Nic nie zapowiadało tej tragedii. Franio urodził się jako zdrowy chłopczyk i do momentu, gdy został zakażony podstępnym wirusem grypy rozwijał się, jak każde inne dziecko w jego wieku. Dlatego choroba spadła na jego bliskich, jak grom z jasnego nieba.
- Początkowo miał jedynie stan podgorączkowy, ale temperatura spadła – wspomina jego mama Ewelina Mielczarek (38 l.). - Następnego dnia babcia w ciągu dnia położyła go spać. Gdy ja wróciłam do domu na chwilę się przebudził. Miał już wysoką gorączkę. Potem znów zasnął. W takim stanie, śpiącego, zabraliśmy go do lekarza. On natychmiast skierował nas na SOR w szpitalu, skąd Franuś szybko został przetransportowany na oddział intensywnej terapii. Stwierdzono u niego zapalenie mózgu. Od tamtej pory jest w śpiączce – dodaje pani Ewelina.
Chłopczyk w różnych szpitalach spędził wiele miesięcy. Dziś jest w domu ze swoją rodziną, z którą wspólnie walczy o powrót do zdrowia. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu i poświęceniu rodziców, ku zaskoczeniu lekarzy, stan Franka zaczął się poprawiać. Choć zgodnie z terminologią medyczną nadal jest w stanie śpiączki, to reaguje już na bodźce, wykonuje proste polecenia, powoli wraca u niego aktywność.
Lekarze, pod opieką których pozostaje, uznali, że jest duża szansa na pełne wybudzenie ze śpiączki. Zaproponowali terapię komórkami macierzystymi.
- Mamy nadzieję, że przeszczepione komórki nerwowe odbudują połączenia nerwowe i zregenerują uszkodzenia, co pomoże mu wrócić do pełnej świadomości i sprawności – tłumaczy pani Ewelina.
Niestety, koszt leczenia sięga aż 100 tysięcy złotych, na co rodziców chłopca nie stać. Mama całymi dniami zajmuje się chorym synkiem, a jedynym żywicielem rodziny jest jego tata. Dlatego Fundacja Gajusz, która opiekuje się Franiem uruchomiła zbiórkę pieniędzy. Pomóżmy.
Zbiórka prowadzona jest W TYM MIEJSCU
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj