Zadzwoniła na policję, że ma KORONAWIRUSA. Ruszyła lawina procedur. Finał sprawy ZASKAKUJE!

2020-03-05 14:29

Jedna była ofiarą koronawirusa, druga agresywnego kolegi… Wszystko okazało się jednak wielką ściemą i głupim żartem będącym wynikiem wypitych trunków. 4 marca dwie mieszkanki Bełchatowa zadrwiły sobie ze służb, które ratują i pomagają. Ostatecznie ze swojego zachowania będą tłumaczyć się przed sądem.

Zadzwoniła na policję, że ma KORONAWIUSA. Ruszyła lawina procedur. Finał sprawy ZASKAKUJE!

i

Autor: stevepb/ Pixabay.com Mieszkanka Bełchatowa poinformowała, że ma wysoką temperaturę oraz, że wcześniej przebywała w kraju gdzie panuje koronawirus.

Pierwsze zgłoszenie, które finalnie okazało się żartem, oficer dyżurny otrzymał o godzinie 13.00.

- Mieszkanka Bełchatowa poinformowała, że ma wysoką temperaturę oraz, że wcześniej przebywała w kraju gdzie panuje koronawirus. Taka informacja spowodowała uruchomienie całej procedury związanej z informacją dotyczącą podejrzenia zaistnienia zagrożenia – informują policjanci z bełchatowskiej komendy.

Pomóż policji ustalić pirata drogowego

Ruszyła lawina

W związku z tym zgłoszeniem, oficer dyżurny natychmiast poinformował Powiatową Stację Sanitarno Epidemiologiczną w Bełchatowie. Sygnał o podejrzeniu zaistnienia zagrożenia dotarł również do Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Na miejsce natychmiast został wezwany Zespół Ratownictwa Medycznego.

- Ostatecznie ustalono, że zgłoszenie jest bezpodstawne, a 40-latka wzywająca pomocy jest osobą nadużywającą alkoholu – mówią o finale policjanci.

Bije i… pije

Tego samego dnia, przed godziną 23.00 oficer dyżurny bełchatowskiej policji został poinformowany przez mieszkankę Bełchatowa, że padła ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Kobieta dzwoniąc twierdziła, ze kolega ją bije. Zgłaszająca nie chciała podać adresu, pod którym aktualnie przebywa.

- Takie zgłoszenie o sytuacji zagrożenia życia i zdrowia spowodowało natychmiastową reakcję policjantów. Ustalono miejsce zdarzenia, lecz okazało się, że do niczego niepokojącego nie doszło. W mieszkaniu policjanci zastali 33-latkę, od której było czuć silną woń alkoholu. Kobieta była arogancka. Twierdziła, że nikt jej nie zabroni dzwonić „gdzie chce i zgłaszać co chce”.

Obie panie – zgrywuski, będą się teraz ze swoich telefonicznych wybryków tłumaczyć przed sądem. Policja przypomina, że za bezpodstawne wzywanie interwencji kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywnę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki