Nikt nie wiedział, że Asia urodzi się chora – ani ja, ani lekarze. - Żadne z badań w trakcie ciąży nie wykazało żadnych nieprawidłowości. „Czy jej rączki mogą się jeszcze wyprostować”? To były moje pierwsze słowa, kiedy zobaczyłam Asię. Szok, zaskoczenie. Ale i nadzieja. Łudziłam się, że to tylko chwilowe - mówi mama dziewczynki.
Lekarze zabrali Asię, zbadali ją, później zrobili jej RTG i USG. Byli zaskoczeni tak jak rodzice. Okazało się, że nie ma kości promieniowych i kciuków. Dłonie Asi są wygięte w stronę twarzy. Wygląda to tak, jakby jej rączka kończyła się na łokciu, a w niego wrośnięta była dłoń.
- Przy wypisie dostaliśmy 6 skierowań do różnych poradni. Jako diagnozę postawiono podejrzenie zespołu TAR - rzadką, dziedziczną chorobę krwi i kości. Wiąże się z małopłytkowością, którą stwierdzono u Asi tuż po urodzeniu. Takie dzieci rodzą się właśni bez kości promieniowej i ze skróconą kością łokciową - wyjaśniają rodzice.
Przypadek Asi konsultowany był z lekarzami w Poznaniu, Gdańsku i Hamburgu, ale nikt nie dawał szans na powodzenie operacji. W styczniu 2019 rodzice pojechali na konsultację do Paley European Institute.
- Dr Paley jako jedyny przywrócił mi wiarę, że Asieńka będzie miała ręce jak każdy z nas. Zrobi operację, która uruchomi łokcie Asi, potem usprawni nadgarstki i ustawi dłonie w bardziej funkcjonalnej pozycji. Kolejny etap będzie polegać na zrobieniu kciuków, bo bez nich Asia nigdy nie będzie mogła nic chwycić. Doktor ma ogromne doświadczenie w tego typu operacjach. To dla niej jedyna szansa - dodaje mama.
Operacja ma odbyć się już w kwietniu. Kilka miesięcy, a do uzbierania ogromna kwota.
Wszystkie osoby, które chcą pomóc dziewczynce mogą dokonać wpłaty TUTAJ. W imieniu rodziców dziewczynki dziękujemy za każdą złotówkę!