Bydgoszczanka mieszkająca w Wiedniu: Ludzi opanował szał koronawirusa

Zaczęło się niewinnie. Zaraz po tym, gdy w Europie pojawiły się pierwsze przypadki zachorowań na koronawirusa, w szkole językowej, do której chodzi 30-letnia Marta kursanci otrzymali żele antybakteryjne. Z czasem w salach, w których odbywają się zajęcia, pojawiły się duże pojemniki z płynem do dezynfekcji. Pracownicy sekretariatu do pracy zaczęli chodzić w maseczkach.

- To wszystko wprowadza dość napięta atmosferę i dystans pomiędzy uczniami a pracownikami, bo uczą się tam ludzie z całego świata – mówi Marta i dodaje: - Idąc do biura czuję się nieswojo.

Nie lepiej wygląda sytuacja poza szkołą językową. W restauracji w centrum Wiednia, w której pracuje bydgoszczanka, ruch jest zdecydowanie mniejszy.

- Przychodzą głównie Austriacy – słyszymy. - W weekend było wręcz pusto.

Podobnie ma się sytuacja w hotelach.

- Mój partner pracuje w hotelu w centrum Wiednia. Telefony od klientów odwołujących rezerwację jest więcej, niż tych, rezerwujących pokoje.

Marta zwraca uwagę na to, że na drzwiach aptek coraz częściej można zauważyć wywieszone kartki z obrazkiem przekreślonej maseczki. Ze sklepowych półek znikają artykuły pierwszej potrzeby. Drogerie nie nadążają z wykładaniem towarów.

- To wygląda jak, jeszcze, cicha panika – zauważa bydgoszczanka. - Niby nikt nie wpada w histerię, ale obserwując mieszkańców Wiednia, nie trudno zauważyć, że dzieje się coś złego. Gdy w metrze ktoś kichnie, momentalnie robi się wokół niego pusto. Kiedy na chodniku przypadkiem jedna osoba dotknie drugiej, obie od razu sięgają po żel antybakteryjny.

Mieszkańcy Austrii są, tak samo jak Polski, na bieżąco instruowani przez rząd jak postępować w przypadku podejrzenia u siebie lub bliskich zachorowania na koronawirusa.

Obecnie w Austrii jest 18 potwierdzonych przypadków koronawirusa.

ZOBACZ TAKŻE: Koronawirus w Polsce? Szpital w Bydgoszczy sprawdza kolejne podejrzenie