Moda na mówienie o pojazdach elektrycznych trwa i… właściwie niewiele z tego nie wynika. Na samochody „pod prądem” niewiele osób może sobie pozwolić, rynek wtórny praktycznie nie istnieje, o systemie wygodnego, szybkiego ładowania szkoda nawet gadać. Polska elektromobilność (modne ostatnio słowo) na razie raczkuje i opiera się głównie na jednośladach, a skoro tak jest… to przyjrzymy się elektrycznemu skuterowi.
Czy to ma sens?
Nazwa Askoll raczej zbyt wiele nie mówi, dlatego zacznijmy od podstaw. Grupa Askoll powstała w roku 1978 we Włoszech i najpierw zajmowała się produkcją silniczków elektrycznych dla akwarystyki, a potem do sprzętu AGD, systemów ogrzewania i klimatyzacji. Ma już ponad 850 zarejestrowanych patentów. Bazując na ogromnym doświadczeniu i zapleczu inżynieryjnym, a także we współpracy ze specjalistami z branż: samochodowej, motocyklowej i rowerowej, firma zdecydowała się zaistnieć na rynku pojazdów elektrycznych, wprowadzając do produkcji kolejno: w 2015 roku - pierwszy skuter elektryczny eS1, w 2016 - dwuosobowy eS2, a w 2017 roku - model eS3 (testowany). Pierwszy z nich był konkurencją dla spalinowych 50-tek, następny miał większy zasięg, a najnowszej propozycji blisko do popularnych 125-tek. Właśnie taki – czerwony, najszybszy – Askoll eS3 trafił w moje ręce.
3 kW czystej i cichej elektrycznej mocy, 2,8 kWh pojemności baterii. Taka specyfikacja ma spowodować że Askoll eS3 ma być być bezpośrednią konkurencją dla silnika spalinowego o pojemności od 100 do 125 cm3.
Ilość miejsc | 2 |
Mil silnika | 3000 W |
Prędkość maksymalna | 70 km/h |
Ilość baterii | 2 |
Pojemność baterii | 2800 Wh |
Zasięg | 96 km |
Włoszczyzna w minimalistycznym stylu
Wygląd to zawsze kwestia gustu. Jednym Askoll się spodoba, inni będą co najmniej zawiedzeni, ale nikt nie przejdzie obok obojętnie. Włoskiej konstrukcji nie można odmówić oryginalności i to pod wieloma względami.
Askoll eS3 jest mały i bardzo zwarty, na dużych 16 calowych kołach wygląda filigranowo i nie do końca wpisuje się w japońską czy włoską (Vespową) myśl projektową. Prawie pionowy przedni panel, wydatny widelec, mała szyba, sterczący aluminiowy bagażnik i błotnik przyklejony do wąskiej opony mogą budzić na pierwszy rzut oka wiele pytań… Wyjaśnienie zagadki wyglądu ma podłoże naukowe i jest całkiem logiczne.
Askoll budował swoje skutery od zera. Nie poszli na łatwiznę i nie przerobili czegoś co już jest. Sami zaprojektowali ramę, napęd, rozmieścili wszystkie podzespoły po swojemu tak, żeby obniżyć środek ciężkości, zunifikować części, zminimalizować rozmiary i masę całkowitą zostawiając przy tym jak najwięcej miejsca dla pasażerów. Na koniec nie kombinowali z wizjami artystycznymi tylko stylistykę podporządkowali użyteczności. Efekt wizualny nie powala na kolana, ale eS3 jest nie do pomylenia z niczym innym. Dodatkowo ascetyczna sylwetka jest świeża teraz i ma potencjał na powolne starzenie.
Włosi chwalą się, że Askoll eS3 to pierwsza taka „elektryczna od zera” konstrukcja w europie i dokładają kolejne smaczki. eS3 jest bardzo lekki, waży 86 kg, czyli niewiele ponad połowę tego co spalinowa 125. Przy rozstawie kół i szerokości na wysokości kierownicy skutera 50-tki może też zabrać na pokład dwie dorosłe osoby.
Inny od innych
Jak już jesteśmy przy użyteczności: Askoll jest zaskakująco wygodny w codziennym przemieszczaniu się po mieście. Przy wzroście 186 cm miałem całkiem dużo miejsca na nogi, a kolana nie stały się ogranicznikiem skrętu. O dziwo wysokość kanapy powodowała również, że nie musiałem przesuwać się maksymalnie do tyłu, co oznacza, że podróż z „plecakiem” jest realna.
Bardzo przyjemny jest też panel z analogowym wskaźnikiem prędkości i wyświetlacz „komputera”. Mamy informacje na temat poziomu naładowania każdego z dwóch akumulatorów, całkowity przebieg, przebieg dzienny i szacowany zasięg. Tylko tyle i dokładnie tyle ile potrzeba. Nadmiaru przycisków nie ma też na manetkach. Lewą ręką standardowo obsługujemy tylko kierunkowskazy. W prawej mamy starter (nie wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce, żeby ruszyć musimy na 2-3 sekundy wcisnąć starter) i przełącznik wyboru trybów jazdy o trzech pozycjach. Tryby jazdy są 3 dwa pierwsze mają ograniczoną prędkość maksymalną do 55 i 65 km/h co wpływa na wydłużenie zasięgu. Pozycja nr 3 oddaje do dyspozycji wszystko co jest.
To jak Askoll eS3 został zaprojektowany i wygląda, niesie jednak za sobą kilka rozwiązań do których trzeba się przyzwyczaić. Pionowa osłona kolan i prosta kierownica powoduje, że mając ponad 180 cm wzrostu, siedząc na miejscu kierowcy, będziemy mieli wrażenie, że czubek nosa jest najdalej wysuniętym punktem do przodu. Krótki podest na stopy i stosunkowo niewielka (przez schowek) przestrzeń między kolumną a siedziskiem, może być kłopotliwa dla kierowcy o numerze buta powyżej 42. W końcu… schowki. Askoll miejsce pod kanapą oddał dwóm akumulatorom, a to oznacza, że tam gdzie w „staromodnym” skuterze spalinowym zazwyczaj mieścił się kask, teraz zmieścimy co najwyżej portfel. Jak chcesz mieć miejsce na bagaż trzeba zainwestować w dodatkowy kufer...
Naładować i w drogę
Teraz trochę o napędzie: Elektryczny silnik ma 3 kW i jest zespolony z przekładnią, do tego elektronika (sterownik z wyborem trybu jazdy – są 3 oraz system odzyskiwania energii przy zwalnianiu). Energię magazynują dwa akumulatory - pokaźne 8 kilogramowe ogniwa Samsunga, które w przypadku eS3 muszą być obecne zawsze w parze. W komplecie jest też dedykowana ładowarka.
Skuter ładować możemy na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest podłączenie ładowarki z jednej strony do skutera (gniazdo umieszczone w kufrze), z drugiej do gniazdka w garażu. Ładujemy wtedy dwie baterie jednocześnie. Drugim sposobem jest zabranie baterii oraz ładowarki ze sobą i pojedyncze ładowanie akumulatorów. Naładowanie jednego akumulatora od 15 do 90% zajmuje około 3h. Od 0 do 100% niespełna 5h.
Zaskakująco konwencjonalnie, prawda? Takie a nie inne rozwiązania zostały jednak wybrane nie przypadkowo. Silnik elektryczny dysponuje momentem obrotowym 130 Nm. Gdyby nie przekładnia ruszenie z miejsca przypominało by wystrzał z katapulty, a tak manetkę można bez obaw odkręcać do ogranicznika. Podobnie z bateriami. Bez obudowy i możliwości demontażu mogły być umieszczone niżej, byłyby mniejsze, ale co z ładowaniem… Tak czy inaczej kompromis udany.
Jeśli chodzi o wrażenia z jazdy są one jednostronnie pozytywne. Askoll jest ultralekki, zwarty i zwrotny. Mimo wąskich, prawie rowerowych opon, pewnie trzyma kierunek jazdy. Zawieszenie jest sztywne i ma ograniczony skok. Duże nierówności czuć „w plecach”, ale dzięki temu i dużym obręczom, kierownica nie próbuje wyrwać się z rąk – coś za coś. Bardzo prosta konstrukcja hamulców z tarczą z przodu i bębnem z tyłu nie budzi żadnych emocji, ale pozwala błyskawicznie zatrzymać eS3.
Wypada jeszcze podać kilka danych o osiągach. Z rosłym, ważącym 85 kg kierowcą na pokładzie Askoll eS3 rozpędza się do prędkości 72 km/h (prędkość GPS). We dwie osoby można podróżować z prędkością 65 km/h – wystarczy na warunki miejskie i lokalne drogi. Rozmiary i piórkowa masa zdecydowanie nie zachęcają natomiast do wyjazdu w trasę, do wypraw za miasto nie polecam.
Spory zasięg
Zasięg? To chyba największa zaleta eS3. W trakcie testu na pojedynczym ładowaniu i konsekwentnym trzymaniu się trybu Eco udało mi się przejechać 94 kilometry. To fakt, że nie przekraczałem prędkości 54 km/h i starałem się powoli dojeżdżać do świateł odzyskując jak najwięcej energii, ale nic więcej. Producent podaje, że Askoll może przejechać na pojedynczym ładowaniu 96 km, ale przy odrobinie cierpliwości można osiągnąć „wynik” przekraczający 100 km.
Modnie i ekologicznie, ale czy oszczędnie?
Cena Askoll eS3 zaczyna się od 16 790 zł. Lista opcji jest krótka i obejmuje mały schowek pod kierownicą z gniazdem 12V, dużą szybę i box na bagażnik. W zestawieniu z cenami najpopularniejszych nowych 125-tek trudno to uznać za wielką okazję. Ceny Hondy PCX 125 zaczynają się od 11 600 zł; Piaggio Liberty 125 – 10 900 zł. W dodatku eS3, rozpędza się do 70 km/h co jasno wskazuje, że bliżej mu do klasy 70- 100 cm3 niż 125.
Askoll broni się niskimi kosztami utrzymania i wielokrotnie niższymi wydatkami na „paliwo”. Jeśli przyjmiemy, że 1kWH energii z sieci kosztuje 55 groszy to ładowanie do pełna będzie nas kosztować 1,5 złotego. Za tę kwotę przejedziemy średnio 80 km. Koszt przejechania 100 kilometrów nie powinien zatem średnio przekroczyć 2 złotych. Najbardziej oszczędny spalinowiec do przejechania 100 kilometrów będzie potrzebował nieco ponad 2 litry benzyny, przy cenie 5 zł/litr, będzie to nas kosztować 10 złotych – 5 razy więcej. Ciągnąc dalej... na każdych 100 km przejechanych na prądzie oszczędzamy 8 złotych dodatkowo mamy tańszy serwis (brak oleju w silniku, świec, filtrów itd), ale... Przyjmując, że za skuter spalinowy zapłacimy nawet 12 tysięcy, każdy serwis wyciągnie z kieszeni dodatkowe 250 złotych bycie „zielonym” zwróci się po przejechaniu nie mniej niż 30 – 35 tysięcy kilometrów, a to nie jest mało.
Czy warto?
Askoll to pojazd, który trzeba chcieć mieć. Taki sprzęt kupuje się bardziej sercem niż rozumem.
Jest bardzo oryginalny, nieźle wykonany, ma włoski styl, jest niespotykany, ekologiczny, przy tym zaskakująco łatwy w obyciu, miły w obsłudze. Ten skuter po prostu dobrze jeździ, a przemyślana konstrukcja z wyjmowanymi akumulatorami powoduje, że da się z nim żyć na co dzień.
Zatem: Jeśli chcesz przemieszczać się po mieście zauważony, lubisz jak przechodnie drapią się po głowie zastanawiając co właśnie widzieli, w dodatku przemawia do ciebie ekologiczny aspekt pojazdów na prąd i możesz sobie na to pozwolić, to Askoll jest dla Ciebie. Nie tłumacz tylko znajomym, że w ten sposób oszczędzasz.
Askoll eS3 - dane techniczne