- Boję się kłaść spać, bo nie wiem, co się wydarzy. Obawiam się o swój dom i inne zabudowania, ale przede wszystkim o zdrowie i życie mojej rodziny - mówi jedna z mieszkanek Brudzic i nie jest w tej opinii odosobniona.
Pożary, jakie obecnie są horrorem Brudzic zaczęły się w kwietniu. Wówczas spłonęły stare opony i słoma, późnej jednak wszystko niebezpiecznie zaczęło nabierać na sile. W lipcu i sierpniu ogień pojawiał się na ścierniskach i w składowanych na polach balotach słomy. Sytuacja zrobiła się wyjątkowo napięta i niebezpieczna, gdy pożary zaczęły zbliżać się do wiejskich domostw.
CZYTAJ TAKŻE: Włodzimierzów: Eksplozja gazu zmieniła dom w gruzowisko! Stracili nie tylko dorobek życia, ale także żonę i mamę
Od końca października straż pożarna zanotowała już kilka pożarów budynków. 29 października osiem jednostek straży pożarnej przez 4 godziny walczyło z płomieniami jakie pojawiły się w budynku gospodarczym. Podczas akcji doszło do wybuchu jednej z dwóch butli wypełnionych acetylenem. Choć pożar bezpośrednio nie zagrażał budynkom mieszkalnym, to straty sięgnęły blisko 200 tysięcy złotych. W nieruchomości zaparkowane były bowiem m.in.: samochód ciężarowy, maszyny rolnicze, przyczepa oraz inny drobniejszy sprzęt – wszystko doszczętnie spłonęło wraz z nieruchomością.
PRZECZYTAJ: Jechał na randkę i noc z narzeczoną. Zasnął w samochodzie, mężczyźni nie mieli skrupułów
W miniona niedzielę mieszkańcy wsi przeżyli kolejny szok – tylko w ciągu jednego dnia gaszono dwa pożary. Pierwszy poranny dotyczył sterty gałęzi, w drugim ranna została 73-letnia mieszkanka, która chciała z płonącej stodoły uratować swoje mienie.
- Co będzie, jeśli podpalacz zacznie podkładać ogień w domach zamieszkanych? Proszę mi wierzyć, w Brudzicach panuje obecnie potężny strach. Nie mam pojęcia, kim jest podpalacz, ale wydaje mi się, że musi to być osoba, która zna dobrze naszą miejscowość. Wie doskonale, jak dostać się do zabudowań – zauważa pan Ryszard.
Znajomość topografii wsi to jedno. Kolejną sprawą jest fakt, że podpalacz wie, kiedy uderzyć. Kiedy podpalono stodołę 73-latki, większość mieszkańców brała udział w mszy pogrzebowej. Ludzie z Brudzic byli w kościele, kiedy ulicami jechały wozy strażackie, policja i pogotowie. Część mieszkańców przerwała uczestnictwo w nabożeństwie i pobiegła sprawdzić, czy to aby nie ich domostwa dotknął pożar. Podpalacz nie działał więc przypadkowo.
- Wiedział doskonale, że bardzo wiele osób będzie uczestniczyć w tej uroczystości. Wprawdzie, w kościele, w związku z przepisami sanitarnymi było zaledwie kilkadziesiąt osób, ale mnóstwo mieszkańców stało na zewnątrz. Podpalacz wiedział, że ma sporo czasu, by podłożyć ogień i uciec i że nikt go nie zauważy – mówi dla radomsko24.pl mieszkająca od urodzenia w Brudzicach, pani Grażyna.
W tej chwili policja prowadzi dochodzenie w sprawie podpaleń.
- Czynności operacyjne i śledcze trwają. Mieszkańcy wiedzą, że każde nietypowe, podejrzane czy budzące wątpliwość zdarzenie mogą do nas zgłaszać – mówi Tomasz Michalak z posterunku policji w Lgocie Wielkiej.
Policja nie chce ujawniać szczegółów prowadzonego postępowania, podkreślając, że chodzi o dobro śledztwa. Mieszkańcy, którzy są w stałym kontakcie z mundurowymi liczą na szybki finał dochodzenia, sami nie wykluczają obywatelskiego działania.
- Mam nadzieję, że człowiek ten zostanie szybko złapany przez policję, że stanie się to zanim dojdzie do jakiejś tragedii. Być może my, mieszkańcy pomożemy w jego złapaniu? Może utworzymy straż sąsiedzką? Sam już nie wiem, co możemy zrobić, by powstrzymać tego człowieka – mówi dla radomsko24.pl pan Ryszard.