40-letni Walerij trafił do Bełchatowa w środę późnym wieczorem. Po tym jak stracił pracę w jednej z miejscowości w Łódzkiem znalazł się w sporych tarapatach, zwłaszcza, że wcześniej wszystkie pieniądze wysłał rodzinie w Mołdawii. Chciał dotrzeć do brata w Warszawie, aby ten pomógł mu wrócić w rodzinne strony, ale... utknął w Bełchatowie. Bez grosza i dachu nad głową.
Najpierw pomoc zaoferowali mu bezdomni, którzy na gościa z zagranicy natrafili na jednym z przystanków. I tak na jedną noc Mołdawianin trafił do "ogrzewalni", czyli kontenera dla osób bezdomnych.
- Trzeba innym pomagać. Nie chcieliśmy, żeby zamarzł. U nas napił się herbaty i zjadł kanapkę. Następnie odprowadziliśmy go do straży miejskiej - mówią osoby bezdomne, które przygarnęły Walerija.
Na kolejną porcję pomocy nie musiał długo czekać. W budynku miejskich strażników też o niego zadbano.
- Razem z bełchatowskim MOPS-em zaopatrzyliśmy go w prowiant i niezbędne środki. Mógł skorzystać z toalety i łazienki - mówi Piotr Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie.
PRZECZYTAJ: Na jak długo zostanie z nami zima? Sprawdziliśmy prognozy pogody dla Bełchatowa! [PROGNOZA POGODY]
Strażnicy odwieźli 40-latka na dworzec kolejowy w Piotrkowie Trybunalskim. Stamtąd Mołdawianin ruszył pociągiem do brata w Warszawie.
- Na bilet złożyli się ludzie dobrej woli, w tym strażnicy. Różnie w życiu bywa, dlatego cieszymy się, że mogliśmy mu pomóc - dodaje komendant.
- Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc - powiedział tuż przed wyjazdem z Bełchatowa wzruszony 40-latek. Miejmy nadzieję, że cały i zdrowy wróci do Mołdawii.
TO WARTO WIEDZIEĆ >>> Bełchatowska policja bierze pod lupę leniwych kierowców! Jaki mandat za nieodśnieżone auto?