Było po godzinie 14-tej, gdy niewielkim Włodzimierzowem wstrząsnął potężny wybuch. W niedzielę (15 listopada) w domu jednorodzinnym miała miejsce eksplozja gazu. Budynek, w którym do niej doszło zawalił się niczym domek z kart.
W momencie zdarzenia wewnątrz nieruchomości przybywały trzy osoby – małżeństwo i ich dorosła córka. Właśnie tę kobietę strażacy wydobyli jako pierwszą - z obrażeniami nogi trafiła do szpitala. Później, około godz. 18 ratownicy dotarli do drugiej kobiety - 49-latka niestety nie żyła.
Strażacy kontynuowali akcję, bo pewnym było, że w domu jest jeszcze mężczyzna. Do akcji ratowniczej ściągnięto psy ratownicze. W niedzielę, po godzinie 18-tej strażacy nawiązali kontakt z rannym mężczyzną, właścicielem domu. Ofiara była uwięziona pod gruzami, mężczyzna w chwili wybuchu był w piwnicy i to go najprawdopodobniej uratowało.
Strażacy, by wydobyć mężczyznę musieli działać bardzo delikatnie, tak, by nie spowodować zawalenia się gruzowiska. Najpierw przez szczelinę podano mężczyźnie leki przeciwbólowe, po około 8 godzinach, przed 21-szą wydobyto go z gruzowiska. Z poparzeniami i złamaniem ręki trafił do szpitala.
Strażacy do późnych nocnych godzin pracowali na miejscu gruzowiska przeczesując teren i sprawdzając, czy w zdarzeniu poza tymi trzema osobami nikt nie ucierpiał.
- Informacja o trzech ofiarach, powzięta już na początku akcji ratunkowej okazała się być prawdziwa. Po wydobyciu mężczyzny, strażacy z pomocą psów ratowniczych nie ujawnili żadnych innych poszkodowanych - powiedział nam dziś rano mł. bryg. Wojciech Pawlikowski, rzecznik prasowy PSP w Piotrkowie Trybunalskim.