To problem nie tylko Bełchatowa i trzeba to zaznaczyć jasno. Każdy kto bywa na dworcach w większych i mniejszych miastach z pewnością zauważył osoby bezdomne czy nietrzeźwe, które zalegają na dworcowych ławkach, a nawet podłogach. Problem jest, bo dworzec jest miejscem publicznym, a przez to ogólnodostępnym, trudno więc zabronić wejścia do jego wnętrza.
- Niestety gdzieś trzeba się schronić. I gdzie mamy się podziać? - pyta jeden z bezdomnych, którego spotkaliśmy w poczekalni bełchatowskiego dworca i dodaje: - Tutaj możemy się schronić, do czasu kiedy nas nie wygonią, bo straż miejska nas wygania.
Polecany artykuł:
Rzeczywiście Straż Miejska w budynku na Czaplinieckiej interweniuje wyjątkowo często.
- Obiekt jest ogrzewany, dostępny dla mieszkańców, a wiadomo, że osoby bezdomne szukają takich miejsc. My wielokrotnie w ciągu dnia i nocy kontrolujemy to miejsce, wypraszamy te osoby, odwozimy do schroniska – mówi Piotr Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie.
Ale problem wraca jak bumerang, bo bezdomni też wracają. Mało tego, sami byliśmy świadkami tego, jak spożywają w poczekalni alkohol. Siedzą na ławkach częstują się trunkiem z butelki i przyznajmy szczerze, nie zachowują się jak tego, by wymagało miejsce publiczne – głośno bluzgają i dyskutują w niewybredny sposób. Poza tymi „atrakcjami” nie da się nie zwrócić uwagi na jeszcze jeden aspekt – koszmarny zapach. Kiedy wchodzimy z ulicy, od razu w poczekalni odurza nas zapach alkoholu i… kilku innych woni. Podczas naszej obecności w poczekalni, poza czwórką bezdomnych przebywały dwie kobiety, które stały w kącie odwrócone plecami do spożywających alkohol.
- Pani, ja tam nie chcę na siebie zwracać ich uwagi. Kto wie, co im do głowy przyjdzie. Stoję tu, bo na dworze zimno, śnieg pada, ale nie jest to miłe, kiedy ma się takie "towarzystwo" - komentuje starsza kobieta.
Od 1 lutego dyżury w budynku dworca mają pełnić pracownicy PGM-u. Czy to wyeliminuje problem niecodziennych użytkowników poczekalni? Czas pokaże.