Jak przekazała "Gazeta Wyborcza", do zdarzenia doszło w czwartek (17 sierpnia) wieczorem. To wtedy dyżurny policji z komisariatu na bydgoskich Wyżynach odebrał niepokojącą wiadomość. Młoda kobieta poinformowała funkcjonariusza, że jej tata pokłócił się z mamą i zniknął. Mężczyzna nie wziął ze sobą też telefonu komórkowego.
- Zgodnie z procedurą rozpoczęliśmy poszukiwania - mówi "Wyborczej" Krzysztof Bratz z KWP w Bydgoszczy. Istniało podejrzenie, że mężczyzna poszedł w kierunku ul. Dąbrowa, do lasu.
Zobacz: Policja przerywa poszukiwania 66-letniej Marzeny! Jest przełom w sprawie [ZDJĘCIA]
Do akcji poszukiwawczej dołączyli strażacy ze Szkoły Podoficerskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy, grupa ratownictwa medycznego PCK, grupa poszukiwawczo-ratownicza OSP Gościeradz oraz grupa poszukiwawcza Bizon z Solca Kujawskiego. Służby dokładnie sprawdziły las, jednak bydgoszczanina nigdzie nie było. W związku z tym, policjanci z Wyżyn postanowili zajrzeli również do piwnicy należącej do rodziny zaginionego. Była zamknięta, w środku było ciemno. W połowie nocy poszukiwania przerwano, wznowiono je w piątek (18 sierpnia) o świcie.
Jak wyjaśniają dziennikarze "Gazety Wyborczej", mundurowi mieli nosa i postanowili ponownie zajrzeć do piwnicy. Tym razem dokładniej przyjrzeli się kłódce. Choć na pierwszy rzut oka była nieuszkodzona i zamknięta, jednak, jak nam nieoficjalnie przekazali funkcjonariusze, "coś z tą kłódką było nie tak".
Okazało się, że zdenerwowany po kłótni z partnerką mężczyzna wyszedł z domu tylko w skarpetach, krótkich spodenkach i koszulce z krótki rękawem. Poszedł do pobliskiego lasu, ale kiedy zrobiło się ciemno i nieco chłodniej, wrócił niezauważony przez nikogo do domu, a konkretnie do piwnicy, do której przezornie zabrał klucze.
58-letni bydgoszczanin przeprosił policjantów za zamieszanie i przyznał, że może w kłótni powiedział o dwa słowa za dużo.