Co ciekawe bełchatowianie nie opierają się interwencji strażników i kiedy ci zapukają do drzwi, zawsze są przez lokatorów wpuszczani. Dzwoniący zgłaszają, że z racji dużego zadymienia podejrzewają, że w sąsiednim domu spalane są na przykład śmieci. Piotr Barasiński, komendant bełchatowskiej straży miejskiej podkreśla, że w tym sezonie grzewczym kilka mandatów z tego tytułu już nałożono, bo do pieca w roli opału rzeczywiście trafiało to co nie powinno. Ale na przestrzeni ostatnich czternastu dni 2020 roku nie ujawniono tego zakazanego procederu.
Czy więc telefony z prośbą o interwencję, to zwykła sąsiedzka złośliwość? Niekoniecznie...
- W wielu domach są jeszcze piece, które są opalane węglem i drewnem, ale tego starego typu – one przy rozpalaniu powodują zwiększone zadymienie – mówi komendant Piotr Barasiński i dodaje: - Wielu mieszkańców kontrolowanych posesji podkreśla, że wiosną będą korzystać z programu „Czyste powietrze” i będą wymieniać piece na nowoczesne kotły na eko- groszek.
Mandat za palenie śmieci w piecu może kosztować nawet 500 zł, ale pamiętajmy też o tym, że sprawa może też trafić do sądu, a wtedy kara może być jeszcze surowsza.