jak informuje "Gazeta Pomorska", Bydgoszcz walczy nie tylko z plagą szczurów, ale i z przyzwyczajeniami mieszkańców. Wielu z nich nadal wyrzuca za okno jedzenie, i to wcale nie po to, by dokarmiać ptaki. Jak tłumaczy kierownik Działu Technicznego RSM Jedność Robert Winkler, najlepiej nie robić jednego ani drugiego.
- Przypominamy, by nie wyrzucać jedzenia, nie dokarmiać ptaków. Niestety, przed blokami i przy śmietnikach wciąż leży sporo jedzenia. Nasi administratorzy, którzy codziennie robią obchód w rejonach, to potwierdzają i reagują. Czasem trutki wystawiane są 20 razy w tygodniu - mówi "Gazecie Pomorskiej".
"Myślałam, że takie coś to tylko na filmach"
Walka z plagą szczurów w Bydgoszczy jest o tyle utrudniona, że zwierzętom w rozmnażaniu pomagają także względnie wysokie o tej porze roku temperatury. "Nie było srogiej zimy, więc ich cykl rozrodczy nie został przerwany" - mówi "Gazecie Pomorskiej" Jerzy Hemmerling z Zakładu Dezynsekcji, Dezynfekcji i Deratyzacji.
Problem stanowią także rozmiary szczurów. Tak wielki okaz, jaki sfotografowano na Osiedlu Kapuścińska, może zagrażać naszym psom i kotom, nie mówiąc o ludziach, bo część gryzoni nic sobie nie robi z obecności człowieka. Jedna z internautek, nie dowierzając, że szczury mogą być aż tak duże, napisała: "Myślałam, że takie coś to tylko na filmach".
Jak informuje "Gazeta Pomorska", na terenie całej Bydgoszczy są już 62 pojemniki deratyzacyjne, ale to nie pomaga. "Tych gryzoni jest jeszcze raz tyle niż rok temu o tej porze. Najwięcej w Śródmieściu" - dodaje Hammerling.
Karmniki obsługuje wybierany co roku wykonawca, który dodatkowo monitoruje i zatruwa nory szczurów. Jak mówi "Gazecie Pomorskiej" Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Rafała Bruskiego, miasto płaci także za obsługę chwytaczy deratyzacyjnych. Ciała schwytanych w nie zwierząt są wtedy wywożone i utylizowane. Czy to wystarczy, by Bydgoszcz wygrała walkę z plagą szczurów?