Koronawirus szaleje. Z dnia na dzień w Polsce rośnie liczba zakażonych. Ministerstwo Zdrowia codziennie informuje o śmierci kolejnych zakażonych osób. Na wirusa nie ma na razie żadnego lekarstwa, ani szczepionki. Życie najciężej chorych może uratować osocze tych osób, które mają przeciwciała. A te znajdują się we krwi tych, którzy pokonali koronawirusa.
Jednym z nich jest pan Leszek (48 l.) z Bydgoszczy. Nie możemy podać jego nazwiska, ani pokazać jak wygląda, bo jest on policjantem operacyjnym. W policji służy już 21 lat. Krew oddaje od 27 lat.
W kwietniu, w pracy, mężczyzna zaraził się koronawirusem. Zaraził żonę i syna. Wszyscy trafili do szpitala.
- Ja rzadko choruje. Miałem kaszel. Żona powiedziała abym zrobił sobie test. Dwa tygodnie leżałem w łóżku. Ze szpitala wyszedłem dopiero w czerwcu. Syn przeszedł bez komplikacji. Najgorzej miała żona – mówi nam policjant.
Tajniak z Bydgoszczy już osiem razy oddał swoje osocze, by ratować innych. Nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Jedynie co chce to to, aby ono ratowało życie innych.
- Mówią, że mam te przeciwciała. Ja się na tym nie znam. To one są potrzebne innym – mówi i dodaje: – Lubię swoją pracę. Nie wyobrażam sobie żebym mógł pracować gdzie indziej.
Przeczytaj: Lek na koronawirusa. Centrum Krwiodawstwa w Bydgoszczy będzie leczyć COVID-19