Suzuki znane z produkcji małych samochodów nie kombinuje z dużymi SUV-ami i nie sili się na zagospodarowanie każdego motoryzacyjnego segmentu. Japońska marka stawia przede wszystkim na to, w czym wyspecjalizowała się przez dekady - motocykle, silniki zaburtowe oraz niewielkie, poręczne pojazdy wyposażane często w napęd na cztery koła. Mało kto o tym wie, ale nawet aktualny Swift może być wyposażony w napęd 4WD AllGrip.
Suzuki ma bardzo bogatą historię związaną z budowaniem aut terenowych. Zapoczątkował ją w 1970 roku kanciasty i prosty jak budowa cepa model LJ, czyli protoplasta Jimny’ego. Wielozadaniowy japończyk przez prawie 50 lat przeszedł niesamowitą ewolucję i doczekał czwartej generacji, zachowując przy tym po dzisiejszy dzień masę cech charakterystycznych swoich poprzedników. Prosta ramowa konstrukcja, napęd czterech kół z reduktorem i śmiesznie małe rozmiary wciąż są przepisem na odnoszenie sukcesów przeprawowych. Jimny w wielu zakątkach świata jest nie tylko skutecznym wołem roboczym w codziennej ciężkiej pracy, ale też wdzięczną do przeróbek zabawką w rękach entuzjastów aut terenowych.
Jakie jest najnowsze Jimny, które po 20 latach zastępuje bardzo udane, poprzednie wcielenie? Czekałem długo na możliwość pojeżdżenia tym najmniejszym przedstawicielem klasy pojazdów terenowych, i już pierwsze spotkanie na Dolnym Śląsku sprawiło, że absolutnie się nie zawiodłem. A oczekiwania miałem naprawdę duże.
Urocze pudełko
W tym aucie nie ma co doszukiwać się zalet użytkowania w mieście. Owszem, liczące mniej niż 3,5 metra długości nadwozie luźno wpasuje się w ciasne miejsca parkingowe, ale akurat nie pod tym kątem było projektowane. I niech nikogo nie zmyli uroczy design i rozbudzający fantazje lakier Kinetic Yellow, który swoją drogą świetnie leży na karoserii, idealnie kontrastując z czarnymi elementami. Suzuki Jimny to sprzęt dla profesjonalistów, przeznaczony do zadań specjalnych, a nie wozidełko dla modnej miastowej pani.
Sprawdź też: Ta prosta konstrukcja pomaga przetrwać w dżungli
Zabawkowy design przyciąga uwagę jak magnes. Jimny nigdy wcześniej nie wyglądał tak dobrze, jak to się ma obecnie i można by się mu przyglądać w nieskończoność. Auto kusi oko ilością błyskotek umieszczonych na karoserii i skłania do porównań. W pudełkowatym nadwoziu jedni obserwatorzy doszukują się elementów designu pochodzących z pojazdów marki Jeep, inni wskazują cechy Hummera, a jeszcze następni w całokształcie widzą Mercedesa Klasy G. W takich twierdzeniach faktycznie coś jest, choć zdaniem przedstawicieli Suzuki prawda przedstawia się trochę inaczej. Jimny jest podobny do samego siebie, a dokładnie po części trochę do modelu LJ, trochę do Samuraia i oczywiście ostatniego Jimny’ego. Model ten budował własną historię przez dziesięciolecia, o czym ma świadczyć m.in. rysunek grilla czy sposób wkomponowania lamp w tylny zderzak. Klapa bagażnika wciąż ma koło zapasowe i tak jak zawsze otwiera się na bok, ale tym razem w operacji tej pomaga siłownik.
Nic tu nie jest przypadkowe
Projektantom Suzuki udało się połączyć styl retro z całym szeregiem czysto praktycznych trików. W tym aucie nic nie jest przypadkowe. Oldskulowe rynienki dachowe pozwalają łatwo zamocować bagażnik i przy okazji skutecznie odprowadzają wodę. Szyba czołowa została ustawiona pod takim kątem, aby promienie słoneczne nie szczypały w oczy. Drzwi umieszczone blisko ciała z oknami podciętymi w sąsiedztwie lusterek, umożliwiają perfekcyjną ocenę tego co dzieje z kołami i łatwe wychylenie się z auta. Do tego podcięte zderzaki, zapadnięte w obudowach lampy i lampeczki, plastikowe osłony przeprowadzone przez progi i nadkola, a na koniec spory prześwit oraz duże kąty (natarcia, rampowy i zejścia) potwierdzają do czego zostało stworzone to auto.
Nowy Jimny już po pierwszych przemierzonych kilometrach dał mi dobitnie znać, że zdecydowanie stawia na treść, choć ani trochę nie odstaje formą. Jazda utwardzonymi drogami, a nawet arteriami szybkiego ruchu, wywołuje uśmiech na twarzy. I nie chodzi wcale o komfort jazdy, bo jakość podróży w słabo wyciszonej kabinie jest daleka od słowa „komfort”, ale o emocje towarzyszące podczas prowadzenia. Jimny to mechaniczny pojazd wywołujący nostalgię za czasami, w których auta prowadziło się w 100-procentach samemu. Układ kierowniczy oparty o przekładnię śrubowo-kulkową jest jakby pusty i ma duże przełożenie - czyli jak na auto terenowe przystało. Do sposobu pokonywania zakrętów trzeba zwyczajnie przywyknąć.
Dzięki grubym gumowym mocowaniom ramy do nadwozia, buda nie skrzypi i się nie tłucze. W trakcie przemierzania trasy słychać jedynie jak fantastycznie grzechoczą i pracują mechaniczne podzespoły, a dzięki świetnie amortyzującemu zawieszeniu można jechać ogniem po drodze pełnej wybojów. 80-100 km/h po szutrze? Nie ma sprawy! Auto jest stabilne i nie budzi przerażenia w oczach (duża tutaj zaleta poszerzonego nieco rozstawu kół i grubszych stabilizatorów), a to dopiero początek zabawy.
To nie jest SUV!
Najwięcej radości jest poza drogami. Nie udałoby się to, gdyby nie solidna podstawa, która nie ma nic wspólnego z typem samonośnego nadwozia stosowanego w SUV-ach. Zarówno z przodu jak i z tyłu zawieszenie wykorzystuje po trzy elementy prowadzące, sprężyny resorujące oraz sztywne mosty napędowe. Amortyzatory zostały przymocowane niezależnie obok sprężyn, co pozwala na ich większy skok. Gwarantuje to prostotę użytkowania i trwałość. Rama w porównaniu do tej, którą wykorzystywał poprzednik, otrzymała wzmocnienie krzyżowe w przedniej części oraz dodatkowe wzmocnienia poprzeczne z przodu i z tyłu, co poprawiło jej sztywność skrętną i wpłynęło na wzrost zdolności terenowych.
Pod wesołą skrzynką przytwierdzono do ramy skuteczny napęd na cztery koła z możliwością użycia reduktora. Taka wiadomość tylko zachęca do szukania wertepów, piasków, błota, zjazdów i podjazdów. Serce to cały czas mocno bijące wolnossące cudeńko z czterema cylindrami, ale już nie o pojemności 1.3 litra i mocy 85 KM, ale nieco większe 1.5 litra produkujące 102 KM. Napęd to system AllGrip Pro, co oznacza standardowo przekazywaną siłę obrotową 130 Nm na tylną oś i mechaniczne dołączanie przedniej osi.
Wystarczająca moc
Dynamika ważącego 1135 kg autka wydaje się być niezła, choć tym samochodem nikt nie będzie się ścigał. Z przyzwoitości wspomnę jednak, że Jimny przyspiesza w 11,5 s do „setki” i nie jest zawalidrogą. 5-biegowa skrzynia otrzymała krótkie przełożenia i świetnie pasuje do charakteru auta. 6-tego biegu nie potrzeba, bo i tak jazda z szybkością 120 km/h generuje konkretne szumy powietrza i raczej zniechęca do zwiększania tempa (producent maksymalną szybkość określa na 145 km/h). Zadowalająco wypada zapotrzebowanie na paliwo. Autko w trasie, przy żyłowaniu silnika i sprawdzaniu jego możliwości, pokazało średnie zużycie na poziomie 7,6 l/100 km. Jazda terenowa połączona z zabawą w kopnym śniegu, przy ujemnej temperaturze powietrza i hulającej w kabinie klimatyzacji pokazało na komputerze spalanie rzędu 9 litrów na „setkę”. To oznacza, że 47-litrowy zbiornik paliwa nie zostanie migiem osuszony. Nieźle!
Moc 102 koni mechanicznych i 130 Nm maksymalnego momentu obrotowego wystarcza w zupełności. W połączeniu z napędem AllGrip Pro moc ta jest gwarancją wysokiej sprawności poza utartymi szlakami. Do wyboru są 3 tryby pracy wybierane manualnie za pomocą dźwigni (a nie przycisków, jak w poprzedniku): 2H, 4H oraz 4L. W trybie 2H napęd jest dostarczany na tylną oś. Podczas jazdy na ośnieżonej lub śliskiej nawierzchni zalecany jest tryb 4H, w którym napęd jest przekazywany na obie osie. Do jazdy w najtrudniejszym terenie można wykorzystać tryb 4L z przełożeniem redukcyjnym. Podczas testów na bezdrożach w okolicach Walimia, nie zostałem zmuszony do posiłkowania się trybem 4L. Jimny na swoich dość wąskich oponkach dziarsko przemierzał zadany tor jazdy w ustawieniu 4H. Słowo jeszcze o pracy dźwigni manualnej skrzyni biegów. Jak na tak wyspecjalizowany samochód, przełożenia wchodzą szokująco precyzyjnie i z przyjemnym kliknięciem, a długość skoku dźwigni nie jest tak długa, jak to się początkowo może wydawać.
WIDEO - zabawa w kopnym śniegu
Ucywilizowany
Jimny tam gdzie trzeba jest surowy i analogowy, a tam gdzie nie musi, jest aktualny i współczesny. Co mam na myśli? Jimny nawet w podstawowej wersji wyposażenia Comfort nie jest tak surowy, jak mogłoby się wydawać. Z zakresu bezpieczeństwa pojawia się funkcja automatycznego włączania świateł, są światła do jazdy dziennej, system High Beam Assist, 6 poduszek powietrznych, zagłówki tylne z regulacją wysokości, system ABS + EBD + ESP, układy Hill Hold Control + Hill Descent Control, wspomaganie hamowania awaryjnego BAS, system kontroli ciśnienia w oponach TPMS. Dochodzi też układ reagowania przedkolizyjnego z kamerą monoskopową i detektorem laserowym, ostrzeżenie o zjeżdżaniu z pasa ruchu, funkcja rozpoznawania znaków drogowych.
W podstawie z potrzebnych w codziennym życiu udogodnień, pojawia się m.in. komputer pokładowy między zegarami, którym steruje się z kierownicy, jest fabryczne radio z odtwarzaczem CD i 3,5-calowym wyświetlaczem, łączność Bluetooth i zestaw głośnomówiący, tempomat z ogranicznikiem prędkości, klimatyzacja manualna, a nawet port USB. W drzwiach za to wciąż są korbki, a kabina jest szara i smutna. Kolumna kierownicy reguluje się wyłącznie w pionie.
W kolejnej wersji Premium dochodzą: drobne srebrne zdobienia, centralny zamek ze zdalnym sterowaniem, elektryczne szyby i lusterka, podgrzewane przednie siedzenia, dzielona oparcia tylnych siedzeń w stosunku 50:50 i przednie światła przeciwmgłowe. Ta wersja wydaje się mieć już wszystko co potrzeba, ale po zerknięciu w specyfikację okazuje się, że to jeszcze nie wszystko. Na szczycie wyposażenia jest wersja Elegance. Ta odmiana dorzuca skórzaną kierownicę, klimatyzację automatyczną z wyświetlaczem, plastikowy schowek w bagażniku, podgrzewane lusterka, reflektory LED (które swoją drogą świecą dużo lepiej, niż halogenowe), przyciemniane szyby w tylnej części i aluminiowe felgi 15”. No i jest jeszcze coś, co przyda się fanom nowinek technologicznych - interaktywny system multimedialny z ekranem dotykowym 7” i wbudowaną nawigacją. Mało tego, system ten współpracuje z aplikacjami Android Auto oraz AppleCar Play, a to ogromny plus!
Garść pomysłów
4 osobowa kabina terenowego Suzuki jest mała, ale przemyślana w każdym calu. Materiały są odporne na zarysowania i wykonane z łatwo zmywalnego tworzywa. Po stronie pasażera w deskę wbudowany został praktyczny uchwyt, do wykorzystania są dwa pojemniki na butelki plus prostokątna przegródka, a pod konsolą centralną kieszeń na odłożenie smartfona, który ma blisko do fabrycznego portu USB i gniazda 12V. Bardzo przypadł mi do gustu fakt, że przyciski i pokrętła zostały tak zaprojektowane, aby ich wielkość pozwalała na obsługę w rękawicach. Design zegarów ukrytych w prostokątnych tubach, kierownicy i konsoli ma fajny klimat i wszystko to dobrze współgra z całością.
Fotele są dość wysoko zamocowane nad podłogą, dzięki czemu dużo z nich widać wokoło, podobnie zresztą jak w sporych lusterkach bocznych ułatwiających manewrowanie. Siedziska są krótkie, a trzymanie boczne niezbyt rozbudowane, a to nie wróży ponadprzeciętnego komfortu. Ja jednak spędziłem zbyt mało czasu w tym aucie, aby ocenić poziom ich wygody. Ciekawostką którą muszę się podzielić jest możliwość złożenia foteli na płasko. Wystarczy wyjąć zagłówki z kanapy oraz przednich siedzeń i uda się zmienić kabinę w miejsce do spania. W Japonii już istnieją pakiety materacy, które szczelnie wypełniają przestrzeń wokół i gwarantują idealnie równą powierzchnię po złożeniu wszystkich siedzeń. Jimny autem biwakowym? Choć brzmi niedorzecznie, to faktycznie się da.
Co z bagażnikiem? Kufra nie ma. Jest 85-litrowy schowek za oparciami tylnych siedzeń, albo przedział przewozowy, który tworzy się po ich złożeniu. W podłodze i na boczkach pod oknami można doszukać się otworów na wkręcane haki, śruby czy wieszaki, co umożliwia elastyczne wykorzystanie przestrzeni według własnego uznania. Pod podłogą wygospodarowano schowek na narzędzia, a w jednym z boczków gniazdo 12V.
Podsumowanie
Choć Jimny wygląda jak cukierek do zjedzenia, to daleko mu do miejskiego crossovera. Niech nie zmylą nikogo takie walory, jak dobra widoczność, wyższy prześwit i łatwość wciśnięcia się w pierwszą lepszą lukę parkingową. Wnętrze jest proste i nie rozpieszcza ilością wolnej przestrzeni. A to dlatego, że to autentyczny samochód terenowy, który na polu zdominowanym przez wielkie wozy z silnikami o dużych pojemnościach, z iskrą w oku pokaże wszystkim środkowy palec i pomknie na przełaj w siną dal. Lekka konstrukcja z solidnym napędem na cztery koła i małym silnikiem to trafiona idea. Idea sprawdzająca się od dziesięcioleci, która w nowym Jimny została jeszcze bardziej dopracowana.
Suzuki Jimny jak na tego rodzaju auto zużywa niewiele paliwa, nie rozpadnie się na dziurach i wjedzie w niemal każdy teren. To zdecydowanie samochód dla profesjonalistów i entuzjastów jazdy poza wytyczonymi ścieżkami. Zawiodą się nim tylko osoby, które mając gdzieś jego uniwersalność, kupią go jedynie dla fajnego wyglądu, a nie w potrzebie użytkowania zgodnie ze specjalistycznym przeznaczeniem. Mnie akurat ten samochód przekonał do siebie w stu procentach i łatwo pozwolił zrozumieć, do czego został tworzony. To szczery mechaniczny produkt, nie udający czegoś, czym nie jest.
Ile trzeba w Polsce zapłacić za tak duże możliwości skumulowane w tak małym ciele? Cena rozpoczyna się od 67 900 zł. Model ten nie ma bezpośredniego konkurenta i ciężko o miarodajne odniesienie. Za najbliższy pod względem wielkości odpowiednik można uznać Fiata Pandę 4x4, choć budowa i możliwości terenowe tych dwóch aut znacząco się od siebie różnią. Na Pandę 4x4 z silnikiem benzynowym 0.9 TwinAir 8V 85 KM trzeba wydać minimum 64 900 zł, natomiast za diesla 1.3 Multijet 16V 95 KM koncern FCA życzy sobie przynajmniej 69 900 zł.
Jeśli ktoś liczy, że stawi się w salonie i po krótkim czasie wyjedzie z niego autem, jest w poważnym błędzie. Niestety po Suzuki Jimny trzeba ustawić się w kolejce i uzbroić w cierpliwość. 260 sztuk zamówionych przez polskiego importera w 2018 roku wyprzedało się ekspresowo i dopiero w marcu 2019 pojawi się nowa partia przeznaczona dla Polski.
Suzuki Jimny - cennik
silnik | skrzynia biegów | Comfort | Premium | Elegance |
1.5 VVT | 5MT | 67 900 zł | 71 900 zł | 79 900 zł |
4MT | - | - | 84 900 zł |
- lakier biały zwykły bez dopłaty
- lakiery zwykłe / metaliczne - dopłata 2090 zł
- lakiery metaliczne 2-tone - dopłata 3090 zł
Suzuki Jimny 1.5 VVT - dane techniczne
SILNIK | R4 16V |
Paliwo | benzyna |
Pojemność | 1462 cm3 |
Moc maksymalna | 75 kW/ 102 KM przy 6000 obr./min. |
Maks mom. obrotowy | 130 Nm przy 4000 obr./min. |
Prędkość maksymalna | 145 km/h |
Przyspieszenie 0-100km/h | 11,5 s |
Skrzynia biegów | manualna 5 biegów |
Napęd | 4WD AllGrip Pro |
Zbiornik paliwa | 47 l |
Katalogowe zużycie paliwa miasto/ trasa/ średnie |
7,7 l/ 6,2 l/ 6,8 l |
średni poziom emisji CO2 | 178 g/km |
Długość | 3480 mm |
Szerokość | 1645 mm |
Wysokość | 1720 mm |
Rozstaw osi | 2250 mm |
Masa własna | 1110 kg |
Masa dopuszczalna całkowita | 1435 kg |
Pojemność bagażnika/ przy złożonych siedzeniach |
85 l/ 377 l |
Kąt natarcia | 37° |
Kąt zejścia | 49° |
Kąt rampwy | 28° |
Minimalny promień skrętu | 4,9 m |
Prześwit | 210 mm |
Hamulce przód/ tył | tarczowe/ bębnowe |
Zawieszenie przód | sztywna oś z 3 wahaczami, sprężyny śrubowe |
Zawieszenie tył | sztywna oś z 3 wahaczami, sprężyny śrubowe |
Opony przód i tył (w testowym modelu) |
195/80 R15 |