Spis treści
- Dom kostka z PRL-u z potencjałem. Hanna i Piotr pokazują, że warto!
- Z wojska do domu marzeń. Jak Hanna i Piotr znaleźli swoje miejsce w Bydgoszczy?
- Remont domu kostki z PRL-u. Wyzwanie, które się opłaciło!
Dom kostka z PRL-u z potencjałem. Hanna i Piotr pokazują, że warto!
Pod Warszawą mieli przestronny, prawie trzystumetrowy dom na niedużej działce. Teraz mieszkają w Bydgoszczy. Autobusem z centrum jedzie się tu jakieś pół godziny, a kiedy się z niego wysiada, z jednej strony ma się osiedle ze zwartą zabudową, z drugiej gesty, sosnowy las.
To willowa dzielnica miasta, jedna z bardziej zielonych nie tylko dlatego, że leży wzdłuż kanału. Aż 14,5 ha zajmuje tu Park Osowa Góra, a trzy razy więcej – lasy. Domów podobnych do tego, jakiego szukamy, jest tu sporo. Zresztą, nie tylko tu. To pamiętające czasy PRL-u kostki poustawiane przy wąskich uliczkach ciasno jak klocki w konstrukcji, w której żaden skrawek przestrzeni nie może się zmarnować. Bo i skrawek, i materiały są trudne do zdobycia.
- Jestem zachwycona funkcjonalnością domu - podkreśla Hanna. - Na każdej z trzech kondygnacji mamy do dyspozycji po ok. 50 mkw. A czujemy, jakby było jej tyle, co w poprzednim, prawie dwa razy większym domu (różnicę widać i działa na plus tego domu, kiedy przychodzi do sprzątania). Co jeszcze lepsze – dom w Bydgoszczy stoi na działce o takiej samej powierzchni jak nasz poprzedni, ale tutaj mamy o wiele większy ogród, bo tam budynek zabierał zdecydowanie więcej miejsca. Teraz nasz syn, kiedy tylko może, gra tutaj w piłkę, córka robi gwiazdy na trawniku, ja już zaczęłam urządzać zielnik i mały warzywniak (marzą mi się pomidory z bazylią!) - dodaje.
A mąż? Razem z robotem koszącym dba o trawę. W ogrodzie, który jest jeszcze na ukończeniu, będą rośliny ozdobne, już rosną tuje, które mają zapewnić mieszkańcom prywatność, bo sąsiedzi – choć mili i pomocni – są tuż za płotem z trzech stron. Znalazło się też miejsce dla studni.
Z wojska do domu marzeń. Jak Hanna i Piotr znaleźli swoje miejsce w Bydgoszczy?
Hanna pracuje w wojsku, jej mąż 1,5 roku temu przeszedł do cywila. Poznali się, gdy byli mechanikami wyspecjalizowanymi w silnikach F16, służąc w Poznaniu. Przed przeprowadzką oboje służyli na Okęciu w 1 Bazie Lotnictwa Transportowego. Piotr latał rządowymi samolotami z najważniejszymi osobami w państwie, a Hania służyła przy obsłudze rządowych śmigłowców.
Trafili w sieci na ogłoszenie o sprzedaży kostki.
- W takich sprawach trzeba być decyzyjnym – mówi krótko Hanna. - Sprzedaliśmy dom pod Warszawą, nasz budżet wynosił ok. 1 mln zł. Mężowi początkowo zależało, by kupić nowy, w pełni urządzony dom, żeby od razu móc w nim zamieszkać. Dzieci też były zmęczone remontami. Oglądaliśmy więc takie. Ofert w cenie, jaka nas zadowalała, było dwa lata temu na rynku sporo. Ale każdą wizytę w takim domu na sprzedaż zaczynaliśmy od zajrzenia do skrzynki z rozdzielnikami prądu. Patrzymy, a tam pomieszanie z poplątaniem, otwieramy i wypada piękny zwis kolorowych kabli. Jeśli ktoś nie dba o takie rzeczy, jak mielibyśmy uwierzyć, że zadbał o inne?
Dom z 1972 roku znalazł się na serwisie ogłoszeniowym.
- Osiem ogłoszeń, którymi od dawna nikt się nie interesował – uściśla Hania. - Skontaktowałam się z właścicielką. To była młoda dziewczyna, która dom kupiła pół roku wcześniej. Wystawiła go za 400 tys. zł, to o 50 tys. zł mniej, niż sama wyłożyła. To było bardzo zastanawiające! Chyba myślała, że go nieco przypudruje, trochę podreperuje i sprzeda z wielkim zyskiem, ale zadanie ją przerosło. Bo tu potrzebny był generalny remont – dodaje.
Remont domu kostki z PRL-u. Wyzwanie, które się opłaciło!
Trzeba było założyć różowe okulary, by zobaczyć piękno w nieocieplonych murach, starych, drewnianych oknach, prostej konstrukcji, ścianach pokrytych olejną farbą. Dom zwrócił ich uwagę, bo jednak był zadbany. Wilgoć wychodziła jedynie w piwnicy (korzenie rosnącej tuż przy domu winorośli oplotły fundamenty, trzeba było je odkopać, zrobić hydroizolację) i to właściwie zamyka listę mankamentów. Remont, a może: dekonstrukcja, trwała 10 miesięcy i pochłonęła drugie tyle, ile kosztował dom.
- Wszyscy mi ten remont odradzali: i najbliżsi, i fachowcy – opowiada Hanna. - Mówili, by kostkę zrównać z ziemią i postawić nowy dom, najlepiej parterowy, siedemdziesięciometrowy, jakie są teraz w modzie. Mówili, że tak będzie taniej i szybciej. Nie uwierzyłam, bo wiem, ile trwa załatwianie formalności i że za tyle, ile wydaliśmy na dom i działkę, kupiłabym w tym samym mieście pustą działkę. Wiedziałam, że dom ma potencjał i wystarczy mieć na niego pomysł, by go wydobyć.
Hanna i Piotr nie korzystali z pomocy architektów czy dekoratorów wnętrz podczas urządzania. Wiele prac budowlanych wykonali sami.
