Gdzie najłatwiej zarazić się koronawirusem? 10 miejsc, w których musisz szczególnie uważać!
Koronawirus kocha tłum!
Pewnym jest, że zakażeniom sprzyjają duże skupiska ludzi. Lekarze apelują, że zgromadzona na małej przestrzeni spora liczba osób jest idealnym miejscem na transmisję. Co w tej grupie przoduje?
Wesela
Pokaźny i bardzo niechlubny bilans wielu zakażeń został osiągnięty na weselach. Były tygodnie i regiony kraju, w których te uroczystości stawały się prawdziwymi ogniskami koronawirusa… Cóż trudno się dziwić – zachowanie społecznego dystansu na takiej imprezie jest praktycznie niemożliwe. Począwszy od tradycyjnych życzeń składanych młodej parze, na wspólnej zabawie na parkiecie kończąc, zwłaszcza, kiedy orkiestra gra tzw. „przytulańce”. Podobnie sprawa ma się z innymi uroczystościami rodzinnymi – komuniami, urodzinami, stypami. Rodzinne więzy dają nam złudne poczucie, że jesteśmy wśród „swoich” i nie ma się czego bać. Statystyki nie kłamią i obalają ten mit!
Kluby nocne, dyskoteki, zatłoczone puby
Jeśli zaczęliśmy od tematu „rozrywkowego”, to pociągnijmy jego kolejny wątek. Nocne kluby, dyskoteki, puby – wszędzie tam, zwłaszcza w weekendy roi się od ludzi. Czy w takich okolicznościach da się zachować jakikolwiek dystans? Mało prawdopodobne, tym bardziej, że kolejne bariery znikają wraz z kolejną „kolejką” wyskokowych napojów. Te z pewnością usypiają naszą czujność i ośmielają nas do kontaktów face tu face, poza tym głośna muzyka powoduje, że siłą rzeczy musimy sobie krzyczeć do ucha … Zapomnijmy o 1,5 dystansie!
Firmy produkcyjne, fabryki, kopalnie
To kolejne miejsce, gdzie na niewielkiej przestrzeni – np. przy taśmie produkcyjnej - skupione są dziesiątki, a zdarza się, że i setki osób. Ich pracy nie da się wykonać zdalnie, często też, przez charakter produkcji niemożliwym jest wprowadzenie dużej rotacji pracowników. Podobnie sytuacja ma się z kopalniami – stąd Śląsk od początku pandemii przoduje w niechlubnych statystykach.
Biura, urzędy
Czy w związku z tym jesteśmy bezpieczniejsi w biurach? I tak i nie… Biurowe przestrzenie w dużym stopniu opustoszały. Kto może organizuje swoim pracownikom pracę zdalną lub wprowadza rotacyjną organizację. Niestety, nawet i w tym przypadku nie zminimalizuje się zagrożenia do zera. Dlaczego? Ano dla tego, że przychodząc do pracy w pełnym wymiarze godzin, spędzamy ogromną ilość czasu, w której jesteśmy narażeni na kontakt ze wszystkim co nas otacza. 8 godzin to szmat czasu dla choćby koronawirusa. Sprawą nie bez znaczenia jest też fakt, że w tej chwili wiele biurowców korzysta z systemów klimatyzacji. Niewietrzona przestrzeń, z powietrzem z zamkniętym obiegiem może być idealną pożywką dla rozwoju bakterii i wirusów. Sprawą kolejną jest przestrzeń. Co prawa wielu pracodawców rozsunęło biurka i wprowadziło nową organizację przestrzeni biurowej, to powiedzmy wprost nie zawsze da się zachować 1,5-metrowy dystans!
Publiczny transport
W tym przypadku również kluczowymi sprawami są: odległość od współpasażerów i duża liczba osób na małej przestrzeni. Zwłaszcza kursy autobusów, pociągów, metra i tramwajów w godzinach szczytu porannego i popołudniowego cieszą się złą opinią. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że im dłużej trwa nasza podróż, tym bardziej jesteśmy narażeni na „złapanie” wirusa.
Choć firmy i przedsiębiorstwa zajmujące się organizacją publicznego transportu czynią szereg wysiłków – dezynfekują pojazdy, ograniczają liczbę pasażerów czy redukują ilość miejsc siedzących – by minimalizować zagrożenie, to wyeliminować się go nie da. Światowa Organizacja Zdrowia radzi, by możliwie jak najczęściej rezygnować z takich podróży – rower, własne auto (choć to oczywiście mniej eko) czy spacer są zdecydoanie bezpieczniejszą alternatywą.
Sklepy i supermarkety
Zakupić robić trzeba – warto jednak zamienić w tym zakresie swoje ewentualne nawyki. Wielogodzinne wędrówki po galeriach handlowych i supermarketach powinniśmy zastąpić sprawnymi zakupami, najlepiej według wcześniej przygotowanej listy. Powód jest oczywisty – im dłużej przebywamy w przestrzeni sklepów, tym bardziej narażamy się na „złapanie” wirusa. Dotykamy ogromniej liczby powierzchni – wózki, koszyki, półki, produkty, pieniądze.
- Jeśli musisz iść do sklepu na zakupy, załóż maseczkę i rękawiczki. Zrób zakupy tak szybko, jak to możliwe – mówi prof. Ville Vuorinen z Aalto University w Finlandii, gdzie stworzono trójwymiarową animację. Naukowcy na animowanym modelu pokazali, jak najprawdopodobniej wirus rozchodzi się w powietrzu po pojedynczym kaszlnięciu zarażonej nim osoby. - Ktoś zarażony może odkaszlnąć i odejść, a wirusy zostają w tym miejscu jeszcze ok. 6 minut – mówi naukowiec, zachęcając do jak najszybszych zakupów i tylko wtedy, gdy to naprawdę konieczne.
Przychodnie i szpitale
Placówki medyczne zwyczajowo kojarzą się z tymi miejscami, w których „fruwa” ogromna ilość bakterii i wirusów. Czy jednak rzeczywiście są one tak groźne dla wizytujących je pacjentów? Nie do końca. Dziś przychodnie tak organizują pracę, że nie ma mowy o zatłoczonych korytarzach pełnych kichających i prychających pacjentów. Jeśli pacjenci pojawiają się z osobistą wizytą u lekarza trwa ona kilka minut, ekspozycja na wirusy i bakterie ograniczona jest do minimum.
Szpitale też zmieniły swoje organizacyjne standardy – brak odwiedzin, ograniczenie dostępności do swobodnego poruszania się po placówkach, prewencyjne testy w kierunku COVID-19 dla planowanych przyjęć. Wszystko po to by minimalizować zakażenia.
Poza tym pamiętajmy, że to właśnie te ośrodki działają w ogromnym reżimie sanitarnym.
Inną sprawa jest zachorowalność wśród personelu – częściej niż pacjenci zakażeniu ulegają pielęgniarki, lekarze, ratownicy medyczni czy salowe. To właśnie te osoby mają kontakt z wirusami przez wiele godzin, a długotrwała ekspozycja na zagrożenie przynosi fatalny rezultat – zakażenie.
Kościoły
Nie ma dnia, by stacje stanitarno – epidemiologicznie nie wydawały komunikatu o zakażonym duchownym bądź wiernym, który brał udział w nabożeństwie. Kościoły, podobnie jak inne miejsca mają wprowadzone zasady reżimu sanitarnego, ale przez szereg obrzędów i tak dochodzi do bliskich międzyludzkich kontaktów – spowiedź, podawanie hostii, czy nawet śpiewanie, które bardzo ułatwia transmisję wirusa i to na znaczne odległości – to te elementy, które sprawiają, że kościoły nie należą do najbezpieczniejszych miejsc.
Szkoły, przedszkola
Stanowisko MEN- u jasno wskazuje, że szkoły i przedszkola są bezpieczne, bo stanowią jedynie 2% wszystkich zakażeń. Nieco inaczej sprawę widzą lekarze, którzy podkreślają, że tak optymistycznie nie jest, bo zakażenia pochodzące z placówek oświatowych po prostu nie są identyfikowane.
Dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM Uniwersytetu Warszawskiego komentował w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że to właśnie dzieci są jednym z głównych czynników, który wpływa obecnie na tak dynamiczne rozprzestrzenianie koronawirusa.
- Mamy rozproszone w naszym modelu „ludziki”, ponad 30 mln. Odwzorowują one zagęszczenie ludności w Polsce. Śledzimy poruszanie się ich w modelu. Wiemy, ile w gminach jest szkół. Nasz model pokazuje, że szkoły są tak naprawdę „złośliwymi” ogniskami – tłumaczył dr Zieliński. W rzeczywistości zakażenia pochodzące ze szkół po prostu nie są identyfikowane. - Dzieci zakażają rodziców i dziadków. I nagle gdzieś indziej ten wirus wybucha i nie jest to wiązane zupełnie z zakażeniem w placówce – mówił dla PAP, lekarz.
Nasze mieszkania i domy
Teoretycznie to powinno być najbezpieczniejsze miejsce, ale biorąc pod uwagę wieloosobowe rodziny sprawa tak oczywista nie jest! Wystarczy, że weźmiemy pod uwagę poprzedni punkt, czyli codzienne kontakty dzieci w szkole czy przedszkolu. Dodajmy jeszcze do tego fakt, że pozostali domownicy pracują czy przemieszczają się w publicznych miejscach – ilość miejscówek i sytuacji, z których możemy „przynieść” wirusa do domu mnoży się. Na dodatek więzy rodzinne i bliskość praktycznie uniemożliwia nam uchronić się przed wzajemnym zakażeniem.
Zakażenia między domownikami, to też jeden z głównych sposobów przenoszenia się koronawirusa, choć oczywiście nie tylko jego!