Naukowcy alarmują: mamy do czynienia z ociepleniem klimatu powodującym coraz szybsze topienie lodowców. Nietrudno się domyślić, że w ślad za tym podąża wzrost poziomu wód w morzach i oceanach.
- Jakie dokładnie będzie to miało skutki dla naszego kraju, trudno jednoznacznie określić. Niemniej jednak w skali globalnej naukowcy przewidują, że do końca wieku poziom mórz i oceanów podniesie się nawet o dwa metry - twierdzi Katarzyna Guzek, rzecznik prasowy Greenpeace.
Wraz z wzrostem temperatury o jeden stopień Celsjusza, poziom oceanów wzrośnie o kilka metrów. Idąc dalej, przy trzech stopniach będzie to aż 25 metrów, a kolejne ocieplenie może doprowadzić do wzrostu poziomu wód nawet o 60 metrów! Te czarne scenariusze nie dotyczą naszych czasów, ten problem pojawi się dopiero za kilka tysięcy lat. Jednak ten trend został już zapoczątkowany i nic nie zapowiada, by stanął w miejscu.
- Sam proces globalnego ocieplenia jest bardziej skomplikowany. W związku ze zmianami klimatu w niektórych miejscach na świecie problemem nie będzie podnoszący się poziom wód, ale na odwrót - przedłużające się okresy suszy. Musimy się liczyć też z bardziej dotkliwym dla nas wszystkich występowaniem ekstremalnych zjawisk pogodowych - dodaje Guzek.
Jak możemy temu zapobiec?
Zdaniem Greenpeace jest tylko jeden skuteczny sposób na to, by spowolnić skutki zmian klimatycznych. Cały świat musi włożyć wszystkie swe siły w redukcję emisji gazów cieplarnianych, czyli po prostu zmniejszyć zużycie paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii i podnoszenia efektywności energetycznej.
Zakładając najgorszy z możliwych scenariuszy, Bałtyk zalałby część dobrze znanych nam dzisiaj miejsc. Jakich? Wiadać to na interaktywnej mapce dostępnej w serwisie flood.firetree.net.
Postanowiliśmy więc sprawdzić, co poszłoby na dno przy założeniu, że polskie morze "urosłoby" o 60 metrów.
Przeczytaj: Horda tropił wielu przestępców. Teraz nadszedł czas na emeryturę [ZDJĘCIA]