Pan Marian z Bydgoszczy w młodości sporo podróżował, spędzał czas m.in. we Francji na tzw. squacie. Tam młody Marian czerpał z życia pełnymi garściami - alkohol i piękne dziewczęta były beztroską codziennością. Pewnego letniego dnia jego uwagę zwróciła młoda kobieta, która przyszła razem ze znajomym Mariana.
"Sama zagadała"
- Sama zagadała, padło pytanie, czy ja też śpię na squacie, na co odparłem, że jeśli chce ze mną iść, musi wziąć butelkę wina. Nie minęło 15, 20 minut, a ona przyszła z tą butelką. No i się po prostu „puknęliśmy” - opowiada po latach na łamach "Wolnych Konopi" pacjent medycznej marihuany.
Diagnoza jak wyrok
Pan Marian przyznaje, że nie pomyślał o zabezpieczeniu się. Po jakimś czasie pojawiły się niepokojące symptomy, mężczyzna nie mógł zwalczyć gorączki, objawy przeziębienia wciąż nie ustawały. Wreszcie Marian usłyszał brzmiącą jak wyrok diagnozę: HIV. W 1995 roku mężczyzna wrócił do Polski. Choroba, która w latach 90. była traktowana niczym piętno, sprawiła, że Marian wpadał w szpony depresji. Mężczyzna izolował się od społeczeństwa, a po pewnym czasie musiał zacząć zażywać leki, które powodowały wiele skutków ubocznych.
Nielegalne leczenie
Tymczasem Marian odkrył, że objawy takie jak biegunki, skoki ciśnienia czy fatalne samopoczucie ustępują po użyciu nielegalnej wówczas medycznej marihuany. Pan Marian nie chciał wspierać grup przestępczych, postanowił uprawiać konopie na własną rękę, w mieszkaniu. To jednak wiąże się z poważnymi konsekwencjami karnymi. Oskarżono go o wytwarzanie substancji psychoaktywnych oraz o posiadanie znacznych ilości. Grozi za to aż 10 lat w więzieniu. Po legalizacji medycznej marihuany zaopatrywanie się w susz w aptece przekroczyło możliwości finansowe schorowanego mężczyzny.
#UNIEWINNIĆMARIANA
Sytuacja bydgoszczanina poruszyła grupę posłów Lewicy, z Przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji Marihuany Beatą Maciejewską na czele. Zorganizowano akcję pod hashtagiem #UNIEWINNIĆMARIANA, w którą zaangażowali się m.in. Robert Biedroń, Krzysztof Śmiszek, Wanda Nowicka czy Joanna Scheuring-Wielgus, a także wielu aktywistów.
- Pan Marian nie kupował medycznej marihuany w aptece, ponieważ była ona dla niego za droga; miał też inne sprawy: dojazdy do lekarza w Warszawie, recepty. Po prostu postanowił, że będzie uprawiał marihuanę u siebie w domu, miał cztery krzaki. Oczywiście jest to niedozwolone dzisiaj - opisuje Beata Maciejewska. - Jako zespół parlamentarny jesteśmy przeciwko, żeby byli karani ludzie, którzy w zasadzie popełniają czyny, które nie mają żadnej szkodliwości społecznej. Bo przecież to, że ktoś uprawia marihuanę na własne potrzeby zdrowotne nikomu nie szkodzi - podkreśla szefowa zespołu.
Sprawa pana Mariana jeszcze w tym miesiącu wróci na wokandę sądu w Bydgoszczy. Beata Maciejewska oraz członkowie zespołu zamierzają wciąż aktywnie wspierać bydgoszczanina i innych konopnych pacjentów.
- Jesteśmy za tym, żeby tacy ludzie jak on mieli dostęp do tanich leków w aptece, żeby każdy mógł się leczyć marihuaną i nikt nie był za to karany - apeluje posłanka Lewicy.
– Organy ścigania i wymiar sprawiedliwości, działające w imieniu Państwa, prowadzą tego człowieka do śmierci, bo nie może się leczyć tak, jak tego potrzebuje, a jeżeli się leczy, to wchodzi w konflikt z prawem – dodaje adwokat pacjenta mec. Stelios Alewras.
Polecany artykuł: