Szpitalne jedzenie

i

Autor: Marcin Gadomski/SUPER EXPRESS

Mocne słowa

Jedzenie w szpitalu jak z koszmaru. Pracownica ujawnia. „Dolewanie wody do zupy na porządku dziennym”. Szefostwo zaprzecza

2023-06-06 8:34

Szokujące praktyki w jednej z firm cateringowych. To, co ujawnia była już pracownica, który roznosiła posiłki pacjentom szpitala w Bydgoszczy, wprawia w osłupienie. - Zupy były rozrzedzane, a do drugiego dania brakowało mięsa. I jeszcze nasze prawa były łamane - mówi dziennikarzom "Expressu Bydgoskiego". Głos w sprawie zabrało także szefostwo, które stanowczo odpiera zarzuty.

Jedzenie w szpitalu jak z koszmaru. Pracownica ujawnia. „Dolewanie wody do zupy na porządku dziennym”

Bydgoszczanka zgłosiła się do dziennikarzy "Expressu Bydgoskiego", na łamach którego opisała zaskakujące praktyki w firmie cateringowej. Jak wyjaśniła kobieta, zatrudniła się w niej jesienią 2022 roku. Firma zajmowała się głównie przygotowywaniem posiłków dla pacjentów Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Warmińskiego w Bydgoszczy. Razem z nią do pracy przyjęto jeszcze kilka osób.

- Przez pierwszy miesiąc czekaliśmy na umowy o pracę, aż je dostaliśmy. Zamiast czekać na dokumenty, powinnam uciekać i szukać czegoś innego. Dziwne rzeczy w tej firmie się działy. Inna ekipa z naszego zakładu przygotowywała śniadania, obiady i kolacje w kuchni poza szpitalem. My, na wydawce, nigdy tam nie byliśmy. Dostawca dowoził nam gotowe posiłki. Zajmowaliśmy się wydawaniem dla oddziałów, a często czegoś brakowało - mówi "Expressowi" była pracownica i dodaje, że np. jeśli szpital zamówił 30 kotletów dla pacjentów na jednym oddziale, a przyjeżdżało 15.

- Mniej dowożono owoców czy jogurtów. Nawet ziemniaków brakowało, chociaż to podstawa drugiego dania. W dostawie w ogóle zostały pominięte. Ktoś zapomniał zamówić. Dolewanie wody do zupy było na porządku dziennym. Nie dlatego, że była za gęsta, ale dlatego, żeby więcej porcji było - ujawnia pracownica.

Zobacz: Tak karmią na porodówce w Łodzi. Liść sałaty i… Niewiarygodne! Spadniecie z krzesła, gdy zobaczycie te zdjęcia posiłków w szpitalu

Pracowali po 12 godzin za najniższą krajową

Jak mówi kobieta, wynagrodzenia według zespołu były niskie. - Najniższa krajowa, około 2700 złotych na rękę. Pracowaliśmy po 12 godzin przez dwa dni, potem mieliśmy dwa dni wolne. Wtedy druga załoga pracowała, potem my ją zmienialiśmy. Chodziliśmy do pracy też w weekendy i święta, jak to w szpitalu - mówi.

Przedstawiciele firmy odpowiedzieli na zarzuty byłej pracownicy.

- Z ubolewaniem przyjmujemy fakt, że ktoś państwa próbuje wprowadzić w błąd oraz podważyć nasze dobre imię i renomę. Dokładamy największych starań, aby świadczone przez nas usługi były na jak najwyższym poziomie jakościowym, a także, żeby były wykonywane przy pełnym poszanowaniu prawa pracy oraz innych obowiązujących przepisów prawa. Wskazane twierdzenia osób trzecich są dla nas całkowicie zaskakujące, bowiem w całości nie odzwierciedlają stanu rzeczy (...).

Faktem jest, że zdarza się sytuacja, że pracownicy opuszczają stanowiska pracy, lecz ma to miejsce sporadycznie oraz odbywa się bez naszej wiedzy i zgody. Co za tym idzie, jest to okoliczność od nas niezależna i niemożliwa do przewidzenia. W tego typu sytuacjach podejmujemy natychmiastowe działania organizacyjne w celu zapewnienia odpowiedniego tempa pracy, bowiem świadczymy bardzo istotne usługi, do jakich należy zapewnienie wyżywienia pacjentom szpitala - powiedział "Expressowi Bydgoskiemu" przedstawiciel firmy.

Sonda
Jak w skali od 1 do 5 oceniasz posiłki w szpitalach?
Tak dostarczają jedzenie w czasie koronawirusa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają