkładania dużej siły w kręcenie kołem kierowniczym. W kwestii bezpieczeństwa – japończycy kładą spory nacisk na te walory. Egzemplarz którym jeździłem był wyposażony we wszelkie elektroniczne systemy jak ABS, ASR, ESP. Brakowało tylko Hild Holder, który pomaga podczas ruszania pod górkę. Pojawiły się jednak elektroniczne systemy zapobiegające kolizjom czy kontrolujące "martwe pole".
Zawieszenie nieźle radzi sobie z ważącym około 1300 kg autem. Mieszanina kolumn McPhersona z przodu z belką skrętną z tyłu daje poczucie bezpiecznej i komfortowej jazdy. Wszelkie dziury są eliminowane i nie przenoszone do środka. Jedyne zastrzeżenia można mieć do pracy, bo czasami potrafiły pojawić się niepotrzebne stuki czy hałasy.
Rywal Golfa czy średniak?
Przechodząc do podsumowania wrócę jeszcze na chwilę do czerwonej Almery. Stawiając oba auta koło siebie doskonale widać jak bardzo zmieniła się współczesna motoryzacja. Z dużej ilości krągłości postawiono na ostre i mocne krawędzie. Wewnątrz mocno poprawiono materiały wykończeniowe i dodano sporo nowoczesnej technologii. Powstaje tylko pytanie czy tak naprawdę Nissan Pulsar jest w stanie podjąć rękawicę rzuconą przez Volkswagena Golfa czy Peugeota 308? Najsłabszym punktem oferty jest bowiem cena.
Przeczytaj: Nissan Qashqai 1.6 dCi 130 All Mode 4x4-i - TEST miastoodpornego SUV-a
Nissan Pulsar 1.5 dCi prezentowany na zdjęciach to najbogatsza konfiguracja ukryta pod nazwą Tekna. Cechuje się ona bogatym wyposażeniem ale i wysoką ceną. W tym przypadku startuje ona od poziomu 89 000 zł. Konkurencyjny Volkswagen Golf Highline z silnikiem 1.6 TDI 110 KM jest tańszy o prawie 5000 zł (83 590 zł). Peugeot 308 Allure 1.6 e-HDI 115 KM 90 300 zł. Toyota Auris Prestige 2.0 D-4D 124 KM 81 300 zł. Dodatkowym minusem jest nadzwyczaj skromna oferta silnikowa. Będąc drobiazgowym wypada podać cenę podstawową - a ta w przypadku Pulsara rozpoczyna się do 64 000 zł.
Czy warto? Moim zdaniem jeśli ktoś zdecydowanie nie chce kupić Volkswagena Golfa czy Peugeota 308, a chce mieć ogrom miejsca i niezłe wykonanie, powinien się skupić na tej ofercie. Aby Nissan mógł w bardziej zdecydowany sposób konkurować z europejską czołówką, japończycy muszą delikatnie obniżyć ceny, wprowadzić praktyczniejszą odmianę i większą paletę silnikową. Niestety sama ilość miejsca czy ekonomiczny silnik dCi nie dadzą rady w pojedynku na argumenty, z konkretnymi argumentami rywali.
Nissan Pulsar 1.5 dCi - Dane techniczne
SILNIK | R4 16V |
Paliwo | Diesel |
Pojemność | 1461 cm3 |
Moc maksymalna | 110 KM/ przy 4000 obr./min |
Maks mom. obrotowy | 260 Nm/1750-2500 obr./min |
Prędkość maksymalna |
190 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 11,5 sekundy |
Skrzynia biegów | manualna/ 6 biegów |
Napęd | przedni |
Zbiornik paliwa | 46 l |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto/ trasa/ średnie) | 4,1/ 3,3/ 3,6 l |
poziom emisji CO2 |
94 g/km |
Długość | 4385 mm |
Szerokość | 1768 mm |
Wysokość | 1520 mm |
Rozstaw osi |
2700 mm |
Masa własna |
1307 kg |
Ładowność | 478 kg |
Pojemność bagażnika |
385/1395 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe went./ tarczowe |
Zawieszenie przód |
Kolumny MacPhersona |
Zawieszenie tył |
belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
225/45 R17 |
.
Polub SuperAuto24.pl na Facebooku