Łukasz Pawełoszek, właściciel Grobli połowy rozpoczął już kilka tygodni temu. Nam udało się trafić na ostatni w tym roku odłów karpi z najmniejszych stawów. Przez najbliższe cztery tygodnie ryby będą pławić się niczym w jacuzzi, czyli zdecydowanie mocniej natlenionych wodach tzw. magazynów.
- Odłów konieczny jest teraz, a istotne są tutaj dwie sprawy: po pierwsze trzeba zdążyć przed mrozami, aby w przypadku pojawienia się tafli lodu na stawie, nie kaleczyć ryby podczas odłowu. A drugi bardzo istotny element: trzeba odłowić rybę dużo wcześniej, co najmniej na miesiąc przed Wigilią, aby zdążyła się ona przepłukać na dużych przepływach, na specjalnych magazynach – płuczkach. Wszystko po to, by poprawić jej walory smakowe – wyjaśnia Łukasz Pawełoszek z gospodarstwa rybackiego Grobla - Kluki.
Rzeczywiście karpiowi przypisywane jest niechlubne stwierdzenie, że ta ryba ma posmak mułu. Jak podkreśla hodowca ryb z pod bełchatowskiej Grobli, to właśnie efekt nieprawidłowego prowadzenia gospodarki hodowlanej.
- Często w małych gospodarstwach rolnicy nie dysponują warunkami na przepłukanie ryby, taki karp odłowiony bezpośrednio ze stawu i rzucony na patelnię nigdy nie będzie smaczny, bo nie ma możliwości poprawienia swoich walorów smakowych – objaśnia Łukasz Pawełoszek.
A czym powinien się charakteryzować ten idealny karp?
- Idealny, to ten produkowany w cyklu 3-letnim, karmiony naturalnymi zbożami – w naszym przypadku tymi od okolicznych rolników. Optymalna wielkość dobrej ryby waha się od 1 kilograma do maksymalnie 3 kilogramów – dodaje rolnik.
W gospodarstwach rybackich w całym kraju odłowy karpi i innych słodkowodnych ryb cieszących się świąteczną popularnością, albo już się skończyły, albo są na finiszu. Rybacy, podobnie jak rolnicy innych branż nie mieli łatwego sezonu – susza, która znacząco wpływała na poziom wód uprzykrzała życie tej gałęzi rolnictwa. Mimo, to klienci nie muszą obawiać się drastycznych podwyżek cen wigilijnego karpia, ceny mają być zbliżone do ubiegłorocznych.