- Może to nie jest zły człowiek, ale normalny, to on chyba nie jest. Żona od niego z dziećmi uciekła. Przecież on miał 3,5 promila. Te promile nie wzięły się od porannego picia. On musiał pić kilka dni. Jak pił, to jego sprawa, ale po co wsiadł do samochodu?! - mówią o Andrzeju Ś. sąsiedzi.