Napisał, że widział w łódzkim parku UFO. Poprosił urzędników, by walczyli z INWAZJĄ KOSMITÓW!

i

Autor: Pixabay/ PhotoVision fot. ilustracyjne; Napisał, że widział w łódzkim parku UFO. Poprosił urzędników, by walczyli z INWAZJĄ KOSMITÓW!

Napisał, że widział UFO w łódzkim parku. Poprosił urzędników, by walczyli z INWAZJĄ KOSMITÓW!

2020-05-08 7:28

To pismo z pewnością urzędnicy zapamiętają na bardzo długo - do Urzędu Gminy w Wielgomłynach (woj. łódzkie, pow. radomszczański) wpłynęła petycja od zaniepokojonego obywatela. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie prośba w niej zawarta. Autor prosił o podjęcie działań zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa w związku z… inwazją kosmitów! Sprawa przybrała dość nieoczekiwany obrót.

Petycję od mieszkańca zadekretowano w urzędzie w poniedziałek, 4 maja. Pracownicy urzędu gminy podkreślają, że czegoś takiego jeszcze nie widzieli!

Mieszkaniec w swojej petycji zaapelował do pracowników urzędu, by w ramach zadań jednostek samorządu terytorialnego w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, podjęli szczególne środki dotyczące przeciwdziałania inwazji kosmitów.

Autor pisma uzasadnił nawet swoje obawy, podkreślając, że w piątek, 1 maja, zauważył w Łodzi latający obiekt. Do petycji dołączył dwie fotografie z niezidentyfikowanym „czymś”.

- Załączone zdjęcie zostało wykonane w dniu 01 maja br. około 21.30 w parku Dworek Lisnnera, na skrzyżowaniu ulic Chocimskiej i Karpackiej w Łodzi. Na fotografii widnieje niezidentyfikowany obiekt latający przypominający wyglądem spodek. W ocenie wnioskodawcy powyższe zdjęcie jest dowodem inwazji kosmitów, która może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa ochrony obywateli. Jednostki samorządu terytorialnego powinny być na takie niebezpieczeństwo odpowiednio przygotowane. Dlatego należało wnieść jak wyżej – tak uzasadnił swoją petycję mieszkaniec.

Ruszyła urzędnicza machina

Urzędnicy podejrzewali, że pismo może być raczej niepoważnym żartem, ale zgodnie z przepisami, takiemu dokumentowi musi zostać nadany urzędowy tryb.

- Każda petycja, jaka wpływa od mieszkańca do urzędu, musi być rozpatrzona i procedowana. Nawet jeśli ona nie spełnia wymogów formalnych, to nie nam to oceniać – wyjaśnia Mieczysław Zyskowski, sekretarz gminy Wielgomłyny.

Zgodnie z obowiązującym prawem, każda petycja trafia do Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, działającej w ramach Rady Gminy. To właśnie radni w niej zasiadający pracują nad takim dokumentem, a potem przedstawiają go na sesji Rady Gminy. Petycja jest więc przedmiotem głosowania radnych i to właśnie od wyniku tego głosowania zależy decyzja o tym, czy wniosek mieszkańca jest zasadny, czy też nie. Urzędnicza machina został więc uruchomiona.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Pensjonariusze wracają do DPS w Kleszczowie. To było OGNISKO koronawirusa!

Żart i przeprosiny

Następnego dnia, 5 maja, urzędnicy z Wielgomłyn zostali przez składającego petycję powiadomieni, że ta była żartem. Z kolei w czwartek, 7 maja, do urzędu wpłynęło kolejne pismo – tym razem z przeprosinami.

- Mężczyzna najpierw przyznał się, że to był żart. Następnie wnioskujący przeprosił - mówi nam Mieczysław Zyskowski, sekretarz gminy Wielgomłyny.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ TUTAJ.

Spotkanie z leśnym fenomenem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki