Pierwsza generacja Nissana Leaf została zademonstrowana światu na Salonie Motoryzacyjnym w Tokio w 2009 roku. Na pierwszy rzut oka japoński elektryk nie zachwycał absolutnie niczym. Miał mdłą stylistykę zewnętrzną, nieco futurystyczny kokpit oraz budził ciekawość ze względu na elektryczny napęd. Dopiero bliższy kontakt z samochodem pokazał, że wnętrze jest przestronne i przemyślane, a codzienna jazda nie różni się praktycznie niczym od poruszania się samochodem spalinowym. Leaf mk. I odniósł olbrzymi sukces. Pomimo tego, że realny zasięg w zimowych warunkach wynosił około 100 km. Tak, było 10 lat temu. A jak jest dziś?
Dowiedz się: Polacy kupują coraz więcej aut z wtyczką. 2020 rok z ogromnym przyrostem elektryków i hybryd plug-in
Przedstawione w 2017 roku drugie wcielenie ”Listka” miało być i w praktyce było autem o wiele dojrzalszym od swojego poprzednika. Zwiększył się nie tylko zasięg możliwy do pokonania na jednym ładowaniu, ale poprawie uległy także osiągi, walory praktyczne i przede wszystkim wygląd.
Jestem elektryczny!
Jeszcze kilka lat temu samochody elektryczne mocno rzucały się w oczy. Stylistyka zewnętrzna zdecydowanie wyróżniała te auta na tle swoich bardziej konwencjonalnych odpowiedników. Samochody zasilane elektronami były po prostu... dziwne. Nowy Leaf być może nie jest najbardziej urodziwym samochodem na świecie, ale patrząc w jego stronę nie ma się ochoty odwrócić wzroku już po dwóch sekundach. Pomimo tego, design nadwozia w dalszym ciągu nie jest szablonowy.
Z jednej strony Nissan Leaf to typowy, 5-drzwiowy hatchback należący do segmentu C. Jednak jego nadwozie jest nieco mocniej napompowane. Crossover? Nic z tych rzeczy. Po prostu nieco wyrośnięty kompakt.
W przeciwieństwie do pierwszej odsłony Leafa, nowa generacja nie jest już tak mdła. Nadwozie jest o wiele bardziej spójne, a tylne lampy przypominają kształtem ten sam element ze sportowego Nissana 370Z. Czy wersja e+ wyróżnia się czymś od strony designu na tle standardowej odmiany? Jedynie niebieskie listwy w okolicy przedniego i tylnego zderzaka zdradzają, że mamy do czynienia z mocniejszą odmianą.
Do wnętrza bardzo wygodnie się wsiada
Pierwsze, co daje się odczuć po zajęciu miejsca w kabinie to bardzo wygodny sposób wsiadania do auta. Fotele są umieszczone dość wysoko nad ziemią i nie każą ”kłaniać się” przed samochodem podczas zajmowania na nich miejsca. Takie rozwiązanie z pewnością docenią wszyscy ci, którzy nie mieli bardzo dobrych ocen na lekcjach wychowania fizycznego.
Pozytywne wrażenie robi także przestronność wnętrza oraz dobra widoczność w każdą stronę. Ilość miejsca, szczególnie nad głową zadowoli każdego. Zarówno jeśli mówimy o przednich fotelach jak i tylnej kanapie. A propos przednich foteli. Są one wygodne i bardzo miękkie, ale ze względu na brak głębszego wyprofilowania nie przytrzymują dostatecznie ciała w szybciej pokonywanych zakrętach.
Bagażnik ma przyzwoitą pojemność wynoszącą 435 litrów oraz foremne kształty. Chyba, że wybierzecie topową wersję wyposażenia z zestawem audio firmy Bose, który... redukuje pojemność kufra o 15 litrów.
Czytelny i łatwy w obsłudze
Kokpit oraz wszystkie pokładowe instrumenty nie wywołują szoku nawet u osób, które z autami elektrycznymi nie miały zbyt wiele do czynienia. Wsiadając za kierownicę Leafa nie poczujecie się, jakbyście przejęli stery Sokoła Millenium. System multimedialny opiera się na dotykowym wyświetlaczu z czytelnym menu, klimatyzację obsługuje się fizycznymi przyciskami, a za kierownicą znajduję się analogowy prędkościomierz, w którego sąsiedztwie umieszczono duży ekran komputera pokładowego. Ciekawość może budzić jedynie wybierak skrzyni biegów przypominający... mydelniczkę. Podświetloną na niebiesko mydelniczkę.
Wspomnę jeszcze o wyposażeniu. Leafowi e+ już w podstawowej wersji Acenta niczego nie brakuje. W standardzie są m.in. 17-calowe aluminiowe felgi, dotykowy ekran z nawigacją, podgrzewane przednie fotele i kierownica oraz szereg systemów wsparcia kierowcy. Na kilka słów zasługuje także jakość wykonania. Wiele elementów w testowanej i zarazem topowej odmianie pokrytych jest ekologiczną skórą, która w testowanym egzemplarzu (ponad 10 000 km przebiegu) potrafiła miejscami się ”wybrzuszać”. Plastiki, których także jest dużo nie budzą niesmaku. Całość wykonania należy ocenić poprawnie.
Duży może więcej!
Standardowa odmiana Nissana Leaf ma akumulatory o pojemności 40 kWh oraz elektryczny silnik o mocy 150 KM. Jednak prezentowana wersja e+ jest znacznie mocniejsza. 62-kWh akumulatory pozwalają zajechać dalej, a 217-konny silnik zapewnia bardzo dobre osiągi. Duży może więcej? Tak, ten przypadek potwierdza słuszność takiego założenia!
Większy akumulator, co oczywiste wymaga dłuższego czasu ładowania do pełna. Leaf przyjmie energię z ładowarek o maksymalnej mocy 50 kW. Naładowanie auta ”pod korek” zajmie w takim przypadku nieco ponad jedną godzinę. Na drugim końcu skali jest podłączenie Leafa do zwykłego, domowego gniazdka. Taki sposób ładowania zajmie kilkanaście godzin.
Jeździ jak GTI!
O wiele bardziej przyjemniejszą czynnością od ładowania jest jazda za kierownicą Leafa e+. 217-konny silnik zapewnia sprint do pierwszych 100 km/h w 6,9 sekundy! To wynik godny hot hatchy! Ze względu na moment obrotowy dostępny na każde zawołanie, tak dobre osiągi dostępne są tylko na suchej i przyczepnej nawierzchni. Gdy ta staje się nieco bardziej wilgotna buksowanie kół na starcie jest częstym zjawiskiem.
Zaskakujący dla wielu może być fakt, że za dużą żywiołowością silnika i typowej dla elektryków błyskawicznej reakcji na gaz idzie także przyjemnie skalibrowane zawieszenie. Leafem da się pojechać szybko nie tylko na prostej. Również w zakrętach można utrzeć nosa wielu teoretycznie szybszym samochodom. Układ kierowniczy także daje sporo informacji zwrotnych na temat tego, co dzieje się z przednimi kołami. Jedynie fotele, o których już wspominałem nie mogą pochwalić się dobrym trzymaniem bocznym.
Pomimo dobrych osiągów i zaskakująco dużej oferowanej przyjemności z jazdy Leaf nie ma trybu Sport. Dostępne są tylko tryb Normalny oraz Eco. Można także przestawić skrzynię biegów w pozycję B pozwalająca na bardziej efektywne odzyskiwanie energii podczas hamowania. Chociaż w kwestii hamowania Leaf potrafi zaskoczyć. I nie mam tu bynajmniej na myśli jakieś bardzo krótkiej lub bardzo długiej drogi hamowania.
Jazda beż użycia pedału hamulca jest możliwa!
Dzięki nowatorskiej funkcji nazwanej e-Pedal, podczas poruszania się Nissanem Leaf można całkowicie zapomnieć o istnieniu pedału hamulca. Aktywacja wyżej wymienionego systemu powoduje, że w momencie odpuszczenia gazu samochód zaczyna mocno zwalniać. Przy całkowitym zdjęciu nogi z prawego pedału auto hamuje z siłą 0,2G a komputer automatycznie zapala światła stopu. Dodatkowo dozowanie siły hamowania jest dziecinnie łatwe i zależne od siły i gwałtowności odpuszczania gazu.
Przyznam szczerze, że dość sceptycznie podchodziłem do tego rozwiązania. Sądziłem, ze nie będzie to nic odkrywczego. Tym bardziej, że wiele elektrycznych modeli ma możliwość regulacji siły hamowania po odpuszczeniu gazu. Jednak e-Pedal w Nissanie Leaf działa rewelacyjnie. Trzeba tylko uważać, aby po przesiadce do innego modelu nie zapomnieć o używaniu hamulca...
Jaki jest realny zasięg?
Oddzielną kwestią, ale jedną z najważniejszych jest zasięg możliwy do pokonania na jednym ładowaniu. Nissan deklaruje, że odmian e+ z 62-kWh baterią powinna pokonać 385 km. To wynik lepszy o 115 km od wersji z akumulatorami o pojemności 40 kWh. Czy zapewnienia Japończyków mają przełożenie na realne możliwości? Tak.
Pisaliśmy również: Nikt nie wyprodukował aż tylu elektryków! Ten model to globalny hit
385 km na jednym ładowaniu jest jak najbardziej osiągalne. Jest tylko jedno nie takie małe ale. Aby bić rekordy zasięgu należy zapomnieć o korzystaniu z klimatyzacji. O korzystaniu z ogrzewania wnętrza (auto ma specjalny przycisk Heat, który aktywuje nagrzewnicę) także. Jazda autostradami oraz drogami szybkiego ruchu? Odpada. Zużycie energii powyżej 120 km/h znacznie rośnie. Na dodatek musicie uaktywnić tryb Eco i obchodzić się z pedałem gazu jak z jajkiem. Po spełnieniu tych wszystkich warunków można atakować bicie rekordów zasięgu. A co w przypadku, gdy Leafem chcecie jeździć normalnie? W takiej sytuacji realny zasięg wyniesie około 300 km.
Podczas całego testu samochód zadowolił się średnio 20 kWh na 100 km. Zaznaczę, że podczas jazdy korzystałem z ogrzewania i nie stroniłem od korzystania z możliwości jakie daje 217-konny silnik. Uśredniając cenę 1 kWh na poziomie 60 groszy, przejechanie 100 km będzie kosztowało 12 zł czyli równowartość niespełna 3 l benzyny. To wynik nieosiągalny dla konwencjonalnych samochodów spalinowych. Jednak, aby autem elektrycznym jeździć tanio, trzeba korzystać z domowych rozwiązań. Ceny korzystania z komercyjnych ładowarek mocno podważają oszczędności poruszania się na prądzie. A propos oszczędności...
Czy elektryki będą kiedyś tanie?
Samochody elektryczne nigdy nie były tanie. Nie były i niestety nadal nie są. Ceny Nissana Leaf zaczynają się od 123 900 zł za podstawową wersję Visia z akumulatorami 40 kWh. Mocniejsza i pojemniejsza odmiana z akumulatorami 62 kWh kosztuje co najmniej 157 600 zł i jest dostępna od drugiej wersji wyposażenia Acenta. Najgroźniejszy i zarazem zupełnie nowy rywal Leafa czyli Volkswagen ID.3 startuje z poziomu 155 890 zł. Różnica na korzyść niemieckiego elektryka jest nieznaczna. Wyjściowo znacznie droższą propozycją jest Hyundai Ioniq. Koszt koreańskiego elektryka wynosi co najmniej 174 500 zł.
Dowiedz się: Grupa Volkswagen w roku COVID-owym sprzedała rekordową ilość aut elektrycznych i hybrydowych
Cena Nissana Leaf nie wydaje się być przesadzona, szczególnie na tle rywali. Jednak porównując to auto do tradycyjnych, spalinowych odpowiedników, cena zaczyna być przeszkodą. Przeszkodą, z którą musi się mierzyć nie tylko Leaf, ale także wszystkie inne elektryczne auta oferowane w naszym kraju.
Nie ulega wątpliwości, że drugie wcielenie ”Listka” jest lepszym autem od poprzednika. Ma lepsze osiągi, dużo większy zasięg, jest lepiej wykonane i ma bogatsze wyposażenie. Jednak nowe wcielenie Leafa ma także dużo większą konkurencje, czyli coś, z czym niekoniecznie musiał mierzyć się pierwowzór. Pod względem liczby rejestracji elektryków, Nissan Leaf jest najpopularniejszym autem na prąd w naszym kraju. Czy rok 2021 przyniesie jakieś zmiany? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest oczywista.
Nissan Leaf - dane techniczne
SILNIK | elektryczny |
Paliwo | energia elektryczna |
Pojemność baterii | 62 kWh |
Moc maksymalna | 217 KM |
Maks mom. obrotowy | 340 Nm |
Prędkość maksymalna | 157 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,9 s |
Skrzynia biegów | automatyczna |
Napęd | przedni (FWD) |
Zużycie energii | 20 kWh/100 km |
poziom emisji CO2 | 0 g/km |
Długość | 4490 mm |
Szerokość | 1788 mm |
Wysokość | 1540 mm |
Rozstaw osi | 2700 mm |
Masa | 1670 kg |
Ładowność | 438 kg |
Pojemność bagażnika | 435 l |
Hamulce przód / tył | tarczowe wentylowane /tarczowee |
Zawieszenie przód | Kolumny MacPherson |
Zawieszenie tył | belka skrętna |
Opony przód i tył (w testowym modelu) | 215/50 R17 |