Przypomnijmy, dwa tygodnie temu koronawirusa wykryto u ośmiu graczy oraz praktycznie połowy sztabu szkoleniowego PGE Skry Bełchatów. "Żółto-czarni" długo bronili się przed wirusem, ale w końcu ich dopadł - jako ostatni zespół w PlusLidze.
Co siatkarze robili przez ten czas?
- Tak naprawdę wszystko - uśmiecha się Mateusz Bieniek, środkowy PGE Skry. - Przez pierwsze dni kwarantanny było OK, potrafiłem znaleźć sobie zajęcie, ale potem to siedzenie w domu było już męczące. Nie mogliśmy nigdzie wyjść, ale trenowaliśmy na Zoomie z naszym trenerem przygotowania fizycznego, więc aż tak się nie zaniedbaliśmy - dodaje.
Wczoraj, po kilkunastu dniach przebywania w domu, siatkarze i sztab szkoleniowy znów spotkali się w hali Energia i wznowili przygotowania do dalszej części sezonu. Zajęcia przez pierwsze dni po powrocie będą krótsze i mniej intensywne.
- Niektórzy zawodnicy zostali sprowadzeni bezpośrednio do trenowania. Musimy wszystkich zbadać czy nie ma powikłań i czy są gotowi. Część siatkarzy już takie badania przeszła. Wyniki, które mamy, na razie są w miarę zadowalające. Widać jednak, że tętno skacze, dużo szybciej się męczymy - opowiada trener bełchatowian Michał Mieszko Gogol.
Czasu na powrót do formy nie ma za wiele, bo już w sobotę PGE Skra zagra z MKS-em Będzin.
- Niektórzy siatkarze naprawdę ciężko to znieśli i nie będą na razie w stanie grać. Kilku zawodników mamy z negatywnymi testami, inni czują się w miarę OK i z tych dwóch trzecich drużyny będziemy starali się w najbliższy weekend znaleźć jakieś zestawienie, żeby rozegrać mecz z MKS Będzin - nie ukrywa trener PGE Skry, który będzie miał duży ból głowy, by znaleźć optymalną szóstkę. Warto dodać, że na ligowy mecz PGE Skra czeka od miesiąca.