Jedna z piotrkowskich rodzin, za własne pieniądze drukuje przyłbice medyczne. Ich własne zapasy surowców do produkcji tych niezwykle potrzebnych sprzętów medycznych zaraz się skończą, dlatego firma Kołodziejczaków zwraca się za pośrednictwem mediów o pomoc.
– Pilnie poszukujemy kontaktu do producentów, hurtowni, firm i osób prywatnych, które mogłyby nam pomóc w realizacji tego zadania. Potrzebujemy: folii do laminowania grubości 0,5 mm format A3, najlepiej przyciętej w odpowiedni sposób, zgodnie z dostarczonym przez nas projektem, gumę najlepiej z dziurami do regulacji ale może być też zwykła, foliowe worki do pakowania przyłbic, a także najważniejsze – filament PTEG. Na razie drukujemy z własnego, ale mamy go ograniczoną ilość – apeluje właściciel firmy, Marek Kołodziejczak.
Jak powstają przyłbice na drukarkach 3D? Poniżej filmik z piotrkowskiej firmy:
Zamiast ciuchów – maseczki
Szybką zmianę produkcyjnych placów wprowadziła też bełchatowianka Magdalena Kluza. Na co dzień zajmuje się produkcją odzieży, w tej chwili na przysłowiowym „warsztacie” jest zdecydowanie inny asortyment – bawełniane maseczki.
- Zaczęło się od uszycia niewielkiej partii na potrzeby sprzedawczyń w jednej z drogeryjnych sieci, potem temat „chwycił” i zaczęły spływać sygnały, że tych maseczek potrzeba o wiele, wiele więcej. W tej chwili szyjemy je dla strażaków i innych służb spoza Bełchatowa – mówi Magdalena Kluza.
Maseczki, które powstają w jej firmie mają ogromną zaletę – są wielorazowego użytku. To po prostu 2-warstwowa maseczka, z kieszonką do której można włożyć gazik. Po 2-3 godzinach wkład zabezpieczający należy wymienić. Sam produkt można wyprać, wygotować i wyprasować. Takie rozwiązanie w zupełności wystarczy, by zabezpieczyć się podczas wyjść na zakupy czy do pracy w kontaktach z innymi ludźmi.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus w Polsce: Rząd wprowadza zakaz wychodzenia z domu
Dziennie z firmy Qluzar wychodzi tysiąc maseczek. Jak zaznacza jej właścicielka pracują w ograniczonym zespole, bo z racji koronawirusa każdy dba o ograniczenie kontaktów.
- Jest nas zaledwie cztery, każda ma dzieci i rodziców – szyjemy maseczki, by nie zarażać, ale same też musimy pamiętać o zasadach bezpieczeństwa i zdrowym rozsądku – dodaje Magda Kluza.