"Toniebajka. Księgarnia dla wszystkich" działa przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy od lat. Jak każdy biznes miewa swoje lepsze i gorsze dni. Na początku 2024 roku dziennikarka Eska Bydgoszcz News informowała, że nad księgarnią zawisły czarne chmury. Właściciel informował, że planuje zamknąć biznes, ponieważ przygniatała wysokość czynszu. Miejsce udało się uratować. Jednak, jak zaznacza właściciel, nigdy nie miał z tego ogromnych przychodów.
Jak wyjaśnia bydgoski portal, Piotr Kikta nie raz mówił otwarcie, że zakupy książek są kredytowane, a on sam zarabia niewiele (ma jedną pracownicę). Księgarz radzi sobie m.in. dzięki zbiórce w sieci. Ma też Certyfikat dla Małych Księgarni przyznany przez Instytut Książki. To wsparcie rozłożone na dwa lata w wysokości 40 tys. zł. Pieniądze muszą być przeznaczone na konkretne rzeczy, np. na akcje proczytelnicze.
Kartka na drzwiach księgarni wywołała burzę. "Zwiedzanie księgarni 15 złotych. Dla kupujących wstęp w cenie zakupów"
O małej bydgoskiej księgarni znów zrobiło się głośno, gdy na drzwiach wejściowych pojawiła się kontrowersyjna informacja. Wynika z niej, że trzeba zapłacić za samo wejście. "Zwiedzanie księgarni 15 złotych. Dla kupujących wstęp w cenie zakupów" - czytamy, zanim otworzymy drzwi Toniebajki. O sprawie jako pierwszy napisał portal Eska Bydgoszcz News.
- Za każdym razem, gdy ktoś wchodzi po prostu sobie popatrzeć, osoby pracujące w księgarni... pracują. Odkładają ewentualne "swoje" i nieswoje, czyli służbowe, zajęcia, nadgryzione kanapki, ledwo co zagrzaną zupę (wersja de luxe), telefon do chłopaka, gierkę, książkę, wkrętarkę; albo chce im się siku i nie mogą pójść. Czekają. Ich ciała są napięte, gotowe, uwaga skupiona. To część ich pracy. Do tego - zgromadziły wszystkie książki za własne pieniądze (bardzo duże), często poświęcając setki godzin na wybranie takich, nieprzypadkowych tytułów. Następne godziny na ułożenie ich w konkretny sposób. Na zdobycie wiedzy, by esej podróżny nie wylądował wśród powieści dla młodzieży, książka dla 4-latków wśród young adults itd. Celem księgarzy jest sprzedanie ich, tych książek. Czy chcemy tę pracę i pieniądze udostępniać za darmo? Nie, nie chcemy, żyjemy z marży (marża niestety zaledwie zmniejsza nam długi). Czy wzięliśmy kiedykolwiek od kogoś 15 zł? Nie, nie wzięliśmy. Czy mamy taki zamiar? Nie, chyba że ktoś nas bardzo wkurzy, a paru już było blisko. Napisałem tak, bo zdarza się mieć pełną księgarnię przez 20 minut, po czym orientujemy się, że jedyne, co przez ten czas urosło, to bałagan i nasze zmęczenie, nie zaś stan kasy. To frustrujące. (...) Kupcie sobie pocztówkę za 4 zł albo chociaż opowiedzcie nam coś fajnego (choć słuchanie to też część naszej pracy), wszyscy będą zadowoleni. Albo wrzućcie szóstkę na Patronite - czytamy w poście.
Burza w komentarzach! Internauci nie zostawiają na księgarni suchej nitki
Informacja odbiła się szerokim echem i zdecydowanie wykroczyła poza granice naszego regionu. Ludzie są oburzeni taką postawiają właściciela. Oto niektóre z komentarzy, które zdarzył pojawić się pod postem. Teraz dodawać je mogą wyłącznie osoby, które obserwują księgarnie.
- Czyli jednak nie księgarnia dla wszystkich, tylko dla tych, którzy przychodzą po jeden konkretny tom i do tego ten tom tam znajdą, bo jeśli nie to już księgarz zirytowany. Jak to jest że ciągle się nam mówi, że musimy chodzić do księgarni kameralnych, bo są najważniejszym miejscem na mapie, a potem się wchodzi i czyta, że jednak się zawraca głowę.
- Nigdy nie kupię u was książki. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym angażować uwagę personelu, odrywać ich od ich obowiązków i zajmować im czas bo jako nośnik pieniędzy, które miałbym zostawić przeszkadzam im w życiu. Nie jestem potworem. Jeżeli taki był cel to brawo, osiągnięty.
- W sumie, żeby oszczędzić frustracji personelowi tej księgarni, warto ją omijać.