30-letnia Jowita zaginęła w drodze z pracy. Od domu dzielił ją tylko kilometr
6 lipca 30-letnia Jowita Zielińska jak zwykle wyszła rano do pracy. Mieszkająca w Lisinach kobieta jest lubianą ekspedientką w sklepie mięsnym w Rypinie - to miasto oddalone od jej domu zaledwie o 17 km. W Lisinach zamieszkała zaraz po ślubie z ukochanym. Niestety, małżeńskie szczęście pary nie trwało długo. Przerwała je choroba nowotworowa męża Jowity, która siedem lat temu doprowadziła do śmierci mężczyzny. Mimo żałoby i bólu po stracie, Jowita pozostała w domu swoich teściów. Od czasu tej osobistej tragedii z nikim innym się nie związała. Co sprawiło, że w pierwszą sobotę lipca 30-latka nie pojawiła się po pracy w miejscu zamieszkania, i do tej pory do niego nie wróciła? To pytanie zadają sobie nie tylko śledczy, ale przede wszystkim bliscy kobiety. Wiadomo, że 30-latka była w drodze powrotnej z pracy. Ostatni ślad po zaginionej zarejestrowały kamery przy wjeździe na leśną drogę w Rojewie. Jowita jechała na swoim rowerze. Monitoring nie uchwycił jednak momentu, w którym 30-latka z tej drogi wyjeżdża.
Rodzina kobiety mówi o tajemniczym aucie w lesie i sygnale w telefonie
Nowe światło na sprawę rzucają słowa teściowej Jowity, pani Małgorzaty. W rozmowie z Wirtualną Polską kobieta przyznaje, że nie wierzy, by 30-latka bez słowa dobrowolnie zniknęła, a także wsiadła z kimś obcym do auta. Wspomina także o zagadkowym sygnale, jaki pojawił po wybraniu numeru Jowity kilka dni po jej zaginięciu.
- Pierwszy raz dzwoniłam do niej w sobotę o godz. 15:17. Nie było sygnału, włączała się poczta. I to się nie zmieniało. Od tego czasu jej szukaliśmy, najpierw rodziną, potem zgłosiliśmy sprawę policji. W poniedziałek wieczorem, chodząc po lesie, postanowiłam znów spróbować i okazało się, że mam sygnał, ale nikt nie odbierał. Poszliśmy z tym do policji. Ten sygnał ciągle jest, nikt nie odbiera. Ale operator powiedział policji, że Jowita ma wyłączoną tę komórkę - przekazała Wirtualnej Polsce pani Małgorzata. Policja z Rypina zapewnia jednak, że telefon Jowity jest cały czas nieaktywny.
Teściowa zaginionej 30-latki w rozmowie z "WP" wróciła także do wspomnień z dnia, w którym zaginęła jej synowa.
- Okazało się później, że pół godziny po niej razem z mężem jechaliśmy tą samą drogą, ale nie widzieliśmy wtedy żadnego śladu po niej. Ale mężowi mignął wtedy biały samochód, być może minivan, który stał na polance w lesie. Tam czasem parkują samochody, np. grzybiarzy. Tyle że wtedy nie widzieliśmy jeszcze, że jej nie ma w domu, więc nie przyjrzeliśmy mu się bardziej – przekazała w rozmowie z Wirtualną Polską Małgorzata Zielińska, teściowa Jowity.
Służby cały czas poszukują zaginionej 30-latki
- Od momentu zgłoszenia rozpoczęły się poszukiwania kobiety, w które zaangażowani zostali wszyscy policjanci z rypińskiej jednostki, ale także policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. W poszukiwania włączyli się okoliczni mieszkańcy, strażacy z PSP i OSP, ratownicy WOPR, grupa ratownictwa specjalistycznego BIZON. Do działań poszukiwawczych wykorzystano psy tropiące, policyjne drony oraz łodzie motorowe. Zostały użyte także specjalistyczne psy z Komendy Głównej Policji w Warszawie, które są wyszkolone w tropienia człowieka metodą mantrailingu, polegającej na wyłapaniu przez psa unoszących się na różnych poziomach cząsteczek zapachu człowieka. Niestety, do teraz nie ustalono miejsca pobytu zaginionej - przekazała KPP w Rypinie.
Rysopis zaginionej Jowity Zielińskiej
Informacje o zaginionej: wzrost ok 170 cm, szczupła budowa ciała, włosy do ramion, koloru rudego, oczy zielone. Opis ubioru: w dniu zaginięcia ubrana była w czarne, krótkie spodenki i bluzkę w kratkę, poruszała się rowerem typu damka koloru ciemnozielonego, z koszykiem przy sterze.
Źródło: Wirtualna Polska, KPP Rypin
GALERIA. Tajemnicze zaginięcie 30-letniej Jowity. Kobieta wracała z pracy i zniknęła na leśnej drodze. ZOBACZ ZDJĘCIA Z POSZUKIWAŃ: