Wiktorek, jak sami mówią o nim jego rodzice to „ich wymarzony synek”, jest trzecim dzieckiem Magdy i Piotra Kruszyńskich z Bełchatowa. Informacja o wadzie serca ich chłopca spadła na nich jak grom z jasnego nieba, kiedy pani Magda była w 29 tygodniu ciąży. Po przyjściu na świat, doszły jeszcze bardziej szokujące fakty, u Wiktorka stwierdzono rzadką, genetyczną chorobę - Zespół Wiliamsa. Rozpoczęła się heroiczna walka lekarzy o życie chłopca. W 3. tygodniu życia Wiktorek został zakwalifikowany do operacji plastyki łuku aorty i zwężeniu tętnicy płucnej.
- Nasze serca pękały, gdy zobaczyliśmy go po operacji. Był cały siny, napuchnięty z otwartą klatką piersiową, w plątaninie kabli podłączonych do urządzeń, które ratowały mu życie - wspominają rodzice.
Po 9 miesiącach nieustannych lekarskich wysiłków i walki o życie chłopca, rodzice przygotowywali się, by wraz z synkiem opuścić Centrum Zdrowia Matki Polki. Wtedy małego Wiktorka zaatakowała mykoplazma, infekcja dróg oddechowych była na tyle poważana, że niemowlę zamiast do sióstr w domu, trafił na intensywną terapię. Niezbędna była intubacja i wprowadzenie w śpiączkę farmakologiczną. Na domiar złego rodzice usłyszeli od lekarzy, że ich synek może nie poradzić sobie z infekcję.
- Płakaliśmy i prosiliśmy Boga, żeby i tym razem synek wygrał tę nierówną walkę. Udało się! Wiktorek znów nam pokazał, że ma waleczne serduszko – mówią rodzice chłopca.
Wiktorek okazał się być walecznym pacjentem i przezwyciężył chorobę. W końcu po dziewięciu miesiącach rodzice mogli opuścić szpital z chłopcem. Niestety kilka miesięcy później, kolejne badanie przyniosło fatalne wieści. Okazało się, że jego aorta w sercu nie rośnie i jest wciąż zbyt wąska. Rodzice podkreślają, że dzięki lekarzom ich dziecko wciąż żyje. Jednak usłyszeli od nich, że mały Wiktorek kolejnej operacji może już nie przeżyć.
- Niestety kolejnych dwóch lat serce już nie wytrzyma. Jeśli nic nie zrobimy nasz synek umrze – mówi Piotr Kruszyński.
Teraz rodzina ma światełko w tunelu – w poszukiwaniu skutecznej terapii dla Wiktora rodzice nawiązali kontakt z prof. Tomem Collinsem. Leczenie Wiktora jest możliwe w amerykańskiej klinice w Stanford, ale jest bardzo kosztowne - szacowany koszt operacji to ponad 4 miliony złotych.
- Bez Waszego wsparcia nie jesteśmy w stanie uzbierać tak kolosalnej sumy, od której zależy życie Wiktorka, dlatego prosimy Was, Ludzi dobrej woli o pomoc, udostępnianie i wpłacanie symbolicznej złotówki. Nie pozwólmy, aby ten śliczny uśmiech zgasł! - apelują rodzice Wiktorka.
Do tej pory udało się zebrać ponad ponad 70 tys. zł. Zbiórka jest dostępna na siepomaga.pl. Rodzina utworzyła także stronę na Facebooku, z licytacjami na rzecz małego Wiktorka >>> KLIK