Dawno, dawno temu, za górami za lasami, a dokładnie w 1971 roku na krętych trasach Rajdu Monte Carlo niejaki Ove Andersson wzniósł ku górze ręce w geście triumfu. Jego mechanicznym towarzyszem, który przysłużył się temu zwycięstwu było Alpine A110. Po tym wydarzeniu czar i magia francuskiego sportowego automobilu eksplodowały.
Testowaliśmy również: Alpine A110 Premiere Edition: pobudza mocniej od porannej kawy - TEST, OPINIA
Mało znana w naszym kraju marka Alpine została założona w 1955 roku przez Jean'a Rédélé jednego z dealerów Renault. Początkowo obrotny Francuz hobbystycznie przerabiał popularne Renówki według własnego pomysłu. Jednak duże zainteresowanie klientów jego produktami sprawiło, że Jean postanowił tworzyć własne auta będące jego indywidualną wizją i zarazem spełnieniem motoryzacyjnych marzeń.
W portfolio francuskiej marki, która była mocno związana z Renault na przestrzeni kilkudziesięciu lat pojawiły się takie modele jak A106, A108, A110, A310, GTA oraz A610. Jednak najbardziej znanym i zarazem kultowym modelem głównie dzięki wielu sukcesom w sporcie motorowym był wspomniany wcześniej model A110. W 1995 roku, 40 lat od założenia firmy z taśmy produkcyjnej zjechał ostatni model Alpine kończąc tym samym pewną erę wśród francuskich aut sportowych.
Światełko w tunelu oraz radość w sercu wielu fanów Alpine nastały w 2017 roku. Wskrzeszona firma przy olbrzymiej pomocy Renault na motoryzacyjnych targach w Genewie zaprezentowała nową interpretację modelu A110. Zupełnie nowe auto z dobrze znaną i świetnie kojarzącą się nazwą trafiło do seryjnej produkcji. Alpine powróciło!
WIDEO - posłuchaj wydechu, zobacz Alpine w szczegółach
Rasowy sportowiec
Już pierwszy kontakt z nowym A110 budzi bardzo pozytywne myśli. Samochód wyraźnie nawiązuje do swojego protoplasty. I nie mam tutaj na myśli kilku detali z tak zwanej epoki. Dwudrzwiowe nadwozie osadzone blisko ziemi, charakterystyczne podwójne okrągłe reflektory przednie, linia boczna oraz przetłoczenia. Wszystko to jest ewidentnym hołdem w stronę pierwszego Alpine A110. Całość wygląda zjawiskowo. Sportowo, rasowo i mocno pobudzająco zmysły.
Czy nowe A110 wzbudza zainteresowanie na ulicy? Oczywiście - i to olbrzymie! Osoby, które nie do końca znają się na aktualnych trendach panujących w motoryzacji mylą ten model z Porsche, co bez wątpienia jest komplementem w stronę Alpine. Jednak Francuzi czynią wszystko, aby takich pomyłek było jak najmniej. Charakterystyczne logo A umieszczono na przednich nadkolach. Z przodu i z tyłu znalazło się miejsce na pełną nazwę marki. Tylne słupki boczne okraszono francuskimi flagami. Wszystko po to, aby nikt nie miał wątpliwości, kto stoi za projektem tego zjawiskowego wozu. Dodam, że prezentowane auto posiada aluminiową konstrukcję, która pozytywnie wpływa na niewielką masę własną wynoszącą niespełna 1100 kg.
Nieco wcześniej wspomniałem, że Alpine A110 jest osadzone blisko ziemi. Francuski sportowiec mierzy raptem 1252 mm wysokości sięgając dorosłemu mężczyźnie mniej więcej do brzucha! Taki niewielki ”wzrost” francuskiego samochodu sprawia, że wsiadanie do nowej odsłony A110 nie jest łatwe. Chociaż, gdy już posadzicie w środku swoje cztery litery, siłą będzie was trzeba stamtąd wyciągać.
Geny Renault?
Pomimo swej wyjątkowości Alpine nie ukrywa bliskiego pokrewieństwa z Renault. Czy faktycznie geny Renault są w A110 wyczuwalne?
Przyznam szczerze, że trochę obawiałem się zbyt plebejskiej natury prezentowanego auta. Moje obawy pogłębił kluczyk, a raczej karta służąca do otwierania i zamykania samochodu. Karta, która jest identyczna jak w każdym współczesnym Renault! Pozbawiono ją jedynie znaczka francuskiej popularnej marki. Znaczek Alpine jednak na niej nie zagościł. Kawałek niezbyt górnolotnego plastiku w mojej dłoni z pewnością nie wzbudzał zainteresowania u nikogo. Wyglądałem niczym użytkownik jednego z aut firmy carsharingowej. Jednak im dalej w las, tym było tylko lepiej.
Sprawdź także: Pierwszy i jedyny salon Alpine w Polsce już otwarty
Siedząc w kubełkowych fotelach firmy Sabelt w całej kabinie odnalazłem tylko trzy elementy przeszczepione jeden do jednego z Renault. Były to panel klimatyzacji, pilot na kolumnie kierownicy służący do obsługi radia oraz wyświetlacz systemu multimedialnego. Na pierwszym z wymienionych elementów umieszczono logo Alpine, a pilot od systemu multimedialnego pamięta jeszcze czasy pierwszej generacji Renault Megane! System multimedialny? Toporny w działaniu, mało przejrzysty, ale z wieloma opcjami obrazującymi ważne lub mniej ważne statystyki dotyczące jazdy. Ok, już się nie czepiam. Tym bardziej, że wnętrze prezentowanego samochodu naprawdę ma swój niepowtarzalny klimat.
Nisko, sportowo i niepraktycznie
Przed oczami kierowcy znajdują się całkowicie cyfrowe zegary. Są czytelne i widnieje na nich motyw francuskiej flagi. Ciekawostką jest fakt, że w chwili wrzucenia wstecznego biegu wyświetlają one obraz z kamery cofania. Notabene kamera cofania jest absolutnie niezbędnym wyposażeniem Alpine A110. Przez tylną delikatnie opadającą szybę praktycznie nic nie widać.
Pozycja za kierownicą? Niska i bardzo sportowa. Sama kierownica przyjemnie leży w dłoniach, a tuż za nią umieszczono olbrzymie łopatki do manualnej zmiany przełożeń. Tak, nowe Alpine A110 dostępne jest tylko z automatyczną przekładnią. Próżno jednak szukać typowego lewarka skrzyni biegów. Zamiast niego są trzy przyciski służące do wyboru kierunku jazdy oraz wrzucenia na luz. Tryb parkingowy załącza się poprzez dłuższe przytrzymanie przycisku N. Swoją droga, sam tunel środkowy, na którym umieszczono m.in. panel skrzyni biegów wygląda bardzo efektownie. Jest obszyty skórą z wyraźnymi przeszyciami, a pod spodem skrywa cholernie trudno dostępny schowek. Ogólnie schowki nie są mocną stroną Alpine A110. Wewnątrz praktycznie tylko niewielka skrytka za fotelami pomieści drobne przedmioty. W desce rozdzielczej przed pasażerem schowka brak.
Mało imponująco wygląda również kwestia bagażników. Tak, A110 ma dwa bagażniki. Ze względu na centralnosilnikową naturę na drobne skrytki udało się wygospodarować miejsce zarówno w przedniej jak i tylnej części nadwozia. Nie łudźcie się jednak, że takie rozwiązanie pozwoli na zapakowanie się na wakacyjny wyjazd. Nic z tych rzeczy! Bagażnik z tyłu ma pojemność 96 litrów. Przedni jest równie mały i pomieści 100 litrów bagażu. Zakupy? Na nie lepiej wybrać się innym autem.
Oddzielnym tematem jest jakość wykonania, która jest wyraźnie wyższa niż w popularnym modelach Renault. Chociaż gołe poszycia drzwi mogą wzbudzać mieszane odczucia. Jednak tutaj priorytetem była niska masa własna auta.
Alpine A110 posiada natomiast magiczne zdolności. Wszystkie przywary, które udało mi się odkryć jeszcze przed odpalaniem silnika, znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w chwili, w której lewa stopa ląduje na pedale hamulca, a ręka sięga w kierunku startera silnika.
Tylko jeden
Pod maską, a raczej tuż za siedzeniami pracuje zupełnie nowy silnik o pojemności 1.8 litra. Jest to zmodyfikowana jednostka napędzająca najnowsze wcielenie jadowitego Renault Megane R.S. Co ciekawe, jest ona nieco słabsza niż w sportowym wcieleniu popularnej Meganki. Słabsza nie oznacza jednak w tym przypadku słaba!
Dzięki wsparciu dużej turbosprężarki benzynowy silnik wypluwa z siebie 252 KM mocy oraz 320 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Całość rzucana jest na koła tylnej osi za pośrednictwem 7-biegowego automatu o dwóch sprzęgłach. Ok, wiele współczesnych hot-hatchy oferuje większą moc. Jednak żaden z nich nie jest tak lekki jak Alpine i nie ma tylnego napędu. A110 pokazuje, że nie sama moc się liczy. Ważna jeśli nawet nie najważniejsza jest masa oraz sprawne przeniesienie napędu. A w tych dziedzinach Francuzi wspięli się na wyżyny swoich możliwości. Prędkość maksymalna została ograniczona elektronicznie do poziomu 250 km/h. Imponujące wrażenie robi sprint do pierwszej setki. Aby dobić do 100 km/h wystarczy chwycić kierownicę, wcisnąć gaz do deski i odczekać 4,5 sekundy. 300-konne Porsche 718 Cayman potrzebuje na ten sam manewr o 0,4 sekundy więcej. Dopiero 350-konny Cayman S jest minimalnie szybszy od Alpine. Jednak żadne cyferki nie oddają tego, jakie wrażenia towarzyszą jeździe francuskim autem.
Generator uśmiechu
Na początku niniejszego tekstu wspomniałem, że testowane auto jest niskim samochodem. Wiążą się z tym dwa dość specyficzne odczucia towarzyszące jeździe oraz... wysiadania z auta po przebytej trasie. Zza kierownicy Alpine A110 każde auto segmentu A wygląda niczym crossover. Każdy typowy kompakt to niemalże SUV. SUV? To już ciężarówka, a TIR jest niczym tankowiec. Za każdym razem wyprzedzając nieco większego użytkownika dróg obawiałem się, że jestem poza zasięgiem jego lusterek i wzroku. W związku z tym manewr wyprzedzania wykonywałem dość szybko. W chwili, w której dojechałem już do celu mojej podróży z auta trzeba było wysiąść. Mniej więcej za czwartym razem opanowałem w miarę zgrabne opuszczanie pojazdu. Za ósmym razem nie wzbudzałem już sensacji, ale zacząłem zastanawiać się nad zwróceniem karnetu na siłownię. Zaoszczędzone pieniądze chciałem zainwestować w ortopedę oraz masażystę.
Wielowahaczowa konstrukcja zawieszenia Alpine A110 jest twarda. Nie piekielnie twarda, ale po prostu twarda. Piekielnie twarde są natomiast kubełkowe fotele Sabelt. Podczas sportowej jazdy ich zdolności trzymania ciała w ryzach są nie do przecenienia. Jednak podczas mozolnej i długiej jazdy w korkach wasz kręgosłup z pewnością nie polubi twardego oparcia. Pomimo tego obranie dobrej pozycji z zza kierownicą z mocno wyciągniętymi nogami nie jest problemem.
Jeśli mieszane odczucia budzi w was niezbyt duży i tylko 4-cylindrowy silniczek napędzający stricte sportowe auto, koniecznie musicie wsiąść za kierownicę A110. Jednostka napędowa umiejscowiona niemalże na plecach kierowcy powoduje dość specyficzne odczucia. Jej praca jest donośna, a dźwięk bardzo przyjemny w odbiorze. Rasowy i nieco jazgotliwy. Jazgot przechodzi w krzyk podczas aktywacji trybu sportowego. Wydech zaczyna parskać podczas odpuszczenia gazu, a w kabinie robi się bardzo głośno. Szczególnie podczas ostrego przyspieszania.
Z impetem
Wiele znaków zapytania stawianych było przy automatycznej skrzyni biegów. Manual w stricte sportowym aucie od zawsze był świetnym rozwiązaniem spajającym kierowcę z samochodem. Współczesne automatyczne przekładnie są jednak tak zaawansowane, że nie tylko płynniej, ale także szybciej od człowieka potrafią zmieniać poszczególne biegi. Negatywnych uwag do automatu Alpine A110 nie mam. Chociaż, aby w pełni korzystać z potencjału samochodu tryb Sport uruchamiany gustownym przyciskiem na kierownicy musi być cały czas włączony. Po jego aktywacji auto reaguje na każde ruchy kierowcy niczym wąż, któremu ktoś nadepnął na ogon.
Ostry start z miejsca oprócz wyjącego dźwięku wydechu powoduje lekkie rzucanie tyłu auta. Delikatne kontry kierownicą momentalnie niwelują ten efekt i sprawiają, że samochód wyrywa do przodu niczym wystrzelony z procy. Zmiana z pierwszego na drugi bieg odbywa się z wyraźnym szarpnięciem. Z dwójki na trójkę jest podobnie. Miłe i bardzo charakterne uczucie. Coś na wzór kopniaka, który daje Wam bliska osoba życząc szczęścia i powodzenia. Szczęściem i powodzeniem w przypadku Alpine A110 jest niesłabnący impet w nabieraniu coraz to większych prędkości.
Jeśli prostą drogę porzucimy na rzecz krętych odcinków prezentowane auto jeszcze mocniej ”zepnie tyłek” i niczym w znanym utworze zespołu Feel pokaże na co je stać. Centralnie umieszczony silnik oraz idealne rozłożenie mas sprawiają, że zachowanie się samochodu jest niesamowicie neutralne. Poślizgi, a raczej uślizgi tylnej osi są tak samo łatwe do wywołania jak i do kontrolowania. Jeździliście kiedyś gokartem? A110 daje bardzo zbliżone odczucia, które ktoś włączył w przyspieszonym tempie. Jeśli raz zaznacie tej frajdy sposobem na wyciągnięcie was zza kierownicy będzie tylko kontrolka rezerwy poziomu paliwa.
Testowany samochód posiada relatywnie niewielki bak o pojemności 45 litrów. Jednak spalanie potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć. Spokojna oraz szeroko rozumiana normalna jazda zaowocuje wynikiem nie przekraczającym 8 l/100 km. W trasie, jeśli ktokolwiek wybierze się tym autem w trasę, da się osiągnąć spalanie nawet z 7-ką z przodu. Agresywna jazda także nie rujnuje portfela i nie każe zaprosić pracowników stacji benzynowej do znajomych na portalu społecznościowym. Rezultaty na poziomie 11-13 l/100 km podczas ostrych harców także są dobrymi wynikami biorąc pod uwagę charakter samochodu.
Cena i podsumowanie
Cennik Alpine A110 otwiera kwota 234 000 zł za wersję Pure. W jej standardzie otrzymamy już absolutnie wszystko, czego można oczekiwać po tak sportowo skrojonym aucie. Sportowe fotele Sabelt, skórzana tapicerka z elementami mikrofibry, 17-calowe aluminiowe felgi oraz matowe wykończenie wnętrza włóknem węglowym nie wymagają dopłaty. Podobnie jak szereg bardziej przyziemnych składników z klimatyzacją automatyczną, systemem multimedialnym oraz pakietem systemów bezpieczeństwa włącznie.
Drugą wersją w cenniku A110 jest odmiana Legende. Kosztuje ona 256 000 zł i jest nastawiona na bardziej komfortowy styl jazdy. Posiada m.in. mniej sportowe fotele, system audio Focal, 18-calowe felgi aluminiowe oraz czujniki cofania z kamerą. Jak takie kwoty prezentują się na tle głównego rywala jakim jest wspomniany na samym początku Porsche 718 Cayman?
Przeczytaj też: TEST porównawczy - Renault Megane R.S. 1.8 TCe 280 KM EDC vs. Hyundai i30 N Performance 2.0 T-GDI 275 KM: ostry kontra ostry
Najtańsze baby Porsche wyceniono na 245 300 zł. Jednak za tę cenę otrzymamy podstawowo wyposażony model z 300-konnym silnikiem, gorszymi osiągami od Alpine oraz manualną przekładnią. Porównywalny na wielu płaszczyznach Cayman S z automatem to już koszt co najmniej 349 939 zł. Kolosalna różnica! Czy równie kolosalna różnica jest w obcowaniu oraz wrażeniach z jazdy tymi dwoma centralnosilnikowymi samochodami?
Jeszcze do niedawna Porsche nie miało praktycznie żadnej konkurencji na swoim podwórku. Osoby, które chciały sportowego auta z charakterem oraz centralnym silnikiem udawały się do salonu niemieckiego producenta i po zostawieniu odpowiedniej ilości gotówki wyjeżdżały siedząc za kierownicą 718 Cayman albo Boxster. W międzyczasie Alfa Romeo wypuściła model 4C. Lekkie i szybkie włoskie auto nie stanowiło jednak alternatywy dla Porsche chociażby ze względu na swoją mocno spartańską naturę. Niemcy w dalszym ciągu mogli spać spokojnie. Aż do teraz!
Alpine A110 jest niesamowicie udanym wskrzeszeniem legendy. Współczesnym wcieleniem, atrakcyjnie narysowanym, ze świetnymi osiągami oraz pokładami wyraźnego charakteru. Co prawda jest to samochód, na który będą mogli pozwolić sobie jedynie nieliczni, ale właśnie ta unikalność i niepowtarzalność świadczy o jego sile oraz niesamowitej magii.
Jesteśmy na Facebooku - polub nasz profil
Alpine A110 - dane techniczne
SILNIK | R4 16V Turbo |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1798 cm3 |
Moc maksymalna | 185 kW/ 252 KM przy 6000 obr./min. |
Maks mom. obrotowy | 320 Nm |
Prędkość maksymalna | 250 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 4,5 s |
Skrzynia biegów | DCT automatyczna, 7-biegowa |
Napęd | na tył |
Zbiornik paliwa | 45 l |
Katalogowe średnie zużycie paliwa | 6,2 l |
poziom emisji CO2 | b.d. |
Długość | 4180 mm |
Szerokość | 1798 mm |
Wysokość | 1252 mm |
Rozstaw osi | 2420 mm |
Masa własna | 1080 kg |
Pojemność bagażnika | 196 l |
Hamulce przód / tył | tarczowe wentylowane/ tarczowe wentylowane |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |