Seata Leona Cupra nie trzeba nikomu przedstawiać. Najsłynniejszy hiszpański sportowiec pojawił się już w pierwszej generacji tego modelu, choć nie na początku jego produkcji. Pierwszy Leon zadebiutował w 1999 roku, a już rok później pojawiła się jego sportowa odmiana. Leon Cupra 1.8 Turbo, który występował w kilku wariantach mocy, w najciekawszej odmianie nieznającej słowa „downsizing” legitymował się wolnossącą 2.8-litrową rzędową szóstką o mocy mało imponujących jak na dzisiejsze czasy 204 KM. Świat poszedł do przodu, a technologia pozwala wykrzesać taką moc z silników ledwie przekraczających objętością karton mleka. Na szczęście nie wszyscy wpadają na takie pomysły, a Seat postanowił zostawić w Cuprze R solidny litraż. Szkoda tylko, że na pożegnanie...
Dzisiaj się rozstajemy
Seat z powodu swoich wewnętrznych zawirowań rozstaje się z modelami Cupra. Przez lata sportowe Seaty wyrobiły sobie niemal własną markę, a hiszpański producent postanowił iść tym tropem. Cupra się usamodzielniła i w 2018 roku została niezależną submarką. Choć na razie posiada w ofercie tylko jeden model - Cupra Ateca - zapowiadane są także inne. Na Leona Cuprę (Cuprę Leona?) poczekamy zapewne do faceliftingu hiszpańskiego hatchbacka. Choć Cupra została własną marką i planuje indywidualne modele, wciąż będzie bazować na gamie hiszpańskiej firmy-matki.
Seat Leon Cupra R to pożegnanie ze sportowym hiszpańskim dziedzictwem. Ostatnie słowo. Zejście ze sceny w wielkim stylu. Wersja R powstała w limitowanej serii 799 egzemplarzy na cały świat. Kilka tych aut trafiło do Polski, więc mieliśmy okazję sprawdzić czym tak naprawdę różnią się one od „zwykłej” Cupry. I jaki jest wniosek? Ogromne rozczarowanie. Rozczarowanie, że od początku Cupra nie mogła być taka.
Więcej temperamentu
Seat Leon Cupra ma moc 290 lub 300 KM przekazywaną na przednią oś (za wyjątkiem 300-konnej odmiany ST, która jest napędzana na cztery koła). Kombinacji nadwoziowo-mocowo-skrzyniowych jest wiele, ale najpopularniejsza, „zwykła” wersja hatchbacka może mieć 290 lub 300 KM, przenoszonych na przednią oś za pomocą sześciobiegowego manuala lub również sześciostopniowej przekładni DSG. A jak to jest w przypadku R-ki?
Pod maską dobrze znany silnik 2.0 TSI, z którego tym razem wyciśnięto maksimum potencjału – 310 KM. Bez znaczących ingerencji w silnik więcej się chyba nie da. Co więcej, te 310 koni mechanicznych może trafiać na przednią oś poprzez sześciobiegową skrzynię manualną, o zaskakująco precyzyjnym działaniu. Właśnie taka wersja przypadła mi do testów, choć w tych 799 egzemplarzach producent przewidział sporo sztuk z 6-biegowym DSG.
Choć z daleka widać, że to Seat Leon, wystarczy przyjrzeć się bliżej, by dostrzec kilka zmian. Przednie i tylne nadkola poszerzono dodając hatchbackowi więcej zadziorności. Przeprojektowano oba zderzaki i dokładki progów. Nie zabrakło też ulubionego surowca projektantów sportowych samochodów – włókna węglowego. Nieco nudna czerń nadwozia (a R-ka występuje też w przepięknym grafitowym macie) została przełamana miedzianymi wstawkami, których jak na ozdobne detale jest całkiem sporo. Dodatki w kolorze „rose-gold” trafiły zarówno na zderzaki i znaczki, jak i na lusterka i 19-calowe felgi ze stopów lekkich.
Kilka drobnych zmian wkradło się też do wnętrza. Jak na sportowca przystało znajdziemy tam quasi kubełkowe fotele i sportową, lekko spłaszczoną od dołu kierownicę obszytą alcantarą. Seat nie wprowadził do tego modelu cyfrowej tablicy przyrządów, która pojawiła się m.in. w Cuprze ST. Tu analogowe tarcze zegarów przyjęły białe barwy, aby jeszcze bardziej nawiązywać do samochodów sportowych. Również w środku pojawiło się kilka miedzianych wstawek, co tworzy spójną całość z wyglądem zewnętrznym nadwozia.
Najważniejszy wyróżnik Cupry R znajdziemy jednak przed drążkiem zmiany biegów. Dumny napis „Limited edition” sprawia, że podczas jazdy można się czuć wyjątkowo. Tych aut powstało jedynie 799 sztuk. I więcej nie będzie. Mój z tej gromadki miał na tabliczce znamionowej numer czterysta czterdziesty czwarty.
Król praktyczności
A co z resztą wnętrza? To nadal typowy Leon. Ergonomiczny, praktyczny, niektórzy powiedzą, że nudny. Ale szczerze mówiąc szukam w samochodach (mówiąc o wnętrzu) nudy. Nie lubię zastanawiać się gdzie jest która funkcja. Nie lubię przekopywać się przez odmęty skomplikowanych systemów multimedialnych tylko po to, żeby włączyć podgrzewanie foteli, albo inną trywialną opcję. Lubię mieć wszystko pod ręką, by skupić się na jeździe.
Nie taki groźny, jak go malują
Zapowiadając Leona Cuprę R, Seat narobił niemałego szumu. Miała być „naj” – najszybsza, najładniejsza, najostrzejsza. Przy pierwszym spotkaniu zaskakuje jednak zwyczajnością. Mając wcześniej do czynienia ze zwykłą Cuprą różnice poczujecie dopiero po pewnym czasie i to nie tam, gdzie byście się ich spodziewali.
Pierwsze chwile za kierownicą są zaskakująco normalne. Nic się nie dzieje. Jeśli liczyliście na to, że odpalenie 2-litrowego TSI pobudzi was lepiej niż poranna kawa – nie, nie pobudzi. Przyłożyć trzeba się do odpuszczania sprzęgła, które mimo długiego skoku pracuje dość zerojedynkowo. Wyjazd z parkingu powoduje lekki grymas niezadowolenia po pierwszym kontakcie z mocno wspomaganym układem kierowniczym. Ale przy pierwszym hamowaniu prawie rozkwaszam sobie nos o kierownicę, bo muśnięcie hamulca zatrzymuje auto niemal w miejscu – 370-milimetrowe tarcze robią swoje. Zaczynam się zastanawiać o co tu chodzi: z jednej strony Cupra R jest irytująco zwyczajna, a z drugiej kryje w sobie coś dziwnego. Chcąc przekonać się co, wciskam tryb Cupra… I wszystko staje się jasne.
CupRRRa!
Chyba w żadnym innym aucie przycisk „Sport” nie robi takiej różnicy, jak w Leonie Cupra R. Charakter auta zmienia się diametralnie. Nieco nudny i grzeczny wcześniej hatchback, zaczyna zadziornie strzyc uszami, jakby tylko czekając na to co planuje kierowca. Zawieszenie mocno spina się w dolnych partiach, układ kierowniczy stawia zdecydowany opór, wydech ściąga kaganiec i zaczyna wydawać z siebie przyjemne pomruki (a czasem nawet i strzały!). Zmienia się dosłownie wszystko. I to za wciśnięciem jednego, małego przycisku!
Wiecie co jest najbardziej zaskakujące w tym aucie? To, że trudno przegiąć. To znaczy z prędkością przegiąć jest dziecinnie łatwo, bo pierwsza setka pojawi się na liczniku po 5,8 s, druga po nieco ponad 12, a oprogramowanie zatrzyma wskazówkę prędkościomierza dopiero przy 250 km/h. Ale trudno jest przesadzić z jazdą. O ile zwykłe Leony Cupra są świetne na prostych, R-ka zachęca do witrażowych szaleństw. Mechanizm różnicowy przedniej osi wgryza koła w asfalt z precyzją tramwaju, a poprawiona o 12% aerodynamika daje o sobie znać przy większych prędkościach. Maksymalny moment obrotowy wynosi 380 Nm, ale jest dostępny w imponująco szerokim zakresie obrotów – od 1800 do aż 5700 obr./min. A już moment później, bo przy 5800 obr./min, wkracza maksymalna moc. Tym sposobem Cuprze R niemal nigdy nie brakuje oddechu, a wręcz zaskakuje ona swoją elastycznością i dynamiką. Jest to auto prowokujące, ale jednocześnie dające niesamowitą pewność za kierownicą.
Sportowy pewniak
Możecie próbować przesadzić – coraz szybciej, ciaśniej, mocniej, a Cupra R i tak nie da wam nieprzyjemnej lekcji życia związanej ze słowami „laweta” albo retorycznym pytaniem „co powie ubezpieczyciel?”. Nie sam silnik jest kluczem do sukcesu modelu R. To po prostu poprawne, dziarskie TSI, których w grupie Volkswagena nie brakuje. Pieśni pochwalne należą się całemu układowi jezdnemu, który daje tak niesamowitą pewność i stabilność, że aż chce się sprawdzać jego (i swoje) możliwości. Przy gwałtownych manewrach ten przednionapędowy hatchback pozwoli wam na sporo nadsterowności, ale takiej, którą da się w fajny sposób opanować. Nie ma w tym aucie nic przypadkowego, panicznego, ani „bo się udało”. Jest za to precyzja, łatwość wyczucia i ogromna dawka zabawy.
A co ze skrzynią biegów? Manualna przekładnia sprawdza się dobrze, bo pozwala na wiele, nie odbierając zabawy tak jak dwusprzęgłowy automat, który swoją nadgorliwością potrafi czasem przynieść więcej szkody niż pożytku. Choć trudno narzekać na sześciobiegowy manual, bo przełożenia wskakują precyzyjnie, to skok lewarka jest zdecydowanie za długi. O ile początkowo nudne zawieszenie i układ kierowniczy zyskują przy bliższym poznaniu w trybie Cupra, skrzynia biegów zawsze jest odrobine nijaka. Nie jest zła, po prostu brakuje w niej tego pazura, który czuć w każdym innym aspekcie tego auta.
R jak rozczarowanie
Seat Leon Cupra R to bez wahania najlepsza Cupra w historii. Dlaczego więc piszę o rozczarowaniu? Bo 799 egzemplarzy to mało. Zdecydowanie za mało i zdecydowanie za późno. Cupra dokładnie taka powinna być od początku. Z jednej strony łagodna i grzeczna, a z drugiej gotowa do spuszczenia solidnego łomotu konkurentom.
Co zostaje na pocieszenie? Niewiele. Jeszcze przez chwilę możemy kupić zwykłe Cupry, w tym ciekawą rodzinną propozycję w wariancie ST z napędem na cztery koła 4Drive - testowaliśmy ją - KLIKNIJ. Ale to nie to samo. To też świetne auto, ale w porównaniu do R-ki znacznie bardziej ułożone, ugłaskane. Pozostaje mieć nadzieję, że Leon pod skrzydłami marki Cupra będzie dokładnie taki (a może wręcz lepszy?) jak wersja R. Ale liczmy się z tym, że będzie też nieprzyzwoicie drogi…
Płacąc złotem
Czy jest sens pisać o cenie auta, którego i tak nie można kupić? Pewnie nie. Ale zacznijmy „od dołu”. Pięciodrzwiowa Cupra z silnikiem 2.0 TSI o mocy 290 KM i automatyczną skrzynią DSG o siedmiu przełożeniach otwiera cennik kwotą 144 800 zł. Rodzinny wariant ST to wydatek 148 400 zł za wersję z tym samym silnikiem i napędem na przód, a 165 600 zł za napędzaną na cztery koła 300-konną Cuprę ST 4Drive.
A ile kosztowała wersja R? Z manualem 182 100 zł. Za co? Za szperę, lepszy układ jezdny, dodatkowe 10 KM, kolorowe dodatki i dumny napis „limited edition”. Trudno wyrokować czy warto, skoro wszystkie egzemplarze już sprzedano. Jeśli ktoś ma ogromne ciśnienie na limitowaną wersję i nie żal mu wydać tylko za to 40 tysięcy złotych ekstra – proszę bardzo. Tylko czy to nie lekka przesada?
Tak wysoka cena Leona Cupra R nie wróży dobrze na przyszłość. Zwłaszcza, że Cupra Ateca kosztuje zaporowe 191 900 zł. Wygląda na to, że czasy w których zadziornego hiszpańskiego hot hatcha mogliśmy kupić za około 140 tysięcy złotych (i to w przyzwoitym wyposażeniu) bezpowrotnie minęły. A szkoda, bo na odchodne Seat zaprezentował zawodnika naprawdę godnego uwagi.
Seat Leon Cupra R 2.0 TSI - dane techniczne
SILNIK | R4, 16V Turbo |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1984 cm3 |
Moc maksymalna | 310 KM przy 5800 obr./min. |
Maks mom. obrotowy | 380 Nm przy 1800-5700 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 250 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 5,8 sekundy |
Skrzynia biegów | manualna / 6 biegów |
Napęd | na przednią oś |
Zbiornik paliwa | 50 l |
Katalogowe zużycie paliwa l/100 km (miasto/ trasa/ średnie) |
9,9 l / 5,8 l / 7,3 l |
poziom emisji CO2 | 170 g/km |
Długość | 4324 mm |
Szerokość | 1816 mm |
Wysokość | 1435 mm |
Rozstaw osi | 2631 mm |
Masa własna | 1378 kg |
Ładowność | 552 kg |
Pojemność bagażnika | 380 l |
Hamulce przód/ tył | tarczowe wentylowane / tarczowe wentylowane |
Zawieszenie przód | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tył | wielowahaczowe |
Opony przód i tył | 235/35 R19 |