W każdej naszej publikacji na temat dzieci pani Iwony podkreślamy, że chłopcy nie są aniołami. Starszy zaczął już popalać i nie chcę się uczyć. Młodszy z synów pani Iwony wpatrzony jest w swojego barta jak w święty obrazek. Kobieta nie ukrywa tego, że chłopcy słabo się uczą i jej nie słuchają. Ona sama w październiku 2020 roku poprosiła koleżankę, aby ta przypilnowała jej synów w czasie lekcji zdalnych, kiedy ona była w pracy. Urzędnicy pomocy społecznej w Szubinie uważają, że kobieta jest niewydolna wychowawczo. Pani Iwona nie krzyczy na żadnego z urzędników, nie straszy, że jak zabiorą jej dziec,i to ona komuś zrobi krzywdę, tak jak rodzice skatowanej na śmierć Hani. W przypadku 3-letniej dziewczynki z Kłodzka, urzędnicy mieli wiedzieć o tym, że jest ona katowana. Hania została zabita. Sąsiedzi katów nie raz informowali urzędników. Sąsiedzi pani Iwony mają o niej jak najlepsze zdanie.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć.
Zobacz koniecznie: Koszmar Radka i Rafała trwa. Chłopcy trafili do domu dziecka na Śląsku. Ich mama płacze, ale się nie poddaje
Zbiórka pieniędzy na adwokata i podróż na święta. Internauci chcą pomóc Rafałowi, Radkowi i pani Iwonie
Teraz, gdy urzędnicy postanowili wysłać Rafała i Radka do domu dziecka na drugi koniec Polski, pani Iwona podjęła dodatkową pracę. Chce zarobić 640 złotych. Tyle potrzebuje, by pojechać po dzieci na Śląsk, przywieźć je do Szubina, a po świętach znowu pojechać z nimi na Śląsk i wrócić do domu.
Kobieta potrzebuje adwokata, który napisze za nią pisma do sądu i będzie ją przed nim reprezentować. Nie ma jednak na niego ani grosza. 200 złotych, które miała, wysłała dzieciom, aby mieli na dodatkowe jedzenie i drobiazgi.
W tej sprawie jedno jest pewne. Urzędnicy zrobią wszystko, aby dzieci nie wróciły do pani Iwony. Będą swojego błędu bronić jak niepodległości. Mają pecha bo pani Iwona, tam gdzie mieszka, ma bardzo dobrą opinię.
Przeczytaj także: Rafał i Radek uciekli z rodziny zastępczej DO MATKI. Dramat małych braci. Co z nimi będzie? [ZDJĘCIA, WIDEO]
- Ja nie znałam osobiście pani Iwony - mówi nam Karolina Kantek. - Znała ją siostra mojej teściowej. Tak do niej trafiłam. Jej i jej dzieciom trzeba pomóc. Jak dzieci są w domu dziecka, to od razu lepiej będą się uczyć. Niech każdy sam odpowie na to pytanie. Dlatego postanowiłam zorganizować zbiórkę na adwokata i na opłacenie podróży dzieci - dodaje pani Karolina.
Do godziny 16.30 w piątek, 5 marca, na koncie dla pani Iwony jest już 1890 złotych.
W zbiórce do tej pory wzięło udział 73 osoby. Jedna z nich wpłaciła 300 złotych. Większość wpłat jest 10 zlotowych. I to jest niezwykłe w tej historii. Piszący to dziennikarz (blisko 30 lat w zawodzie) jest wzruszony z tego powodu.