Tegoroczny styczeń był piątym najcieplejszym styczniem w Polsce w ostatnich 50 latach. Luty też dostarcza nam sporo słońca i stopni na plusie. Są tacy, którzy jak z rękawa sypną zaletami takiej aury. „Nie trzeba odśnieżać auta”, „nie ma problemu z utrzymaniem dróg i chodników”, „lepiej się jeździ”, „oszczędzamy na ogrzewaniu” wskazują zwolennicy wysokich, zimowych temperatur.
Jednak zima i to co jest jej atrybutem, czyli niskie temperatury mają pozytywny wpływ na nasze ciała i dusze.
Nasze organizmy naprawdę uwielbiają niskie temperatury
Lekarze i naukowcy wskazują, że zimno poprawia jakość naszego snu, podnosi wydolność i odporność naszych organizmów. Nie bez znaczenia jest też argument, że regularna ekspozycja na niższe temperatury jest dobrym sposobem na zrzucenie nadmiernych kilogramów. I nie trzeba przytaczając te argumenty, sięgać do przepastnych, naukowych opracowań, wystarczy przypomnieć sobie (zwłaszcza starsze pokolenia), jakie mieliśmy samopoczucie, kiedy po pracy czy szkole wracaliśmy do domu w śnieżnych zaspach!
Ostatnie zimy, to właściwie jesień – wilgotno, wietrznie i z kilkoma stopniami na plusie, to idealne warunki do rozwoju bakterii i wirusów, które „fruwając” infekują na potęgę. Każdy lekarz potwierdzi, że największe tłumy w przychodniach są wtedy, gdy temperatura mocno się waha lub utrzymuje koło zera. Mroźna pogoda znacząco obniża groźby przeziębień i gryp.
A jak reagują nasze emocje?
Też nie najlepiej. Biała zima jest po prostu piękna i cieszy oczy, ale nie tylko o estetyczne wrażenia tu idzie. Śnieg powoduje, że mimo krótkiego dnia dookoła jest jaśniej, a światło ma kolosalne znaczenie dla stanu naszych emocji! Kiedy dookoła wszystko przykryte jest białym puchem, szybko zapadający zmrok jest mniej dokuczliwy. Chętniej korzystamy ze spacerów i przechadzek, kiedy możemy nacieszyć oczy bajkowym krajobrazem i usłyszeć pod nogami skrzypiący śnieg, niż brnąc w kałużach w szaro – burej rzeczywistości! Ostatnie lata byle jakiej zimy wystawiają, więc nasze emocje na nie lada cierpliwość, oto okazuje się bowiem, że jesień w naszych okolicznościach przyrody trwa 5 miesięcy… W takich warunkach psychologowie i terapeuci coraz częściej w swoich gabinetach mają do czynienia z pacjentami skarżącymi się na tzw. depresję sezonową.
Jak się okazuje ta „nasza zima zła” z przedszkolnej piosenki, całkiem niesprawiedliwie doczekała się takiego miana... Teraz jednak doczekaliśmy się takich zim, że najmłodsi oglądają ją na zdjęciach i z niedowierzaniem słuchają opowieści o zamarzniętych rzekach i jeziorach, które służyły za lodowiska!