Matka walczy o sprawiedliwość i kontakt z córką
Katarzyna Bentkowska ostatni raz widziała swoją 6-letnią córkę Anię pod koniec września. Październik był dla niej miesiącem łez. Wszystko przez to, że jej mąż na jednej z rozpraw w sądzie wniósł o to, aby nie mogła zbliżać się do niego i ich córki.
29 września sędzia Sądu Rejonowego przychyliła się do wniosku męża i wydała postanowienie, że bydgoszczanka nie może zbliżać się do swojej córki. Za co? A za to, że podobno Bentkowska ma znęcać się nad swoim mężem psychicznie, poprzez zainstalowanie w mieszkaniu kamery. Kobieta ma także krzywdzić dziewczynkę kłócąc się przy niej ze swoim mężem.
Zobacz: Bydgoszcz: Matka ma zakaz zbliżania do córki. "Sąd zrobił ze mnie potwora"
37-latka poprosiła o interwencję kilka redakcji. Jedynie dziennikarze Super Expressu dokładnie opisali jej dramat i upublicznili apel do Sądu Okręgowego, aby ten jak najszybciej zajął się odwołaniem od decyzji Sądu Rejonowego. Po dokładnym zapoznaniu się ze wszystkimi opiniami biegłych psychologów, decyzja Sądu Rejonowego w Bydgoszczy była kompletnie niezrozumiała i niesprawiedliwa. Z dokumentacji wynika, że Bentkowska jest dobra matką i nie krzywdzi swojej córeczki.
Sędzia, która wydała takie postanowienie, nie chciała z nami rozmawiać. W piątek, 29 października Sąd Okręgowy uchylił postanowienie o zakazie zbliżania się Bentkowskiej do własnej córki. Najwidoczniej przed wydaniem postanowienia sąd zapoznał się z aktami sprawy i nie miał żadnych wątpliwości, że wcześniejsza decyzja była błędna.
I co z tego, że Sąd Okręgowy przyznał rację matce, skoro ona przez błędną decyzję Sądu Rejonowego dziecka nie widziała już miesiąc. Zgodnie z wcześniejszymi prawomocnymi postanowieniami sądowymi, Bentkowska powinna spędzić z córką ostatni weekend. Na to nie pozwolił jej mąż.
- Byłam na policji. Policjanci tylko rozłożyli ręce i powiedzieli, że nic nie mogą zrobić. Skontaktowali się z mężem telefonicznie, a on im powiedział, że córka nie chce się ze mną widzieć. Spróbuję się z nią spotkać we wtorek - mówi Bentkowska.
Znajomość Katarzyny i Krzysztofa zaczęła się banalnie, w pracy, gdzie on był jej szefem. Zakochali się w sobie i pobrali. Kupili wspólnie ładne, duże mieszkanie. Niestety mimo przyjścia na świat wyczekiwanej córeczki, zaczęli się od siebie oddalać. Od trzech lat przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy toczy się sprawa rozwodowa. Kiedy się zakończy, nie wiadomo.
Sąd - zanim zdecydował o tym, jak będzie wyglądać opieka nad Anią - postanowił wysłać dziecko i jej rodziców na badania do Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów. Biegli psycholodzy stwierdzili, że Ania kocha mamę i tatę. Dodatkowo specjaliści podkreślili, że kłótnie rodziców źle wpływa na dziewczynkę, która zapewniała psychologów, że nie wie, o co rodzice się kłócą i kto kłótnie zaczyna.
Sąd dwa lata temu postanowił, że córka będzie mieszkała z ojcem, bo ten ma lepsze warunki mieszkaniowe, a z matką będzie się spotykać we wtorki i w co drugi weekend. Po pół roku sąd poszerzył liczbę spotkań matce jeszcze o czwartki.
Ojciec Ani domagał się jednak od sądu, aby ten ograniczył jej spotkania z matką. 27 października Sąd Okręgowy oddalił jego żądania. Uznał, że obecnie zredukowanie liczby kontaktów małoletniej Anny z matką nie jest zgodne z dobrem dziecka. Okoliczność, że wobec pozwanej został skierowany do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy akt oskarżenia o uporczywe nękanie i znęcanie się nad powodem i małoletnią, nie świadczy równocześnie, że pozwana dopuściła się zarzucanych jej czynów. W ocenie sądu uwzględnienie tejże okoliczność i ograniczenie kontaktów pozwanej z małoletnią już na tym etapie byłoby przedwczesne. Dotarliśmy do byłego męża bydgoszczanki, Krzysztofa, jednak ten nie chciał z nami rozmawiać.
- Jak rodzice kłócą się o dziecko, to na pewno nie chodzi im o jego dobro. To rodzice mają problem ze swoimi relacjami. To oni są skonfliktowani. Chodzi o postawienie na swoim i pokazanie, kto ma władzę, kto rządzi. W tym wszystkim skonfliktowani rodzice nie patrzą na to, jak w tym wszystkim odnajduje się ich dziecko. Ono nie wie, dlaczego rodzice się kłócą. W większości przypadków takie dziecko obwinia siebie. Myśli, że to przez nie rodzice się kłócą. Obwinia siebie i cierpi. Takie stanowisko rodziców nie prowadzi do niczego dobrego. Dziecko przeżywa koszmar. Taki los zawdzięcza tym, którzy podobno walczą o jego dobro - powiedziała nam jedna z cenionych psychologów.