Volkswagen up! to aktualnie najmniejsze auto w stadzie niemieckiego giganta motoryzacyjnego z Wolfsburga. Model up! zadebiutował w 2011 roku i z marszu zyskał sympatię wielu osób. Samochód prezentował zachowawczy i typowy zarazem dla Volkswagena styl, połączony z wysoką praktycznością oraz przestronnym jak na segment A wnętrzem. W 2013 r. VW zaprezentował elektrycznego e-up!. Auto nie odniosło spektakularnego sukcesu z kilku powodów. Po pierwsze, 7 lat temu elektromobilność raczkowała, po drugie cena wynosząca grubo ponad 100 tys. zł mocno odstraszała, a po trzecie zasięg wynoszący około 100 km na jednym ładowaniu delikatnie mówiąc nie budził uznania. Czasy się jednak zmieniły, a nowy elektryczny e-up!, choć mocno podobny do poprzednika, jest od niego w wielu kwestiach inny. Inny i przynajmniej w teorii dużo lepszy.
Znajdź różnice
Czasy, w których elektryczne samochody mocno kłuły w oczy swoim niebanalnym i mocno nieestetycznym wyglądam na całe szczęście już minęły. VW e-up! nie zwraca na siebie przesadnej uwagi. Pomimo wciąż niezbyt popularnego elektrycznego napędu auto nie chce wysuwać się na pierwszy plan za wszelką cenę.
Testowaliśmy: Volkswagen Passat GTE Limousine - TEST, OPINIA. Elektryfikacja w imię osiągów?
Stylistyczne różnice względem spalinowych wersji są niewielkie. Tylna klapa oraz przednie nadkola skrywają nazwę obnażającą elektryczną naturę modelu. W przedni zderzak wkomponowano LED-owe lampy w kształcie litery C. To charakterystyczny element wszystkich hybrydowych i elektrycznych Volkswagenów. Charakterystycznym elementem jest także niebieska wstawka w przednim grillu ciągnąca się przez całą szerokość nadwozia. Wersje GTI ten sam element mają polakierowany na czerwono. Wersje pro-ekologiczne na niebiesko. Prosta i czytelna zasada.
Więcej stylistycznych różnić nie odnajdziemy. Nawet opcjonalne, 16-calowe felgi za 3600 zł ekstra (w standardzie są 14-calowe kołpaki) bardziej kojarzą się z autami usportowionymi niż z tymi, które robią wszystko, aby zużywać jak najmniej paliwa i energii.
Stary, dobry up!
Znaczących różnić próżno szukać także we wnętrzu. Tak naprawdę jedynie nieco inaczej wystylizowane analogowe i bardzo czytelne zegary, przyciski do trybów jazdy oraz napis e-up! na konsoli przed pasażerem podpowiadają, że mamy do czynienia z autem elektrycznym. Kabina e-up! jest tak samo przemyślana i praktyczna jak kabina spalinowej wersji tego modelu. Próżno tu szukać stylistycznego polotu, ale ergonomia oraz prostota obsługi są na najwyższym poziomie.
Mieszane uczucie budzić może jakość zastosowanych materiałów, wśród których próżno szukać jakichkolwiek miękkich tworzyw. Również połacie gołej blachy widoczne na drzwiach nie pozwalają zapomnieć, że mamy do czynienia z autem segmentu A. Pewne jest natomiast to, że wszystkie te niezbyt wyszukane elementy tworzą solidną całość i nie wydają z siebie podejrzanych odgłosów podczas jazdy nierównymi drogami.
Praktyczny i bardziej dopracowany
Wspomniałem wcześniej, że w kategorii ergonomii oraz łatwości obsługi e-up! ma wiele do powiedzenia. Faktem potwierdzającym to zdanie jest... brak jakiejś niezliczonej ilości opcji oraz brak rozbudowanego systemu multimedialnego. Klimatyzacja, radio, bluetooth obsługuje się za pomocą fizycznych i dobrze opisanych i rozmieszczonych przycisków. Niewielki ekran obrazujący podstawowe informacje, co prawda jest kolorowy, ale na dotyk już nie reaguje. Co ciekawe e-up! ma chyba najmniejszą kamerę cofania wśród wszystkich aut wyposażonych w to udogodnienie!
Od strony praktycznej także ciężko jest się do czegokolwiek w elektryku z Wolfsburga przyczepić. Przednie fotele są ”dorosłe” i zapewniają dobry komfort. Jedynie brak możliwości regulacji zagłówka może przeszkadzać niektórym osobom. Z tyłu szału nie ma, ale pamiętajmy, że up! to segment A, a nie duża limuzyna. Bagażnik? 251 litrów czyli dokładnie tyle samo ile w spalinowej wersji. Plus za podwójną podłogę, której dolna część i tak najczęściej będzie skrywała kabel do ładowania samochodu. A propos ładowania...
Pod prąd
Testowany egzemplarz nie posiadał złącza umożliwiającego ładowanie prądem stałym. Taka opcja wymaga dopłaty 2400 zł i jest absolutnym obowiązkiem każdego, kto zdecyduje się na elektrycznego niemieckiego malucha. Bez niej, ładowanie auta ze zwykłego gniazdka prawie od zera do pełna trwa kilkanaście godzin! Przy wykorzystaniu ładowarki o mocy 7,5 kWh czas ten skraca się do około 6 h. Wciąż długo.
Przeczytaj także: Przekonałem się, jak bezpieczny jest nowy Volkswagen Passat. To musisz wiedzieć o systemach IQ.DRIVE - TEST
Jak już wspomniałem, jednym z minusów poprzedniego e-up! był niezbyt imponujący zasięg. Wraz z rozwojem technologii Volkswagen postanowił rozwiązać ten problem w nowym modelu. W miejsce dotychczasowych niezbyt pojemnych akumulatorów (18,7 kWh) wstawiono zupełnie nowe o dużo większej pojemności (32,3 kWh). Nie zwiększono mocy maksymalnej (83 KM) oraz nie zwiększono maksymalnego momentu obrotowego (210 Nm). Niewielkiej poprawie uległy osiągi, chociaż 11,4 sekundy niezbędne do osiągnięcia 100 km/h ciężko uznać za jakiś oszałamiający wynik. Taka sama pozostała bezstopniowa przekładnia. Zwiększył się i to znacznie zasięg, który według danych WLTP powinien wynosić 260 km. To tyle teorii, a ja wygląda praktyka?
Ruszamy!
Naładowany do pełna e-up! pokazał zasięg 222 km. To nieco mniej niż obiecuje producent. Jednak wyłączenie klimatyzacji oraz przełączenie samochodu w tryb ECO+ sprawiło, że zasięg wyświetlany przez komputer pokładowy momentalnie urósł do 245 km. Nie najgorzej. Pytanie tylko czy w ponad 30-stopinowym upale ktoś będzie w stanie w imię ekologii wyłączyć klimatyzację? Ja nie zamierzałem aż tak się poświęcać. Poza tym ponad 220-kilometrowy zasięg pozwalał na kilkudniowe i bezstresowe poruszanie się po mieście.
Polecamy: Dobra wiadomość! Volkswagen T-Roc R jest bardziej samochodem niż pralką - TEST, OPINIA, WIDEO
Ciekawostką jest fakt, że auto posiada tradycyjny kluczyk i równie tradycyjną stacyjkę. Tutaj nie ma guzika uruchamiającego silnik. Aby to zrobić, należy włożyć wspomniany kluczyk w stacyjkę i przekręcić go dokładnie tak, jak w spalinowym samochodzie. Po tej czynności, e-up! zagra motywującą melodyjkę oznajmiając swoją gotowość do jazdy.
Pomimo niezbyt imponujących ”papierowych osiągów” elektryczny Volkswagen bardzo sprawnie nabiera prędkości. Reakcja na ruchy pedału gazu jest natychmiastowa, co z kolei jest naturalną cechą samochodów elektrycznych. Sprint do 50 km/h trwa kilka sekund i odbywa się w zupełnej ciszy. Auto niezwykle liniowo oddaje moc i równie liniowo przyspiesza. Idealnie sprawdzi się w mieście, ale na drogach szybkiego ruchu nie czuje się najlepiej. Tzn. nawet przy prędkościach powyżej 100 km/h (v-max wynosi 130 km/h) samochód prowadzi się bardzo stabilnie, ale podczas szybkiej i dynamicznej jazdy zasięg bardzo szybko się kurczy.
Polecamy: Dobra wiadomość! Volkswagen T-Roc R jest bardziej samochodem niż pralką - TEST, OPINIA, WIDEO
Czy e-up! jest w stanie pokonać deklarowane 260 km na jednym ładowaniu? Tak, ale taki rezultat wymaga wielu wyrzeczeń oraz olbrzymiej dawki cierpliwości. Korzystając z trybu Eco+ moc samochodu zostaje ograniczona, a reakcje na pedał gazu stają się bardziej leniwe. Jednak w takim trybie można bić rekordy zasięgu. Ciekawym rozwiązaniem jest także tryb B odpowiadający za rekuperacje. Ma on 4-stopniową regulację, a w najbardziej inwazyjnym ustawieniu tak mocno hamuje autem, że używanie pedału hamulca staje się rzadkim zjawiskiem.
Bez przesadnego poświęcenia oraz bez nastawiania się na jak najlepszy wynik, Volkswagenem e-up! na jednym ładowaniu da się przejechać około 200 km. To znacznie więcej niż w przypadku pierwszej wersji tego elektrycznego malucha, ale czy na tyle dużo, aby skusić się na zakup prezentowanego modelu?
Cena i podsumowanie
Status bycia jednym z najtańszych elektrycznych aut w naszym kraju brzmi dumnie i zarazem wzbudza ciekawość. Jednak w tym przypadku rzut oka na cenę rozwiewa wątpliwości. VW e-up! tani nie jest, a z przypiętą metką, na której widnieje kwota 97 990 zł w dalszym ciągu odstraszy wielu potencjalnych klientów. Marnym pocieszeniem jest fakt, że jedynie bliźniacza Skoda Citigo iV jest tańszym elektrycznym samochodem (od 81 900 zł, ale w bardziej ubogo wyposażonej wersji) oferowanym w naszym kraju. Tym bardziej, że spalinowy e-up! kosztuje od 53 090 zł w podstawowej odmianie po 76 630 zł za niepokorną wersję GTI. Takie porównanie nie stawia wersji elektrycznej w jasnym świetle.
Warto wiedzieć: Dopłaty do aut elektrycznych. Program dopłat "zielony samochód" nie dla wszystkich. Fundusz stawia nietypowe warunki
Nowy Volkswagen e-up! jest przemyślanym, prostym i bardzo przyjaznym w codziennym użytkowaniu autem. Większe akumulatory pozwalają na pokonywanie racjonalnych dystansów na jednym ładowaniu, a swoista zwinność idealnie sprawdzi się w mieście. Problemem opisywanego samochodu jest jednak cena. Około 100 000 zł za miejskie auto segmentu A to w dalszym ciągu kwota, nie do przełknięcia. Dopóki w tej dziedzinie nic się nie zmieni, samochody elektryczne nie będą w naszym kraju hitami sprzedaży. I nawet wątpliwy program ”Zielony Samochód” (SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY) niewiele w tej materii będzie w stanie zmienić.
Volkswagen e-up! - dane techniczne
SILNIK | elektryczny |
Paliwo | energia elektryczna |
Pojemność akumulatorów | 32,3 kWh |
Moc maksymalna | 61 KW/83 KM przy 2800 obr./min. |
Maks moment obrotowy | 210 Nm |
Prędkość maksymalna | 135 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 11,4 s |
Skrzynia biegów | bezstpniowa |
Napęd | na przód (FWD) |
Katalogowe zużycie energii (średnie) |
14,5 kWh/100 km |
poziom emisji CO2 | 0 g/km |
Długość | 3600 mm |
Szerokość | 1645 mm |
Wysokość | 1492 mm |
Rozstaw osi | 2417 mm |
Masa własna | 1160 kg |
Pojemność bagażnika | 251 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe wentylowane/ bębnowe |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
195/50 R16 |