48-letni Marcin zginął pod kołami tramwaju w Bydgoszczy. Umierał w ogromnym cierpieniu
Ze wstępnych wyników sekcji zwłok i ustaleń biegłych wynika, do których dotarli dziennikarze Radia ESKA, 48-latek zmarł z powodu wielonarządowych, rozległych obrażeń ciała, jakich doznał podczas wypadku. Potwierdzają się początkowe ustalenia prokuratora dotyczące jego okoliczności.
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło do niego 11 maja w Fordonie przy ul. Andersa, w pobliżu ul. Bora-Komorowskiego. Policyjne śledztwo toczy się pod nadzorem prokuratora i jest prowadzone w kierunku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Reporter "Super Expressu" ustalił, że ofiara to 48-letni Marcin Sz., bydgoszczanin bez stałego miejsca zamieszkania. Tramwaj miał go ciągnąć po torowisku przez 500 metrów. Pojazd prowadziła 26-letnia kobieta, była trzeźwa.
Zobacz: Tramwaj ciągnął Marcina po torowisku, motorniczy niczego nie widział! Szokujący wypadek w Bydgoszczy
Adam Lis, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Północ przekazał dziennikarzom Radia ESKA, że mężczyzna próbował wsiąść do ostatniego wagonu tramwaju. Najprawdopodobniej postawił stopę na schodku tak niefortunnie, że ześlizgnął się, a jego ubranie zahaczyło się i został pociągnięty przez pojazd.
Motornicza nie miała zatem szans, żeby zauważyć, że coś się dzieje. Ciało mężczyzny, które najprawdopodobniej było jakiś czas wleczone za pojazdem, zauważył motorniczy kolejnego składu i to on wezwał ratowników.
Śledztwo toczy się w sprawie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale nikt nie usłyszał zarzutów.