Pomoc przyszła natychmiast, stąd akcja reanimacji przyniosła zamierzony rezultat. Jak relacjonuje nam Włodzimierz Lach, jeden z goprowców na Górze Kamieńsk 43-letni mężczyzna sam przyszedł do ratowników uskarżając się na piekący ból w klatce piersiowej.
PRZECZYTAJ: Tłumy narciarzy na Górze Kamieńsk. 50 policyjnych interwencji w weekend. Co działo się na stoku?
- Miał szczęście, że w miarę szybko zorientował się, że coś jest z nim nie tak. Kuło go w piersiach, przyszedł do nas i powiedział: „panowie coś jest ze mną nie tak, bo piecze mnie w piersiach”. Usiadł i stracił przytomność – mówi Włodzimierz Lach z beskidzkiej grupy GOPR.
Jak dodaje ratownik, z uwagi na to, że działania medyczne były podjęte natychmiast, to czas reanimacji nie trwał długo.
- Człowiek miał szczęście. 43 lata, w sile wieku – dodaje Lach.
POLECAMY: Wawrzkowizna ma dzierżawcę! Co z kąpieliskiem i stadniną? Co planuje nowy zarządca?
Z relacji mężczyzny, który zgłosił się do GOPROwców wynika, że czuł się już nie zbyt dobrze wcześniej, ale to na stoku dolegliwości się nasiliły, a cała sytuacja nabrała dramatycznego przebiegu. Do 43-letniego narciarza została wezwana karetka pogotowia i został zabrany do szpitala.
W przeciągu dwóch dni beskidzka grupa GOPR pomagała w trzynastu przypadkach. Najwięcej kontuzji – stłuczeń, zwichnięć, a nawet złamań było w sobotę. Tego dnia ratownicy wyjeżdżali do poszkodowanych aż dziesięć razy. Zdecydowanie spokojniej było w niedzielę, gdzie potrzeba było pomóc zaledwie w trzech przypadkach.