Wystarczy przytoczyć przykład z września tego roku. W Tomaszowie Mazowieckim ważąca kilkaset kilogramów lampa złamała się i runęła wprost na dwóch, 11-letnich chłopców. Obaj zostali poszkodowani – jeden z nich miał uraz nogi, drugi był zdecydowanie poważniej ranny – doznał urazu głowy.
Na szczęście w przypadku bełchatowskiego słupa, nikt obok niego nie stał, nie przechodził, nie było też zaparkowane żadne auto. W Bełchatowie jest 6 tysięcy latarni, jak podkreślają urzędnicy przeważająca ich część jest wykonana ze stali, ta z kolei ma tendencje do korodowania. I to właśnie najprawdopodobniej częściowe skorodowanie było przyczyną zdarzenia na Dolnośląskim, choć urzędnicy przyznają, że są bardzo zaskoczeni, tym, że lampa runęła.
- Nie można wykluczyć, że nie było działania jakiejś siły zewnętrznej, nie ma na to dowodów. Stan techniczny słupów przeglądany jest na bieżąco, co najmniej raz w miesiącu musi się dobyć – mówi Zbigniew Porzycki, dyrektor Wydziału Inżynierii i Ochrony Środowiska UM w Bełchatowie.
W tym rejonie już kilka słupów wymienić się udało, ale jak pokazał ten przypadek, to ciągle za mało. Jak podkreśla Porzycki w przyszłym roku magistrat chce wymienić około setki najbardziej zdegradowanych słupów. Do wymiany mają trafić między innymi te, z rejonu, w którym latarnia przewróciła się na parking.