Dla rybaków zajmujących się hodowlą karpia właśnie rozpoczyna się najgorętszy okres w roku. W drugiej połowie października zaczynają się odłowy tych ryb, które mają trafić na wigilijny stół. W gospodarstwie rybackim na Grobli już zakasano rękawy. Karpie ze stawów hodowlanych trafią w ciągu najbliższych tygodni do magazynów, czyli głębszych stawów, gdzie będą przechodzić proces oczyszczania. Taka procedura jest niezbędna. Dlaczego? Karpie stracą dzięki temu zbędny tłuszcz i posmak mułu. To kluczowy zabieg, by ryba była smaczna.
- Odłów konieczny jest teraz, a istotne są tutaj dwie sprawy: po pierwsze trzeba zdążyć przed mrozami, aby w przypadku pojawienia się tafli lodu na stawie, nie kaleczyć ryby podczas odłowu. A drugi bardzo istotny element: trzeba odłowić rybę dużo wcześniej, co najmniej na miesiąc przed Wigilią, aby zdążyła się ona przepłukać na dużych przepływach, na specjalnych magazynach – płuczkach. Wszystko po to, by poprawić jej walory smakowe – wyjaśnia Łukasz Pawełoszek z gospodarstwa rybackiego Grobla - Kluki.
Rzeczywiście karpiowi przypisywany jest niechlubne stwierdzenie, że ta ryba ma posmak mułu. Jak podkreśla hodowca ryb z pod bełchatowskiej Grobli, to właśnie efekt nieprawidłowego prowadzenia gospodarki hodowlanej.
- Często w małych gospodarstwach rolnicy nie dysponują warunkami na przepłukanie ryby, taki karp odłowiony bezpośrednio ze stawu i rzucony na patelnię nigdy nie będzie smaczny, bo nie ma możliwości poprawienia swoich walorów smakowych – objaśnia Łukasz Pawełoszek.
A czym powinien się charakteryzować ten idealny karp?
- Idealny, to ten produkowany w cyklu 3-letnim, karmiony naturalnymi zbożami – w naszym przypadku tymi od okolicznych rolników. Optymalna wielkość dobrej ryby waha się od 1 kilograma do maksymalnie 3 kilogramów – dodaje rolnik.
W gospodarstwach rybackich w całym kraju odłowy karpi i innych słodkowodnych ryb cieszących się świąteczną popularnością ruszają już w październiku. Rybacy, podobnie jak rolnicy innych branż nie mieli łatwego sezonu – susza, która znacząco wpływała na poziom wód uprzykrzała życie tej gałęzi rolnictwa. Kolejną sprawą jest koronawirus. Na razie przedsiębiorcy nie są w stanie jednoznacznie przewidzieć, jak pandemia przełoży się na cenę karpi, ale mówią, że ich produkcja jest w dużym stopniu zbieżna z tendencjami w całej branży spożywczej. A nie trzeba być bardzo odkrywczym, by wiedzieć, że ceny żywności w tym roku poszybowały w górę.
Jeśli dołożymy do tej tendencji, to z czym mieliśmy do czynienia w 2019 roku, to możemy być pewni, że kupując karpia będzie trzeba sięgnąć do kieszeni głębiej. Ceny karpia w 2019 roku w porównaniu z 2018 rokiem, poszybowały w górę. Nawet kupiona w promocji, popularna ryba na wigilijnych stołach była droższa o kilka złotych.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus: Zatrważające liczby! Ponad 800 zakażeń w Łódzkiem. Zmarło kilkanaście osób [23.10]
Rybacy przede wszystkim obawiają się ograniczeń w handlu – zarówno w wielkopowierzchniowych marketach, jak i na targowiskach. To właśnie stragany były dla wielu hodowców głównym miejscem sprzedaży świeżej ryby. By mówić o tym, jak będą wyglądały przedświąteczne zakupy Polaków w dobie pandemii, jest zdecydowanie za wcześniej, ale pewnym można być jednego: to będą zupełnie inne przygotowania niż pamiętamy z lat poprzednich.