Pogryziona 18-latka nadal w stanie ciężkim. Gmina Łask ostrzega przed kolejną sforą psów! Dzieci już nie wracają same
Poszkodowana w wyniku ataku sfory psów pod Łaskiem 18-latka nadal znajduje się w ciężkim stanie - informuje dzienniklodzki.pl. Dziewczyna przebywa w szpitalu WAM w Łodzi, którego lekarze mieli podjąć próbę wybudzenia jej ze śpiączki. Do zdarzenia doszło 26 maja, gdy Weronika wyszła z domu i udała się na znajdujący się 200-300 metrów dalej przystanek autobusowy, z którego miała jechać do Zduńskiej Woli, gdzie uczyła się w liceum. 18-latka szła asfaltową drogą na trasie Kopyść-Mikołajówek, prowadzącą przez las, gdy ok. godz. 11 miało ją zaatakować ok. 10 lub więcej psów. Po tym jak została dotkliwie pogryziona, w przydrożnym rowie znalazł ją przejeżdżający tamtędy kierowca busa i wezwał pomoc. Od tamtego czasu współpracujące z gminą Łask służby odłowiły 13 psów podejrzanych o atak, ale nadal nie wiadomo, czy te zwierzęta feralnego dnia faktycznie rzuciły się na dziewczynę. W piątek, 3 czerwca, samorząd opublikował zresztą komunikat o kolejnej grupie.
Dalsza część tekstu pod galerią.
- Uwaga na niebezpieczne psy! ⚠️?⚠️W Borszewicach Kościelnych zaobserwowano wolno przemieszczające się cztery agresywne psy. Trwa akcja służb mająca na celu ich schwytanie. Apelujemy do mieszkańców o zachowanie ostrożności. Będziemy informować o postępach w akcji - czytamy na profilu facebookowym Gminy Łask.
Czytaj też: Sfora psów ciężko raniła 18-letnią Weronikę. Wcześniej doszło do innych krwiożerczych ataków! [NOWE FAKTY]
Jak informuje Michał Janiszewski z Urzędu Miejskiego w Łasku, zwierzęta przybłąkały się z terenu gminy Zduńska Wola i zostały już odłowione, po czym trafiły do właściciela - nie wiadomo, jak doszło do tego, że swobodnie wędrowały pomiędzy terenem obu gmin. Tymczasem burmistrz Łasku Gabriel Szkudlarek zdecydował, informując o tym podległe placówki, by na terenie gminy dzieci nie przychodziły same do szkoły i nie wracały same do domu. Stosuje się do tego 14-letnia córka pani Moniki, która wstaje teraz godzinę wcześniej, by zdążyć na autobus, a po zakończeniu lekcji czeka kolejną godzinę, by odebrał ją ojciec.
Dalsza część tekstu pod wideo.
- Wcześniej wsiadała na rower. Ale ona się boi i ja też. Szklarnie mamy po drugiej strony. Jak tam idę, to parę razy się obejrzę, czy w pobliżu nie ma jakiejś sfory psów - mówi kobieta, którą cytuje dzienniklodzki.pl.